Nie chce mi się wierzyć, że ten miesiąc właśnie się skończył. Za nami najpiękniejsza złota jesień w życiu, pierwszy pełny miesiąc z Frankym, warszawskie zachwyty, nowe miejsca, radość z prostych chwil przemycanie kultury do życia. Kilka świetnych książek, Warszawski Festiwal Filmowy i trochę chwil wykradzionych na życie. Zapraszam do naszej październikowej codzienności.
Kowno
Na początku października postanowiliśmy zrobić niespodziankę naszym znajomym z zespołu Baltic Balkan i wpaść na ich lokalny koncert. To była też okazja, żeby pobyć wspólnie z naszymi przyjaciółmi, pograć w planszówki, odwiedzić Rajgród, do którego nie dotarliśmy latem i nacieszyć oczy kolorami jesieni.
Ten wyjazd był epicki. Bez stresu, bez presji i spiny, w powolnym rytmie długo przygotowywanego i jeszcze dłużej jedzonego śniadania. Ze spacerami w morzu żółtych liści i turlaniu się po łąkach. Franky zaliczył swoją pierwszą zagraniczną podróż, pierwszą imprezę, pierwszy zamek itd. A dla nas każdy z tych pierwszych razów jest ważny. Ale tym nie będę Was zanudzać.
O Kownie i podróży śladem Street Artu i Modernistycznej architektury w Kownie przeczytacie tutaj.
WARSZAWSKIE ODKRYCIA
Stare Bielany
Od wielu lat (sic!) obiecywałam sobie, że nadrobię czarne plamy na Warszawskiej mapie. Do nich m.in. należały Stare Bielany. Pewnej soboty wreszcie udało się tam dotrzeć i odkryć stare zakamarki tej uroczej dzielnicy. O tym, co warto zobaczyć, pisałam w osobnym poście. Co zobaczyć na Starych Bielanach?
Fort Bema
Udało nam się też pierwszy raz odwiedzić Forty Bema, na Bemowie. Cóż to za urocze miejsce! To uświadamia mi, ile jeszcze miejsc czeka na mnie w Warszawie! Powtórzę jak mantrę: fajnie być turystą w swoim mieście.
Targ Staroci na Warszawskim Kole
Jak ja uwielbiam to miejsce! I pomyśleć, że ostatnio byłam tutaj ponad rok temu. Niestety to też bardzo niebezpieczne miejsce dla portfela, jeśli należysz do tej grupy ludzi, którzy wierzą w to, że przedmioty mające swoją historię są cenniejsze niż te nowe kupione w sklepie. Zawsze o wiele bardziej ciągnie mnie do tych wzorzystych talerzy wyszperanych z kartonów na ziemi niż niż do tych wypatrzonych we wnętrzarskich sklepach
Planszówki – wróciły do łask, kilka poleceń
Znów gramy! Wszędzie, gdzie się da 🙂 W podróży, w parku, u znajomych , u nas w domu, czy czekając na podanie obiadu w knajpie:) Co polecam? Z nowych odkryć proponuję Carcassone (smok jest mistrzem) – kolorowa, piękna mapa, która rozwija się z każdym ruchem. Dla mapowych freake’ów będzie frajdą samą w sobie. Na ta grę warto zarezerwować kilka godzin! Jedną z najprzyjemniejszych, szybkich, pełną zaskakujących momentów i zwrotów akcji jest karcianka Monopoly, przebijająca tradycyjne Monopoly wielokrotnie. A także nasza ulubiona gra, na ponad 2, a czasem i 3 godziny, Dominion.
Kulinarne zachwyty
Powtórzyłam moja zupę z łososia i dodalam Wam przepis, który znajdziecie tu: link. A także odwiedziliśmy kilka nowych kulinarnych miejsc, m.in. Las, czy też (dla mnie nowe miejsce) Zdrowa Konkurencja, z jednymi z bardziej instagramowych burgerów w mieście, do tego wszystkie z kimcha i warzywami w tempurze!
O wizycie w Lesie przeczytacie więcej tu.
Parkowe życie – tak jak lubię najbardziej
Przede wszystkim jednak październik zapamiętamy jako miesiąc parkowego życia! Mieliśmy czas na parkowe życie (kto mnie czyta od dawna, ten zapewne pamięta moje największe angielskie hobby – wylegiwanie się po długich spacerach w angielskich parkach). Leżenie na kocu w parku czy przesiadywanie na ławce. W Warszawie zaliczyliśmy, dzięki Franky’emu, rekordową ilość odwiedzin warszawskich parków!
