To był bardzo wymagający rok. Narzuciłam sobie niezłe tempo i w biegu uczyłam się wielu rzeczy. W tym samym biegu uczyłam się również odpuszczać i wypoczywać. Raz z lepszym, raz gorszym efektem.To przede wszystkim pierwszy rok, w którym robię dokładnie to, czego najbardziej chcę w tej chwili. Efektem tego są setki obejrzanych filmów, przeczytanych książek, genialnych koncertów oraz odwiedzonych miejsc z bucket listy!
Ze wszystkich rzeczy, które robię w życiu, podróże są zawsze tym, w czym jestem najlepsza. Co bym nie robiła, zawsze wyjdzie ich więcej niż planowałam 🙂 Tak już jest, gdy jest się uzależnionym od powrotów w ukochane miejsca, ale i od odkrywania nowych, nieznanych lądów, i gdy na myśl o zapachu wiatru w szkockim Highlands uginają się nogi, a wspomnienie wschodniej kuchni powoduje ślinotok.
To też był rok, w którym spełniałam swoje marzenia bez wymówek i zwlekania, poczynając od kwietnia. Systematycznie, jedno za drugim, trafiały na mój twardy dysk jako wspaniałe wspomnienie. A ja uznałam, że spełnianie swoich marzeń wcale nie musi się skończyć wraz z upływem urodzinowego roku (link do postu) 🙂 To niesamowite uczucie, gdy można marzenia, jedno za drugim, skreślać ze swojej bucket listy. (Nową bucket listę opublikuję w tym tygodniu).
Gdy zamykam oczy i myślę o minionym roku, widzę jak wspinam się po wzgórzach Carlton Hill w Edynburgu, jak wpadam do domu Jamiego z Outlandera i krzyczę co sił w płucach, niedowierzając, że mnie to spotkało, a później długo w domu oglądam po raz kolejny sezon 1 ukochanego serialu, który pokazuje miłość do Szkocji, surowego klimatu i rudowłosych Szkotów. Kolejnym wspomnieniem jest krzyk i rozdzierające emocje podczas koncertu Ed Sherana w Pradze. Kawa pita na tarasie podczas samotnej podróży i spacer tropem Davida Cernego.
Gdy zamykam oczy po raz kolejny widzę Pink i siebie krzyczącą, jak szaloną ”Just like a pill”! Mrugam i czuję śnieg na policzkach oraz śmiech mojej Mamy podczas naszego tripu do Sztokholmu śladami sagi Millenium. Nocne pogaduchy i ponad dwadzieścia kilometrów dziennie, piknik w parku pod domem Astrid Lindgren oraz szperanie w sztokholmskich lumpeksach.
Mrugam i jestem na statku, płynę w stronę jednego z moich większych podróżniczych marzeń Piramidy na Svalbardzie. Gdy docieramy na miejsce brakuje słów. Wydaję z siebie marne pomruki i milczę z zachwytu. Gorąca herbata pita na statku w kubkach PolarGirl pozostanie ze mną we wspomnieniach już na zawsze. Rozgrzewa jak nic innego! Podobnie jak dreszcz podniecenia podczas lektur kolejnych kryminałów Jo Nesbø, które towarzyszyły mi w tym roku w każdym z odwiedzanych miejsc, stanowiąc synonim odpoczynku, którego intensywnie się uczę. Pozwolenie sobie na spokojne klapnięcie, z wyniesionym do innego pokoju lub wyłączonym telefonem i oddanie się bez reszty historii autora. Tak zapamiętam sierpień, gdy w papasanie moim wymarzonym fotelu, zaczytywałam się w kolejnym tomie Jo Nesbø i nowej powieści Camilli Läckberg.
Mrugam i widzę siebie, jak stoję pod drzwiami Harrego Hole i nie mogę uwierzyć, że to wszystko wygląda właśnie tak. Widzę siebie, jak leżę na ławce na ukochanym cmentarzu w Oslo i widzę siebie na na tym samym pomoście, na którym leżałam dokładnie w tym samym czasie pięć lat wcześniej. A wspomnieniom tym towarzyszy poczucie niczym nie zmąconego szczęścia i satysfakcji.
Mrugam kolejny raz i przypominam sobie pierwszą przejażdżkę metrem po Brooklinie oraz mój dzień hipstera w Nowym Jorku, czyli wyprawę po sklepach ze starociami i second handach, które rozpalają wyobraźnię.
Biorę głęboki wdech i nie dowierzam, że poleciałam sama na Kubę, mimo że nie potrafię mówić po hiszpańsku. Przypominam sobie Emilly i jej nieocenioną pomoc w podróży i świetny czas, który miałyśmy razem i już czuję radość na myśl, że pewnie niedługo się spotkamy w Berlinie lub Warszawie.
