Dziś ważny dla mnie dzień, kończę 30 lat, z tej okazji patrzę wstecz i spoglądam na minione lata i szukam pozytywów. Chciałam podzielić się dziś z Wami moimi refleksjami od serca. Listą 30 rzeczy, z których jestem dumna. Pewnie Was zaskoczę, ale w moim zestawieniu będzie dużo porażek. Czasem spektakularnych, z których wyszłam z twarzą, lub podczas których oberwałam tak, że wylizywałam rany kilka miesięcy. Czasem starcie to kończyło się totalnie nowym spojrzeniem na siebie i przyszłość. W niektórych przypadkach nie będzie przesadą stwierdzenie, że dostałam nowe życie. Każda z tych wymienionych w poście sytuacji, odcisnęła na mnie piętno, dała mi kopa, utwierdziła w przekonaniu, że mogę znieść wiele. Zapraszam Was na post od serca ku inspiracji i zmotywowaniu Was do działania. Przeżyjcie ze mną jeszcze raz 30 ważnych momentów z których jestem dumna.
Nie będę ukrywać, że kluczowy moment miał miejsce 5 lat temu, gdy w wieku 25 lat nagle w pewnym sensie straciłam dom dzieciństwa, rozwiodłam się i co najgorsze mój życiowy cel zostanie historykiem mody i wykładnie na uczelni okazał się nie możliwy z powodu nie przyjęcia na studia doktoranckie. Zostałam na lodzie, na wszystkich fronta. To był bardzo oczyszczający moment, wiedziałam, że nie wiem nic. Musze wszystko zbudować na nowo. Z wszech-stron ogarniała mnie tymczasowość i brak zaufania do tego co przyniesie jutro. Wiedziałam jedynie czego nie chce i to było moim motorem napędowy plus niedające się nasycić pragnienie odkrywania, doświadczania i nieustannej podroży. Czułam, że świat mnie woła i nie chce stabilizacji. Tak było 5 lat temu.
Zapraszam Was na trochę bardziej osobisty wpis o tym co mnie ukształtowało, z czego jestem duma mimo, ze gdy się to działo często nie widziałam rozwiązania.
Przed Wami krok po kroku 30 momentów, z których jestem dumna i które sprawiły, że jestem . Dziś szczęśliwa, spokojna i pewna siebie w miejscu, w którym jestem.
Rozwiodłam się!
Postawiłam na siebie, wygrałam życie! Jestem dumna z siebie, że udało mi się mimo presji otoczenia podjąć decyzję i wybrać siebie, zawalczyć o własne życie. To doświadczenie mnie ukształtowało, wyraźnie pokazało mi jak nie chce by wyglądało moje życie i pozwoliło stworzyć wizję i plan na przyszłość. ( tutaj macie pełną historie i post na ten temat).
Pojechałam na koło-podbiegunowe mimo, że wydawało się to największym szaleństwem.
Jeśli nie pamiętacie historii to Wam przypomnę jeszcze raz: Chłopak poznany w internecie zaproponował, że zabierze mnie w podróż życia, z dnia na dzień, muszę tylko być gotowa jutro o 4:30 rano w Gdańsku ( całą historię znajdziecie tu ) pikanterii tej historii dodaje fakt, że cały mój majątek stanowiło wówczas 1000 zł na koncie i 3 tygodnie do rozwodu, po którym miałam wyjechać do pracy za granice. Absolutnie więc nie powinnam wówczas skupiać się na wyjazdach Życiowa dewiza zadziałała Colect memories not things
Wyjechałam pracować fizycznie do Anglii i dzięki temu znormalniałam Uważam, że każdy z nas powinien w życiu mieć epizod fizycznej pracy, to daje niesamowity dystans do siebie, świata, życia, uczy tolerancji. Sam fakt wyjazdu samotnie, do obcego kraju, w nieznane miejsce z kilkuset złotymi w kieszenie jest doświadczeniem odciskającym piętno. Nie wiedziałam wtedy jak podróżować, jak się przygotować, gdzie wysiąść, nawet za bardzo jak się dogadać. Z dzisiejszej perspektywy to było bardzo odważne. Wszystkiego uczyłam się w locie. Zanim pomyślałam jak coś zrobić to wszystko juz się działo, a ja musiałam znaleźć rozwiązanie nawet nie było czasu na stres. Powiem więcej z kasą miałam tak krucho, że żeby móc kupić sobie bilet do Anglii ( z bagażem, mieć na dojazd i pierwszy tydzień życia – błogosławione tygodniówki angielskie) poszłam do złotnika sprzedaż obrączkę i pierścionek zaręczynowy. Nie ukrywam, że niszczenie go na stop sprawiło mi masę frajdy.
