Nim opublikuję podsumowanie roczne wszystkich podroży i nie tylko, chciałam na dłużej zatrzymać się na dwóch minionych miesiącach i raz jeszcze obejrzeć się za siebie z cyklu „Co dobrego w…”, który tak lubicie. Przed Wami urywki i rekomendacje z jesiennych miesięcy.
Listopad to jeden z tych miesięcy, które wzbudzają u większości niechęć. Ja od zawsze uważam, że jest w tym miesiącu coś ujmującego. Jest wymagający i trzeba trochę od siebie dać, by listopad zwrócił nam to z nawiązką. Dlatego z całą energia rzuciłam się do działania, by wykorzystać ten czas jak najlepiej. Chodźcie, pokażę Wam nad czym pracowałam w listopadzie, jakie drobne i większe radości towarzyszyły mi każdego dnia. Dla mnie to, bez wątpienia, miesiąc pod znakiem Finlandii.
W listopadzie minął rok, odkąd systematycznie chodzę (tzn. minimum 3, a czasem i 9 razy w miesiącu) na interwał spin bike. Nawet nie wiecie, jak jestem z tego dumna! Bo całe życie należałam do teamu „nienawidzących ćwiczyć”. Jak udało mi się przełamać i wkręcić w ćwiczenia napiszę osobny post, bo przypuszczam. że niedługo wielu z Was wpisze na swoje listy postanowienie zrzucenia zbędnych kilogramów i rozpoczęcie treningów. Najważniejsze to znaleźć takie ćwiczenia, które Was zainteresują.
Finlandia.
Ten listopad zapisze się w moich wspomnieniach jako miesiąc Finlandii. Ostatnie dni października i pierwsze dni listopada spędziłam w jednym z moich ulubionych krajów świata ̵ Finlandii. I z tym słodkim, tajemniczym, pełnym uroku i dzikości krajem będzie mi się kojarzyć ten listopad. Poleciałam tu, by sprawdzić wszystkie praktyczne kwestie potrzebne do mojego przewodnika, nad którym pracowałam sumiennie w listopadzie (i który jest już na finiszu). W długie, ciemne listopadowe poranki pisałam konkretne podrozdziały według spisu treści, rozłożonego na poszczególne na dni (to mój sekret, jak wstać rano, jeśli wiesz, co dokładnie chcesz napisać i bardzo Ci na tym zależy – wstaniesz). Tak więc godzina 5:50 stała się moją godziną radosnego porannego pisania. Ja to naprawdę uwielbiam, mogłabym spędzić właśnie tak resztę życia 🙂
Przeczytałam w listopadzie wiele pozycji po raz kolejny :), wracając ciągle do książek, które traktuję jak źródła, a więc wszystko, co dotyczy Tove ̵ jej listy stały się nieodłącznym elementem mojej codzienności. Podobnie zresztą jak biografia Mama Muminków, którą uwielbiam i która nieskończenie mnie inspiruje.
Sam wyjazd do Finlandii był tym czego mi trzeba było najbardziej. Wyjazdy w pojedynkę są uzależniające. Ta możliwość usłyszenia siebie, wszystkich swoich myśli i potrzeb jest czymś nieporównywalnym z niczym innym. I bardzo Was do nich namawiam. Wyrwij się w świat i zadaj sobie pytanie, kim jestem, gdy nie muszę spełniać żadnych społecznych ról?
Do tego wszystkiego dzikość fińskiej natury i podróż śladami Tove Jansson. Nie napisałam Wam jeszcze o tych fińskich wakacjach, ale napiszę jeszcze wiele na temat Finlandii, bowiem, właśnie ona jest tematem tego pierwszego przewodnika. Pisałam Wam w sierpniu, że piszę równolegle dwie rzeczy, ale różnie mi z tym idzie, w zależności jaki mam nastrój. Tym sposobem zdecydowałam, że najpierw skończę to, co już jest bliższe ukończenia i tak skupiłam się tylko i wyłącznie na opowieści o Muminkach, podróży śladami Tove i tym, jak podróżować po południowej Finlandii. W drugiej kolejności będzie czas na Harrego Pottera, Tolkiena i Jane Austen.
Najwspanialszy długi weekend w Czechach razem z Frankym.
Długi listopadowy weekend to zawsze świetny pomysł na podróż. We wcześniejszych latach odwiedziliśmy (nieco go przedłużając) okolice Jeziora Bodeńskiego i Lichtenstein, innego roku Prowansję i Mołdawie. Coś jest w tym okresie, co pozwala tworzyć jedne z lepszych, intensywniejszych wyjazdów. Tegoroczny długi weekend spędziliśmy w Czechach w Skalnym Mieście. I przyznam szczerze, że niesamowicie odpoczęłam, a moja kondycja fizyczna pozytywnie mnie zaskoczyła. Pisałam Wam o tym w długiej relacji, jak zorganizować wyjazd do Skalnego Miasta, a także o wiosce Rumcajsa. Mam w zanadrzu jeszcze wpis o tym, co warto zjeść w Czechach, bo to zawsze ważna sprawa 🙂 A testerzy z nas są dobrzy:) W końcu po to człowiek ćwiczy, by móc cieszyć się nowymi smakami i dodatkową porcją śmietany.