Mrugam i widzę tv show oraz przemiłą rodzinkę, którą spotkałam na backstage’u programu Time Squere.
Kolejne migawki to Finlandia i niesamowita radość z pobytu tu, z bycia w ukochanym kraju z samą sobą. Oderwanie się od codzienności i wsłuchanie w siebie. Codzienne wizyty w saunie i pierwsze morsowanie.
Kolejnym wspomnieniem jest spokój i chillout podczas pobytu w Czechach. Nasza podróż z Frankym, który zaskoczył nas wytrzymałością i energią, okazując się idealnym towarzyszem drogi.
W tym roku napisałam dla Was całą masę postów, w co sama aż nie dowierzam! Było ich 93 !! A w ciągu miesiąca blog czytany był przez około 10-11 tysięcy unikalnych czytelników, generując w roku 2019 ponad 100 tysięcy unikalnych wizyt! Dziękuje Wam za to!
Poniżej ściągawka z tego roku.
Pamiętajcie: chcieć to móc! Dodam tylko, że w minionym roku zużyłam 16 dni urlopu + 3 dni za nadgodziny, a na kolejny rok przerzuciłam 10 dni . Wykorzystywałam długie weekendy, planowałam z wyprzedzeniem i organizowałam sobie pracę zdalną. Kosztuje to dużo energii, zaangażowania i myślenia z ogromnym wyprzedzeniem i bywa wyczerpujące. Ale nic mi tego nie zastąpi! Więc jeśli szukacie wymówki, że nie macie tyle urlopu, powyższe rozliczenie je mocno podważa:)
STYCZEŃ
Sztokholm Śladem Stiega Larssona
Sztokholm z mamą śladem Astrid Lindgren i Stiega Larssona, niezapomniana śnieżna aura i czas razem!
Styczeń dla mnie to też miesiąc nałogowego słuchania audiobooków z kryminałami Camili Lagberg i o Harrym Hole. oraz oglądanie Outlandera.
LUTY
Spędziliśmy ten czas w Warszawie, odkrywając jej zimowe uroki oraz imprezując. Właściwie nie było tygodnia bez koncertu i domówki :), była to ciekawa odmiana. Zaszywałam się i pisałam przewodnik, którego koncepcja wraz z upływem miesięcy ewoluowała, jednak dużo materiału udało mi się w lutym stworzyć.
MARZEC
Kolejny miesiąc warszawskich eksploracji, fascynacja azjatycką kuchnią i kolejne koncerty irlandzkiego punku i punkowego folku. A na koniec miesiąca wyjazd do Wiednia!
KWIECIEŃ
Miesiąc rozpoczęty czasem z moją Martuchą: balkon, kawa, nocne spacery, wizyta w winnicach i na osiedlu AltErlaa. Marta wie, jak sprawić mi przyjemność.
To też wizyta w Gdańsku na Nordic Talking oraz samodzielne pomalowanie sypialnii.
Przygotowania do podróży do Nowego Jorku i wyjazd do Oslo śladem Harrego Hole, a następnie z Oslo do Nowego Jorku.
MAJ
To moja niekończąca się eksploracja Wielkiego Jabłka, wizyta we wszystkich muzeach z mojej listy! Obejrzenie Złotej Damy Gustawa Klimta i odwiedzenie hipsterskich zakamarków na Brooklinie i Coney Island!
Tutaj musze przytoczyć zdanie z postu podsumowującego moją podróż do Nowego Jorku, idealnie opisuje ona zarówno te przeżycia, jak i każde inne miejsce, które czuje, że muszę zobaczyć:
Zacznijmy od tego, że ta podróż była mi potrzebna. Wewnętrzny głos nie dopuszczał myśli, że przekroczę próg 30stki i nie uzupełnię swojej edukacji. Bardzo wierzę w to, że świat poznaje się przez doświadczanie, dotykając, smakując widząc na własne oczy to co dotychczas znaliśmy jedynie z książek. Mam za sobą ponad 65 odwiedzonych krajów, wzdłuż i wszerz zwiedziłam prawie wszystkie stolicę europejskie (do szczęścia brakuje mi Sofii , Luksemburgu i Mińska) w części z nich czuję się jak w domu. Łatwo mi zrozumieć popkulturowy kontekst większości zjawisk, bo ich doświadczyłam. Solą w oku był Nowy Jork. Brakowało mi tego rozeznania. Uwielbiam to uczucie, gdy w filmie, gazecie, rozmowie, czy powieści pada nazwa ulicy, dzielnicy, budynku, a ja nie tylko potrafię go ulokować na mapie i w topografii miasta ale przede wszystkim potrafię to miejsce poczuć. To taki szybki sensor, przebudzenie neuronów, pobudzenie synaps – sygnał do mózgu i w ułamku sekundy przetworzone uczucie. Odtworzone wspomnienie. Po to podróżuje by zrozumieć i doświadczyć świata. By pojąć czym jest nasz glob. Umieć zidentyfikować miejsca, potrawy, kultury, style architektoniczne. Spróbować choć trochę poznać miejsce w którym przyszło nam żyć.