Zdecydowałam się wrócić do Polski po mimo braku perspektyw. Z tego jestem szalenie dumna. Poznałam dziesiątki młodych ludzi za granicą uwiązanych tam przez dobre zarobki tracących najlepsze lata życia na emigracji sprzątając, remontując mieszkania czy sprzedając w sklepach. W tej pracy nie ma nic złego ( jak wyżej wspomniałam każdy powinien tego w życiu jej zaznać) ale Ci ludzi często mieli dyplomy, aspiracje, ambicje, ale brakowało im odwagi by wrócić do kraju i zacząć pracę zamiast za 7000 zł w przeliczeniu z funtów za 1500. Ten przelicznik zamroził ich życie na dekadę, czasem i więcej, a później okazywało się, że juz za późno, juz właściwie nie ma sensu wracać. To temat na reportaż, a nie krótki ustęp w tym poście. ( zreszta trochę dobrych książek o tym powstało Angole, Ameryka.pl, Deutche Nasze… to wszystko o emigracji.) I tu właśnie pojawia się ta granica komfortu finansowego, z którego trzeba zrezygnować wyrwać się z zamiarem zaciśnięcia pasa i przeczekania by krok po kroku osiągnąć ten pułap w Polsce, czasem po kilku latach, a czasem wcale… Jednak pracując w zawodzie, wykonując pracę, która sprawia satysfakcje, zrywając z życiem w rozkroku pomiędzy światami. Cieszę, się że się na to zdecydowałam, chociaż, to był najtrudniejszy element. Powrót znalezienie pracy ( post Bądź w życiu Wojownikiem ) 176 wysłanych CV, praca za 1500 zł w Warszawie, 1,30 h godzinny dojazd w jedną stronę i jeden pokój na pół w mieszkaniu 18 metrowym z przyjacielem. A mimo to wytrzymałam. I z tego jestem dumna. Nie zapieram się, że kiedyś znów nie wyjadę pracować za granicę, jeśli sytuacja mnie zmusi to nawet fizycznie np do Norwegii. Dobrze mieć z tyłu głowy taki wentyl, że gdyby coś się stało po prostu mamy opcje i fajnie gdy nie blokuje nas brak dystansu do siebie. Gdybym miała wybrać więc jedną rzeczy, z której jestem dumna najbardziej byłby to właśnie ten epizod, decyzja o powrocie, walka o prace, przetrzymanie najcięższego okresu początkowego życia w Warszawie.
Poszłam na Terapie i wypracowałam system ochronny, dbania o siebie. Jeśli pamiętacie pisałam Wam kiedyś, o tym jak doprowadziłam się do prawdziwie emocjonalnego kryzysu, nie wiem czy depresja to będzie dobre słowo, ale napewno było to długotrwałe załamanie nerwowe. ( link Gruzja mój prywatny koszmar). Na krawędź zaprowadził mnie brak higieny psychicznej, nieustanna presja, ciagle stawiane wymagania, brak oddechu i brak umiejętność regeneracji. Na terapie poszłam niechętnie, raczej na zasadzie na złość udowodnię, że to szarlataństwo i strata pieniędzy. I juz po 3 godzinie wiedziałam, że działa, że zostanę na dłużej i że no cóż nie udowodnię, że to bulshit, ale zyskam znacznie więcej. Zostałam na rok i ułożyłam sobie wiele klocków, przede wszystkim nauczyłam się dbac o swoje psychiczne dobro, mówić nie i wyczuwać kiedy zbliża się kryzys.