Listopad to też nieplanowane zwolnienie obrotów. Pierwsze od dawien dawna chorobowe i osłabienie, które zatrzymało moje pisanie. Za to nadrobiłam braki w polskich filmach i bajkach. Na tyle pozwolił mi intelekt 🙂 W tym roku uzupełniłam zaległości filmowe, a wśród moich postanowień było zerwać z ignorancją w stosunku do nazwisk aktorów i reżyserów. Tym sposobem pochłonęłam wszystkie filmy Patryka Vegi, dostępne na Netflixie: PitBull, Kobiety Mafii, Botoks itp.… I miałam tylko jeden problem z obsadą aktorów, których naprawdę cenię, bo obsadzanie nimi ról w każdym kolejnym filmie sprawia (tym bardziej, gdy oglądamy je pod rząd), że nie wydaje nam się, iż ten bohater jest zły, gdyż tak naprawdę przypomina nam się jego wcielenie sprzed dwóch filmów…
Franky czasem chodzi ze mną do pracy. Jego historie przeważnie wyglądają tak jak na zdjeciu z lewej.
Ale zdarza mu się, że jest też tak… (zdjecie z prawej) i po tej ostatniej historii wzięliśmy trenera i co tydzień ćwiczymy z tym małym liskiem nowe rzeczy. Jeśli zobaczycie mnie na ulicy jak bezsilnie krzyczę „Franky cicho”, a on ma mnie gdzieś, pamiętajcie, że jesteśmy w procesie edukacji bolesnym dla nas wszystkich. Wy też nie znaliście od razu tabliczki mnożenia, o całkach nie mówiąc 🙂
Nowe smaki.
Wróciliśmy do naszej zeszłorocznej listy miejsc z kuchnią koreańską i zupami ramen. W styczniu na blogu znajdziecie post, gdzie zjeść najlepszą koreańskie menu w Warszawie. MEI jest genialne, ale jest też Koreanka i kilka innych miejsc.
Wizyta w domu ̵ pierwszy raz w tym roku, po długiej przerwie. Ale wiedziałam, że jak Franky trafi do domu dziadków, to nastąpi rozbestwienie 🙂 i nie pomyliłam się. Nigdzie nie ma tak dobrze, jak u mojej mamy. Nagle poznał smak wszystkiego, co w naszym domu zakazane. A ja odkryłam, że to prawdziwy głodomór, co ciężko było odkryć, serwując mu tylko jego suchą karmę, która dawno mu zbrzydła. Moja mama woła na niego „Wacik”, co wydaje nam się bardzo trafioną ksywą.
Warszawskie życie w listopadzie, to też kilka śniadań do łóżka, masa filmów oglądanych w łóżku i lektury. Ja jestem monotematyczna i siedzę w okopach książek o Finlandii, ale nie narzekam. Dla mnie to ogromna przyjemność. Tramwajowe przejażdżki i wieczorne czytanki w listopadzie to, oprócz listów Tove, które są dla mnie niezwykle ważną lekturą i Mamy Muminków, która towarzyszy mi nadal w grudniu, połknęłam inne książki o Finlandii: Przewodnik ksenofoba. Finowie, Finlandia, suna, i Sisu oraz Fińskie dzieci uczą się najlepiej na świecie. Bałam się, że ta ostatnia o edukacji, nie dotrze do mnie, a jednak. Napisana została w tak ciekawy sposób, z tak zabawną narracją, że nie sposób było jej i autora nie polubić.
Świąteczna Warszawa.
W grudniu odwiedziliśmy wszystkie ulubione świąteczne miejsca w Warszawie, o czym pisałam Wam w poście, dokąd pójść na świąteczny spacer (link)
Rytuał Osoji.
Od końca listopada powoli realizowałam rytuał domykania spraw, planowałam, kiedy będzie to możliwe i starałam się wszystko, co się dało zakończyć. Udało mi się nawet nieco ogarnąć temat zdjęć, wywołać album z Kalifornii oraz przygotować kolejne ze Svalbardu, Nowego Jorku i Kuby oraz fotograficzne podsumowanie 2019 roku! A to jak na mnie wielki sukces. Chciałabym, żeby stało się to corocznym rytuałem. Dzięki planom, nieśmiertelnym listom, bez których nie potrafię funkcjonować, ze spokojem wchodzę w Nowy Rok, w którym czeka mnie sporo przyjemności i jeszcze więcej ciężkiej pracy, którą lubię i na którą czekam. Nie pamiętam, by zamykanie spraw sprawiło mi tyle radości! Od tak dawna ciążyły mi te zdjęcia… Zdradzę Wam sekret: znajdźcie dobrego audiobooka, zapalcie świeczkę i nastrojowe lampki, a później odpalcie foldery ze zdjęciami i voilà, przepis na porządek w zdjęciach i relaksujący wieczór gotowy! Wśród audiobooków polecam, oprócz kryminałów Jo Nesbø i Camilli Läckberg, ksiażki psychologiczne i motywacyjne. Moim hitem ostatnich miesięcy jest Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi (dostępny na youtube link).
W grudniu pisałam i domykałam sprawy, a koniec miesiąca to czas w rodzinnym domu. Spowolnienie, seanse filmowe z Mamą i bieganie z psami. Ubieranie choinki i pomoc w kuchni, ale bez stresu i szaleństw. Tak jak lubię najbardziej.
Życzę Wam Kochani wspaniałego Nowego Roku, w kolejnym tygodniu wjedzie na bloga post z podsumowaniem roku.
Uściski
Jess
This post has already been read 2093 times!