Co warto przeczytać?
To też był miesiąc dobrych lektur. Najważniejszą z nich było Sisu, która spowodowała tyle refleksji, że opiszę ją Wam wraz z wnioskami w cyklu „Ogarnij życie”. Tramwajowe podróże do pracy umilały mi nieco plotkarskie, ale jakże przyjemne, historie ze zbioru: Sekretne życie pisarzy. Wróciłam również do starych lektur związanych z Tove Jansson po raz milionowy czytam Mamę Muminków, którą niezwykle gorąco Wam polecam oraz jej listy wydane pod tytułem: Listy Tove Jansson. Jak co miesiąc towarzyszył mi też Harry Hole, którego pierwszej części nie mogę skończyć, ale powoli posuwamy się do przodu, pewnie dlatego, że akcja dzieje się w Australii, a dla mnie głównym atutem skandynawskich kryminałów jest fakt, że dzieją się w Skandynawii :p Trochę więc ta słoneczna aura mi doskwiera, poza tym widać, że Jo Nesbo dopiero się rozkręca, ale cóż sama sobie jestem winna, że przyjęłam taką kolejność czytania tomów o genialnym norweskim komisarzu Hole.
Co zobaczyć? Filmowe odkrycia października
Nie ukrywam, że walczyłam dzielnie, by jesienne przesilenie mnie nie położyło. Ale gdy zdarza się, że jednak przykuje mnie do fotela czy łóżka, to staram się zawsze jakoś spożytkować ten czas sensownie, czyli nadrobić filmowe zaległości. Tym sposobem skończę październik z szokująco wysokim wynikiem.
To był miesiąc świetnych filmów na Netflixie. Z polskich filmów, które mnie ujęły: Kamerdyner, Panie Dulskie, Powidoki. Jeden lekki czasoumilacz, nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością, ale dodający otuchy wszystkim zaczynającym od nowa to Miłość pod jednym dachem. Francuska wersja Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie rozwaliła mnie na łopatki! , jestem bardzo ciekawa polskiej wariacji na temat oryginału, dajcie znać czy już widzieliście?
Jestem chyba ostatnią osobą na świecie, ale zobaczyłam wreszcie Czarnobyl. To jest dobry serial, ale po recenzjach dookoła spodziewałam się kosmicznego odjazdu, a to po prostu jest dobrze opowiedziana, niełatwa historia, która wymaga sporej merytorycznej wykładni, która rzadko kiedy jest sexy na wielkim ekranie. Ale się udało. Skończyliśmy go oglądać zanurzeni w Wikipedii, doczytując jeszcze raz wszystkie niuanse dotyczące awarii, by zrozumieć dogłębnie cały problem. Bez wątpienia warto zobaczyć ten miniserial, chociaż ciężko nazwać go rozrywką. To ciężki kaliber, ale potrzebny.
Z kinowych hitów, oczywiście zobaczyliśmy Joker-a. No cóż, to nie jest łatwy film, ale wartościowy Bez względu na wszystko zobaczcie, żeby wyrobić sobie własne zdanie i uwrażliwić się na innych. To film z przesłaniem. Ciekawym filmem, dobrym do prześledzenia na dużym ekranie jest też Bliźniak. William Smith to gwarancja dobrej produkcji.
Warszawski Festiwal Filmowy
Dla mnie październik był szczególny również ze względu na Warszawski Festiwal Filmowy, który, mimo ambitnego harmonogramu, jaki sobie wcześniej przygotowałam, finalnie zakończył się dwoma seansami konkursowymi filmów krótkometrażowych.
I to był strzał w dziesiątkę! Udało nam się zobaczyć w sumie 8 produkcji, ale 3 z nich były naprawdę świetne i które zostaną w mojej pamięci na długo. Szczególnie estoński komediodramat o wiosce Viragio, gdzie z powodu przekleństwa mężczyźni nie dożywają 40 tych urodzin. Dynamiczna świetnie opowiedziana historia, która kryje w sobie wielowątkową, zamkniętą w 14 minutach fabułę. Film pozostawia nas z morzem przemyśleń i niedomówień. Bardzo polecam Wam również polską produkcję Ondine (Ondyna) reż. Tomasza Śliwińskiego, o nietypowej chorobie. Fabularyzowana historia pozwala nam zrozumieć dramat rodzica, chorego i potencjalnej partnerki. Niezwykłą wartością tych seansów była możliwość spotkania się z reżyserami i usłyszenie o ich inspiracjach, problemach, czy też motywach, które nimi kierowały przy tworzeniu filmów.