Odzyskałam radość z wizyt w domu. Terapia pozwoliła mi pozbyć się lat frustracji i nadinterpretacji nieświadomych zachowań moich najbliższych. Każdy z nas jako dziecko doświadczył jakiś wychowawczych sytuacji, które wyolbrzymił w swojej głowie, terapia pozwala spojrzeć na nie jeszcze raz. Przyjrzeć się emocją i prawdziwym motywom. O tym napiszę więcej w dedykowanym terapii poście.Tu chciałam tylko napisać, że jestem niesamowicie szczęśliwa, że odzyskałam radość z bycia w domu, że pozbyłam się wszystkich żali i frustracji w stosunku do moich bliskich i dziś znów potrafię być niczym mała dziewczynka, biegająca po pastwiskach, ciesząca się z powrotu do domu . (Jeśli więc wahasz się czy powinieneś iść na terapie nie zwlekaj.)
Spełniłam swoje ogromne podróżnicze marzenie przejechałam się Koleją Transsyberyjską do Ułan Ude Spełnianie podróżniczych marzeń oddziałuje na nas przez długie miesiące a nawet lata. Nigdy nie żałuje pieniędzy wydanych na podróże! Kolej Transsyberyjska marzyła mi się od dzieciństwa. W końcu uwielbiam pociągi i bardzo chętnie zrobie to za jakiś czas ponownie!. (link kolej transsyberyjska)
Zrealizowaliśmy American Road Trip po Kalifornii Przez długie miesiące po podróży, a nawet 2 lata po podróży; cały czas wracały do mnie wspomnienia. Czasem widząc jakiś neon na ulicy, widząc urywek w filmie czy jedząc coś przypominałam sobie trip po Kalifornii i aż ciepło robiło mi się na sercu, a każda komórka w ciele zdawała się krzyczeć „o boże zrobiłaś to”! Byłaś tam! Tak więc – to moje zdanie w pigułce na temat wydawania pieniędzy na podróże, jak widać to inwestycja na długotrwałe napędzające niczym perpetuom mobile szczęście.
Gdy w coś się angażuje robię to na maksa. Terapia nauczyła mnie trochę stopować zapał, żeby się nie wypalić. Ale zdarza mi się gdy projekt ( czy to osobisty, czy w pracy) jest ciekawy przepaść bez reszty, jarać się nim i dopieszczać.
Poznałam osobiście prawie wszystkich największych Bałkańskich twórców. Gdy 4 lata temu Fahad pokazał mi pierwszy koncert bałkańskiej muzyki nie wiedziałam, że przepadnę bez reszty w tym nurcie. 2 lata później byłam już na prawie wszystkich koncertach najważniejszych zespołów, a dziś część z nich to nasi dobrzy znajomi Których poznałam siedząc na Backstagu, wspólnie jedząc pijąc i dyskutując. U Dubiozy Colectiv załapaliśmy się nawet na najnowszy klip promujący ich płytę ( ps zrobie Wam kiedyś posta o Bałkańskich zespołach, które trzeba znać i podrzucę tutaj historie związane z twórcami) . Sporym sukcesem jest dorwanie kameralnego, niszowego koncertu wielkiego Azisa bułgarskiego twórcy w polsko bułgarskiej dyskotece na obrzeżach Brukseli. . Co powinno dać Wam obraz naszego zaangażowania w temat!
Nauczyłam się kręcić vlogi i montować video. Jestem dumna z tego, że gdy postanowiła w zeszłym roku, że nauczę się kręcić video i montować je (pisałam o tym tutaj). Skupiłam się na tym i ruszyłam z tematem mimo, że ciągle się uczę idzie mi juz coraz szybciej. Niedługo wrzucę na kanał kilka kolejnych odcinków z podróży i polecenia książek.
Odwiedziłam ponad 65 krajów, większość z nich wielokrotnie, a każdą z podróży sfinansowałam sobie sama ( no oprócz szczęśliwego trafu na koło podbiegunowe w najmniej oczekiwanym momencie życia). To daje niesamowitą satysfakcje! I radość z odkrywania nowych miejsc. Poczucie, że wiem jak wyglądają miejsca, które ukształtowały naszą kulturę oraz pop-kulture, jest niesamowitym impulsem napędzającym do działania i dodającym pewności siebie.