Taki też był cel podróży. Uzupełnić wiedzę i doświadczyć wszystkimi zmysłami tego miejsca. Tego miasta, które wyryło się w naszą kulturę i zdominowało popkulturę.
To też wizyta na Kubie i zmierzenie się z brakiem znajomości języka hiszpańskiego. Zachwyt w Dolinie Vinales i radość z powolnego odkrywania Hawany.
Zaraz po powrocie załapałam się na Noc Ederlezi.
CZERWIEC
Warszawa latem to jedno ze wspanialszych miejsc na ziemi! Było co odkrywać. Nowe miejsce takie jak Hocki Klocki po Praskiej.
Długi weekend czerwcowy, spędziliśmy na Białorusi i był to wyjazd epicki, o czym chyba świadczy ilość postów, które dla Was napisałam. Uwielbiam wschód Europy. Klimat, nastrój, jedzenie, ludzi, no i przede wszystkim socmodernistyczną architekturę, a tej mi w Mińsku nie brakowało. Wszystko, co mogę powiedzieć, to że jeśli kochacie śmietanę i blokowiska, to jedźcie! I nie ma tu krzty żartu, kto mnie zna, ten wie.
LIPIEC
Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. I tak zrobie swoje
Jesli czegoś naprawdę chcesz, nie czekaj na innych, zrób to sam!
Coroczne lipcowe pranie dywanów w domu, to moje własne święto. Godziny spędzone na rozmowie pod garażem z Dziadkiem i Babcią oraz podczas długich spacerów w lesie ̵ bezcenne.
Praga po raz enty. Lubię to miasto! A teraz miałam naprawdę dobry powód! Ed Sheran, którego koncert mi się marzył od lat! A także spacer śladem praskiego artysty współczesnego rzeźbiarza Dawida Cernego.
Czeskie jedzenie, kawa na tarasie. Dobry czas sam na sam ze sobą i ludźmi poznanymi w hostelu.
Koncert Pink w Warszawie i nieznane mi emocje, gdy ekstatycznie wykrzykiwałam ulubione piosenki.
W obydwóch koncertach były świetne supporty. Chciałam zobaczyć ich samych, więc było dwa w jednym. U Ed Sherana genialny James Bay, a u Pink Vence Joy. Są świetni!
Lipiec to już synonim polskiego morza. Odkąd w zeszłym roku odkryłam na nowo Półwysep Helski i Jastarnię, chcę tu wracać. Mieliśmy więc kolejne podejście do surfingu i genialne towarzystwo!
SIERPIEŃ
Moje wspaniałe wakacje po Anglii i Szkocji i praca nad przewodnikiem.
Co ubrać na Festiwal? Moje Festiwalowe stylizacje z BoomTown
To dla mnie festiwalowy miesiąc. W tym roku planowaliśmy nie jechać na Woodstock z powodu urlopowych oszczędności i braku auta. Z żalu jednak wywracało nam flakami. Uznałam, że zepsuje nam to wakacje i… pojechaliśmy pociągiem na weekend. Było genialnie! W towarzystwie Oli, Sebastiana i Marcina.
Załapaliśmy się na epicki koncert Agnieszki Chylińskiej, na którym nie dało się nie wzruszyć wraz z piosenkarką oraz bardzo polityczny, ciężki, ale równie poruszający koncert Kultu. Było wiele innych, ale te wyprzedziły wszystkie inne w przedbiegach. Niezapomniane! Woodstock to też wykłady w wiosce ASP. Tym razem Smarzowski otworzył nam oczy na tajniki swojej pracy, inspiracji, a także źródeł, z których czerpie pomysły do swoich ekranizacji.
Sierpień to idealny moment na wizytę w Anglii. Londyn to zawsze dobry pomysł, a festiwal Boomtown oraz nasi przyjaciele z zespołu
Baltic Balkan,którzy grali tam po raz kolejny to najlepszy powód, by wrócić! Ten festiwal sprawia, że wszystko inne blednie. Angielski krajobraz, sceneria tworząca mikroświaty, genialni twórcy. Po raz milionowy GogolBoldelo, a także kilka nowych odkryć.
Następnie udałam się do Birmingham i przemierzyłam go wzdłuż i wszerz śladami Tolkiena. I byłam w Shire.
Te materiały poznacie, mam nadzieje, już w marcu tego roku. Wraz z przewodnikiem na temat tych twórców.