Niektóre z wywiadów, ku najszczerszemu moje zdziwieniu wpłynęły na moją ocenę filmu, np. po wysłuchaniu mało zaangażowanej i dość biernej reżyserki May’i Yadlin, autorki Fine (W porządku), zmieniłam zdanie na temat jej pracy. Przeważnie mechanizm poznawania autora i jego historii wpływa pozytywnie na odbiór dzieła, tym bardziej więc byłam zaskoczona finalnym wynikiem. Niestety, nie był to odosobniony przypadek, co tym bardziej zaskakuje. Finalnie jednak spotkania z reżyserami, mimo że nie zawsze dawały pozytywne odczucia, na pewno wprowadziły nas w stan intensywnej refleksji, zarówno nad dziełem, jak i nad samym podejściem do procesu twórczego, co zakończyło się kilkugodzinną dyskusją z moimi przyjaciółmi o tym, co zobaczyliśmy w sali kinowej. Jeśli tylko będziecie mieć okazję, oglądajcie krótkometrażowe produkcje!
Praca nad sobą i organizacja codzienności na nowo
W październiku nie było łatwo mi się zebrać do pracy, przed pracą i po pracy ( jak to mam w zwyczaju). Posiadanie małego szczeniaczka, którego najchętniej nie wypuszczałoby się z rąk, cały czas całowało i leżało z nim na podłodze, nie przyczynia się do zwiększenia efektywności, podobnie jak jesienne przesilenie i przeziębienie, które usilnie starało się mnie rozłożyć na łopatki. Na szczęście jakoś dałam radę (opublikowałam całkiem niezłą ilość postów, jak na takie przeciwności losu). W listopadzie czeka na Was cała lista merytorycznych, praktycznych postów o Svalbardzie, które udało mi się wreszcie skończyć. Będzie też wiele porad dotyczących Finlandii.
Mimo wrześniowych problemów, wróciłam do pracy nad przewodnikiem
Jak już Wam pisałam w sierpniu, mam rozgrzebane 3 tematy przewodnikowe. Mój przewodnik Śladem Jane Austen, Tolkiena i Harego Pottera jest największym, objętościowo i merytorycznie, wyzwaniem. Pozostałe to: Szkocja. Śladem Outlandera i Finlandia. Śladem Muminków i Tove Jansson. Ponieważ zacięłam się sakramencko i zupełnie nie potrafiłam ruszyć po niezłym przeforsowaniu, jakie sobie zafundowałam we wrześniu w pracy nad przewodnikiem, uznałam, że jedynym sposobem na to, by ruszyć z miejsca, będzie pchnąć temat, który mam na finiszu, bowiem od wielu miesięcy jest prawie skończony, a tym samym skończyć choć jeden z projektów, które tworzyłam równolegle. Tym sposobem udało mi się twórczo odblokować i wrócić do rytuału wstawania porannego i pracy nad tekstem. Podczas mojej wizyty w Finlandii niesamowicie posunęłam się z pracą do przodu, przede wszystkim nad praktycznymi aspektami przewodnika, co jest w nim właściwie najważniejsze. Ale o tym więcej opowiem Wam w poście o mojej wspaniałej (kolejnej samotnej) podróży po Finlandii, która dała mi niesamowitego kopa energetycznego oraz kreatywnego.
O podróży po Finlandii, która wypadła na koniec miesiąc i początek listopada przeczytacie więcej w osobnych postach. Chciałabym Wam też napisać, jak zmieniła się moja organizacja, odkąd mieszka z nami Franky i jak radzić sobie z pokusą rzucenia wszystkiego, by leżeć z nim na ziemi i tulić bez końca:)
To był wspaniały miesiąc. Mam nadzieję, że udało mi się Was zainspirować do lokalnej turystyki – bycia turystą w swojej okolicy i kulturalnych odkryć.
Dajcie znać, co Wam się dobrego przytrafiło w październiku?
Uściski
Jess
This post has already been read 2026 times!