Jestem dzielna i konsekwentna w szaleństwie. Spałam niezliczoną ilość razy sama na najróżniejszych lotniskach świata, dworcach, przystankach czy nawet ławkach na ulicy:) Gnana pragnieniem byle coś odkryć tutaj post o tym. ( najdziwniejsze miejsca w których spałam link). Wiecie, że po latach najlepiej wspomina się właśnie takie doświadczenia.
Odwiedziłam wszystkie miejsca z mojej bucked listy literackich marzeń (no dobra została mi tylko Wyspa Księcia Edwarda w Kanadzie czyli dom Ani z Zielonego Wzgórza). To były moje największe marzenia, dotknąć stolika Jane Austen, przejechać się trasą Harrego Pottera po Szkocji, pobiegać po wrzosowiskach i odwiedzić dom Sióstr Bronte ( do dziś gdy o tym myślę towarzysza mi niesamowite emocje i wzruszenie). A lista tych marzeń była długa. Każda z tych podróży było niesamowicie inspirująca na bieżąco o niektórych z nich możecie czytać w postach z cyklu podróże literackim tropem.
Jestem w szczęśliwy, kilkuletnim związku. Bycie w związku i do tego szcześliwym, to ogrom pracy. Nad sobą, nam nami, nad relacją, nad podziałem obowiązków i nie zatracaniu siebie we wspólnej relacji z jednoczesnym poszanowaniem partnera i cieszeniem się z bycia razem. Wcześniejsze złe doświadczenia pokazały mi czego nie chce, ale prawidłowy wzorzec musiałam wypracować na nowo, ucząc się tego trochę w biegu, a trochę na zasadzie prób i błędów i na terapii, pracując nad tym by być dobrym dla siebie i partnera. I gdy dziś patrzę na naszą relacje wiem, że działa super bo obydwoje włożyliśmy w nią sporo pracy. Stawiając na wspólne wartości – wolność, przestrzeń dla siebie i wspólne pasje.
Dla przypomnienia dwa posty o związkach
Być w środku blogosfery. Poznałam najlepszych ludzi na świecie, blogosferę i youtubosferę od środka. Setki świetnych ludzi z internetowego świata to moje ziomki w realu i z tego cieszę się niezmiernie. Jeszcze kilka lat temu to byli ludzie znani tylko z ekranu telefonu i komputera dziś są to kontakty (często bardzo bliskie!) w telefonie
Mam prace marzeń w agencji reklamowej i robię takie rzeczy jakie mogły mi się śnić. Należę do grupy ludzi zadowolonych ze swojej pracy. Powiem więcej- jarających się nią! Ja naprawdę ciesze się gdy rano dzwoni budzik! Nie raz i nie dwa robiłam projekt z wypiekami na twarzy i krzyczałam ze szczęścia, gdy okazało się, że robimy coś zajebistego, ( ale żeby dojść do miejsca w którym jestem dziś musiałam trochę powalczyć tutaj post o tym, dlaczego warto być fighterem link) . Niech to jest dla Was przykładem, że można trafić dobrze, że są miejsca w których praca to przyjemność mimo, że rzadko kiedy są wolne przebiegi to jednak większość projektów cieszy!
Nie zostałam doktorantką i jestem z tego dumna. Jestem dumna, z tego, jak poradziłam sobie, z tym zakrętem życiowym i jak w perspektywie kolejne decyzje okazały się słuszne. Jak pamiętacie, nie dostałam się na doktorat, bo przyszłam z gotowym tematem, co więcej 7 stronicową bibliografia źródłową i konspektem pracy ( nic z tych rzeczy nie jest wymagane na rekrutacji) podczas rozmowy opowiedziałam o całym swoim planie na prace i zaprezentowałam 1 20 minutowym słowotoku wadzę o temacie ( z pogranicza socjologiczno- historyczno- modowego). Po moim wywodzie dostałam pytanie „Moda ale po cóż będzie pani pisać o modzie, kogo to interesuje?” Orzekł stary profesor w marynarce z lat 70, która zdradzała jego modowe preferencje. Dostałam zero punktów za rozmowę kwalifikująca, ( tą podczas, które prezentowałam konspekt i źródła) . Tylko tu mogli dać mi konkretną liczbę punktów resztę warunkował srogi system (a tak moja świetna średnia i punkty za publikacje, równiez te z PWN-em czy w konferencje miedzynarodowe były nie przesuwalne). Na doktorat dostało się kilka osób bez pomysłu na prace, chętnie wykonujących polecenia promotora, przede wszystkim piszących o Śląsku. Ta sytuacja wiele mnie nauczyła, przede wszystkim, była lekcją pokory i dowodem na to, że nie zawsze wygrywa najlepszy. Pokazała też – inną stronę instytucji, której chciałam powierzyć życie… Na szczęści nie doszło do tego. ( tutaj link do posta Dlaczego nie zostałam doktorantką) . Nie będe tu kozaczyć, to był cios w samo serce, a życie rozsypało mi się w tamtej chwili w drobny mak. Ale to była dobra lekcja. a ja jestem dumna z tego jak sobie z nią poradziłam.