Ale to nie był koniec. Skoro to rok spełniania marzeń, konieczna była wizyta w Szkocji. Edynburg i okolice, małe mieścinki i zakamarki związane z Harrym Potterem, Rowling i Outlanderem. A także intensywna eksploracja Glasgow śladem serialu. To była magia! Chciałam, by ten czas nigdy się nie skończył!
Po powrocie byłam wycieńczona i musiałam odpocząć od pisania. Skupiłam się na przygotowaniu do naszej najważniejszej podróży tego roku ̵- do Svalbardu!
WRZESIEŃ
Relacja ze Svalbardu – pierwsze wrażenia
Jak samodzielnie zorganizować wyjazd na Svalbard?
Franky Furbo nasz pies ( lis!)
Wizyta na Svalbardzie była w top 10 moich podróżniczych celów, nie mówiąc już o Piramidzie. Gdy spełnia się marzenie, które jest nam bliskie, ważne, to ciężko opisać, jakie emocje targają człowiekiem. To bezapelacyjnie jedna z najważniejszych podróży w moim życiu. Inna, bajeczna, odrealniona!
Długo nie potrafiłam wrócić do rzeczywistości. Czasem używa się tego zdania jako ładnie brzmiącej frazy, ale w tym przypadku, to szczera prawda. Wszystko po powrocie było przytłaczające ̵ po tej głuszy i ciszy Svalbardu, która pozostawiła za sobą nieznaną wcześniej tęsknotę za spokojem, naturą i odosobnieniem.
We wrześniu spacerowałam alternatywnym, hipsterskim szlakiem po Katowicach oraz po raz piąty krzyczałam co sil w płucach – No Escape from Balcan na koncercie Dubbioza Kolektive.
Jestem Wam dłużna subiektywny przewodnikowy post po Katowicach, który na pewno niebawem (przed wiosną) powstanie.
Koniec września to dla nas czas wielkiej zmiany. Zostaliśmy właścicielami Frankiego, co naprawdę, mimo wszelkich starań, wiele zmieniło w naszym życiu i podróżowaniu.
PAŹDZIERNIK
Paszport i chip dla psa oraz pierwsza jego zagraniczna podróż. Najpierw przystanek Warmia i przemiły Rajgrod z przyjaciółmi. Później Kowno, to samo, o którym pisałam, że już nigdy tu nie wrócę 🙂 Skończyło się na wielu zachwytach, genialnym street arcie i modernizmie oraz odkryciem, jak bardzo zmieniło się moje podejście do zwiedzania.
Do Kowna przyjechaliśmy, by zrobić niespodziankę chłopcom z Baltic Balkan. Było uroczo, a kolację z Supraśla zapamiętam na długo. Po tych podlaskich krajobrazach i smakach od razu zaczęłam planować dłuższy wyjazd w te strony.
Koniec października spędziłam już w Finlandii.
LISTOPAD
Jak zorganizować wyjazd do Skalnego Miasta w Czechach
Miesiąc pod znakiem Finlandii, podróży, książek i pisania! Długi weekend spędziłam wsłuchując się w siebie, saunując i morsując oraz przede wszystkim zbierając materiały do przewodnika! Wyskoczyliśmy też do Skalnego Miasta w Czechach.
GRUDZIEŃ
Co dobrego w listopadzie i grudniu?
Gdzie znaleźć świąteczny klimat w Warszawie?
Minął nam na intensywnym odkrywaniu świątecznego, warszawskiego klimatu. Było bajecznie. Wieczorne spacery w środku tygodnia po Nowym Świecie, Starym Mieście, grzane wino i tradelnik. Czego można chcieć więcej?
To też miesiąc zamykania spraw, czyli Rytuał Osoji oraz długi pobyt w rodzinnym domu, by naładować baterię, jedząc kulki rybne i chałkę z grubą porcją masła, leżąc pod kocem i obżerając się Mambami (z pełną świadomością, jak bardzo są niezdrowe!) i oglądając filmy z rodzicami, z wtulonymi wokół nóg psami.
Ponieważ od lat nie kupujemy sobie prezentów, to z radością wyruszyliśmy do Żywca na ostatni weekend roku, by cieszyć się białym puchem, spacerami i wspólnie spędzonym czasem.
Dziękuję za ten rok. To był bardzo dobry rok.
Rok, w którym nie oddawałam niczego walkowerem, walczyłam o to, o czym marzę i mam wrażenie, że jestem już całkiem blisko spełnienia tych największych celów. Rok 2019 był niejako przygotowaniem pod właściwą realizację, która, mam nadzieję, nastanie w 2020. Jeśli szukacie motywacji przypominam, że w cyklu Ogarnij Zycie czeka na Was całą masa świetnych postów, pisanych od serca na podstawie własnych doświadczeń w walce z wewnętrznym leniem i swoimi słabościami.
Trzymajcie kciuki!
Jeszcze nie jednym Was zaskoczę 😊
This post has already been read 3339 times!