Mam Wspaniałych Przyjaciół.Od nastu lat mam tych samych przyjaciół, najbliższych, najważniejszych ludzi wokół siebie. Cokolwiek się dziej są, zawsze! Nawet jeśli nie mieszkają w moim mieście, a czasem i kraju. To podstawa egzystencji mieć ludzi, którzy znają wszystkie Twoje wariactwa i mimo to cały czas są z tobą! Na dobre i złe!
Poznałam setki nowych ludzi w Warszawie.Dumna jestem tez z tego, że z czasem przybyło trochę nowych, również bliskich którzy nieźle sprawdzają się w bojach. Jestem zaskoczona ilu ludzi poznałam przez ostatnie 5 lat życia w Warszawie i ilu zostało w tym, życiu na wiele lat. Z iloma utrzymuje kontakt, to wspaniałe miasto wspaniałych ludzi!
Jestem na TAK! Jestem dumna, że przez ostatnie lata, cokolwiek by się nie działo niczym Jammie Carry, gdy miałam przeżyć coś nowego, krzyczałam – jestem na Tak i podejmowałam się nowych wyzwań tylko po to by sprawdzić, czy faktycznie warto w to inwestować więcej czasu, tym sposobem mam na koncie sporo doświadczeń, robiłam wiele rzeczy i dziś łatwiej mi określić co lubię, czego nie i w co chce wchodzić, a na co szkoda mi czasu. Dzięki temu, udało mi się sprawdzić najdziwniejsze karnawały, parady, imprezy uliczne, święta narodowe, bo chciałam zobaczyć je z bliska, mieć własne zdanie i poczuć się częścią świata, lokalne społeczności itd. ( dia de los muertos, halloween w Ameryce, St. Patric w Irlandii, Mecz Islandia Nigeria w Rosji na Mistrzostwach Świata, Karnawał w Dunkierce, Las Fallas w Walencji itd..) .
Angielska Emigracja – życie na pełnych obrotach. Motywacja by odkrywać więcej. Podczas mojego prawie roku w Anglii, zawsze gdy mi się nie chcialo powtarzałam sobie :” „jesteś tym co robisz” – a aktualnie jedynie sprzątasz, wiec jeśli nie zbierzesz swojej dupy za 3 sekundy i nie ruszysz odkrywac miasta, zdobywac nowych doswiadczen, uczyc w polskiej szkolej i poznwac ludzi – to zostaniesz tylko sprzataczką, jesli to ci odpowiada w porządku.. Tak wyglądała moja motywacja. Tym sposobem załamywałam czasoprzestrzeń. Zajrzałam do każdej dziury, znam każdą dzielnicę, odwiedziłam większość muzeów i „zjadłam pół Londynu„. Pisząc bloga, pracując fizycznie po 9-10 godzin i dorabiając w polskiej szkole sobotniej. Tylko raz zostałam w domu, gdy drzewo zablokowało trakcje kolejowe i nie zdążyłam na busa do Bath. Ten prawie rok był hiper intensywnym okresem w życiu i szalenie dobrze go wspominam. ( Jak wyglada praca w Polskiej szkole)
Jestem u siebie. Wszędzie. Mam taką przytajoną umiejętność, że obojętnie gdzie się znajdę umiem poczuć się u siebie, odkryć dom, znaleźć własne ścieżki, poznać nowych ludzi. I jestem mega dumna z tego uczucia, że gdziekolwiek nie rzuci mnie los będę potrafiła się odnaleść, a przynajmniej przetrwać i się przystosować.
Jeśli czegoś chce to po prostu to robie!Jestem dumna z tego, że jeśli czegoś chce to po prostu to robię. Potrafię postawić cały świat na głowie, żeby to dostać. Przykład wyjazd do NY. Uznałam że tego chce i to zrobie i sama 3 tygodnie spędziłam w podróży. ( dlaczego czasem warto podróżować samemu)
Zrobiliśmy objazd po Azji Wschodniej Zrobiliśmy objazd Azji, przeżyliśmy wypadek i się nie pozabijaliśmy z emocji ( link jak się nie rozstać w podróży). To traumatyczne doświadczenie, które pokazuje kim jesteś, jak działasz w największym stresie.
Mam swój styl. Kocham swoje ubrania. Należę od lat to tej grupy kobiet, które nigdy nie mówią, że nie maja się w co ubrać. Powiem Wam więcej uwielbiam swoje ubrania, często latem tęsknię za moimi jesiennymi stylizacjami i kochanymi swetrami, a zimą przemycam do strojów letnie sukienki bo nie mogę się doczekać aż je ubiorę. wypracowałam sobie system, wiem co jest chwilą fascynacją, a co zaowocuje wieloletnim związkiem, tym sposobem bez ogromnych nakładów finansowych mam super zaopatrzoną szafę i zwyczajnie w świecie codziennie rano cieszę się, że mogę ubrać moje ubrania. Napisze Wam za jakiś czas o tym jak tego dokonać więcej. ( link, mój modowy dekalog, jak zbudować bazę w swojej szafie)
Zjedz tą Żabę.Pokonałam paskudny nawyk odkładnia rzeczy na ostatnią chwilę, powiem więc nauczyłam się robić wszystko co nieprzyjemne, złe, przerażające w pierwszej kolejności. tak więc telefon to niedobrego klienta, złe wieści, niedowiezione KPI itd… od tego zaczynam dzień, a później idzie juz z górki. Uwielbiam ta metodę.
Potrafię cieszyć się z małych rzeczy. Mimo wielu wielkich radości, potrafię każdego dnia cieszyć się z rzeczy małych. Frajdę sprawia mi kanapka studencką od Pana Kanapki ( bo na nie-legalu jem białą bułkę z masłem i grubo krojonym serem żółtym) ciesze się każdym dniem z temperaturą ok 16-21 stopni, z wizyt w domu, z jazdy pociągiem, z dobrej książki z pysznej kawy i z letniej burzy. Udało mi się zachować dziecięcą radość, którą w sobie pielęgnuje i tego tez Wam życie i polecam!
Znam siebie. Zajęło mi to kilka lat, ale teraz dokładnie wiem, co lubię, czego nie, w czym się odnajdę a w czym się zatracę. Nie musze podążać za niczyimi radami, bo sama doskonale wiem, co sprawdzi się u mnie. Jak na dłoni widziałam to w podróży w pojedynkę, gdzie sukcesywnie rezygnowałam ze standardowych atrakcji, bo wiedziałam co dla mnie jest ważne ( mimo, że niektóre wybory były mało popularne). Gwizdam na to Przykład 10 najważniejszych momentów z Nowego Jorku ( link)
Jestem dumna z swoich zmarszczek. Przeczytałam ostatnio, że zmarszczki w okół oczu stanowią o udanym, szczęśliwym życiu. Tak tez czuje i tak się postrzegam ( ale hola hola ten stan, rzeczy które mam na dzień dzisiejszy juz wystarczy ). Mimo miłości do Jasnorzewskiej nie podziela jej poważnej miny, która miała ją przez lata uchronić przed zmarszczkami.
Jestem świadoma swoich wad i słabości Nad częścią złych nawyków udało mi się zapanować, wprowadzając nowe ( dobre nawyki, które warto wprowadzić post). Część z nich musiałam zaakceptować. Wiem, że z moimi zdolnościami analityczny nie zostanę programistą, nie pcham się też na tłumacza mając z tyłu głowy jak sukcesywnie idzie mi nauka języków obcych 🙂 nie frustruję mnie to już. Nie wypominam sobie tego. Po prostu skupiam się na mocnych cechach i od lat krok po kroku ogarniam Chaos.
Lubie siebie, akceptuję swoje ciało. Na terapii nauczyłam się przestać być dla siebie katem i oprawcą, najgroźniejszym i bezlitosny sędzią dla którego zawsze efekt jest niewystarczający. Nauczyłam się traktować siebie samą jak moich przyjaciół szczerze, z dosadnym feed back-iem ale po partnersku. Wspierając nie tlamsząc. To niesamowicie ciężki proces. Ale właśnie dla tej umiejętności warto iść na terapię. Pogodziłam się z tym jak wyglądam. Potrafię podkreślać atuty i zatuszować mankamenty, ale się też ich nie wstydzę. W końcu widzicie, że nagrywam storys jak najęta mimo, że widać tam moje krzywe dolne zęby.
3 razy nieudany biznes. Malo kto tutaj wie, że trzy razy startowałam zwlasnym biznesem. Trzy razy zaczyna łam od nowa. Dwa razy był to sklep online z vintage odzieżą oraz awangardowymi dodatkami. Pierwszy sklep założyłam w najdłuższe wakacje w życiu czyli zaraz po liceum. Drugi lepszy bardziej funkcjonalny 3 lata później. Dziś widzę, że obydwa miały ogromny potencjał i wcale na nich nie straciłam, wiedzę z tych niepowodzenia kumuluje i kiedyś jeszcze raz spróbuję z czymś swoim. Od kilku lat mam w głowie takie marzenie. 2 lata temu wystartowalidmy z try alternative czyli wyjazdów eventową firmą zarejestrowaną w rejestrze turystycznym. W ramach tej firmy zrobiliśmy kilkanaście genialnych imprez. Pierwszych Orientalnych w Warszawie polecanych nawet przez Muzeum Azji i Pacyfiku. Nie żałuję niczego! Wszystkie te doświadczenia były genialne i mimo, że ciężko przyznać się do błędu dzisiaj po sumiennym rachunku sumienia wiem dokładnie co w przyszłości powinnam zmienić by tym razem wszystko działało bez zarzutów.
Przekonałam rodzinę do podróży. Komu się wydaje, że wyniosłam podróżniczego bakcyla z domu jest w błędzie. Ciekawość świata, inspiracje -tak. Ale nie odwagę by robić to samemu. Może nieco od mojego Taty, ale Dziadek, który mnie wychowywał, gdy rodzice pracowali, mimo że wpoił mi radość ze zdobywania wiedzy nigdy nie mówił idź zdobywaj, odkrywaj. Raczej gdy mówiłam, że gdzieś jadę pytał czy nie lepiej zostać w domu. Po kilku latach stawiania na swoim, moich opowieściach pełnych ekscytacja wszyscy domownicy przekonali się co daje mi radość. Od 2 lat Dziadek przez telefon rozmawia ze mną głównie o podróżach. A dziś nawet życzył mi wielu w nowe wspaniałe miejsca. To dopiero sukces!!!
Jestem dumna z tego, że mogłam stworzyć tą listę.Wszyscy wiemy, ze najłatwiej przychodzi nam obwinianie siebie, wyszukiwanie problemów, błędów, niedociągnięć potknięć, ostatnie lata pracy nad sobą, walka z wewnętrznym krytykiem i oprawcą pozwoliła mi dostrzec w swoim działaniu, pracy i życiu więcej pozytywów. Nauczyłam się cieszyć z tego co mam i być dumna z swoich osiągnięć. Tego Wam życzę kochani, żebyście potrafili spojrzeć na siebie łaskawszym okiem.
A teraz każdy z Wam zrobi to ćwiczenie samodzielnie. Niesamowitego kopa daje poczucie, ze tyle wartościowych rzeczy, z których możemy być dumni wydarzyło się w życiu. Taka lista może być niezłym motywatorem w gorsze dni.
Inne urodzinowe wpisy: na 28 urodziny/ na 29 urodziny
pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 11334 times!