PODRÓŻE REFLEKSJE

Najdziwniejsze miejsca, w których spałam.

11 lutego 2017
Jak to możliwe, że niektórzy podróżują tak dużo? Skąd mają na to pieniądze? Jak to organizując? Na pewno jest tu jakiś przekręt. A no właśnie! Jest! Trzeba umieć pójść na ustępstwa, zrezygnować z pewnego standardu na rzecz przyjemności częstszego podróżowania. Gdy zaczęłam podróżować tak naprawdę, czyli zaraz po rozstaniu z moim były mężem. Rzuciłam się wir życia, chciałam zobaczyć wszystko i wszędzie, a studencki budżet jak wiadomo to naprawdę niewiele. Na czym można zaoszczędzić najlepiej? Oczywiście na transporcie, polując na super tanie loty, tanimi liniami, ale też i na noclegu. Dziś myślę o tych czasach z rozrzewnieniem, bo trochę chyba już się zestarzałam i od czasu do czasu zależy mi na jakości miejsca, w którym śpię, chociaż nadal uważam, że dobry nocleg na lotnisku nie jest zły :). Dziś raczej szukam okazji, by znaleźć dobry nocleg w dobrej cenie z dużym wyprzedzeniem, do tego trzeba było jednak nabyć trochę obycia w podróży. Postanowiłam je spisać zanim  zapomnę, że te szaleństwa naprawdę mnie się przytaiły, zapraszam pośmiejcie się ze mną z mojego młodzieńczego podróżniczego szaleństwa, które będę wspominać długie lata:)
Opowiem, Wam dziś o najdziwniejszych miejscach, w których spałam, przez ostatnie cztery lata, choć tak naprawdę, większość historii pochodzi z czasów mojego Gap Year, czyli londyńskiej emigracji. Gotowi?
Lotniska. czyli Angielski Menel.
Przez niemal rok mojego Angielskiego żywota spałam 13 razy na Londyn Stansted, miałam tez jeden epizod na Londyn Luton, za każdym razem samotnie.  Stąd, na Stansted miałam już nawet swoje ulubione miejsce.Wiąże się z tym pewna zabawna historia..
Wracałam z Polski, po moich urodzinach, wymęczona i nieszczęśliwa, uznałam (zgodnie z moimi ówczesnymi nawykami) że mam prawo się wynagrodzić. O 23:50 zamawiając sobie lody z polewą w Burger Kingu na lotnisku, gdy usłyszałam, że pracują tam Polacy, zaczęłam żywszą rozmowę, chwaląc się, że to moja 10 noc na Londyn Stansted ( zliczając ostatnie miesiąc, faktycznie była). Mina obsługującego mnie chłopaczka była bezcenna, przejął się moim losem, uznając, że jestem biedną, bezdomna Polką, której nie udało się znaleźć pracy ani lokum do spania, dlatego zmuszona jest mieszkać na lotnisku. Na nic nie pomogły moje tłumaczenia, biedny powiedział że mam sobie usiąść, a on zniknął na zapleczu, po chwili zjawił się z paczką prażonego sera i cebulowych krążków, czy czegoś w tym stylu. Tłumacząc i przepraszając, że nic więcej nie ma… Mimo moich tłumaczeń i zapewnień, że wszystko w porządku, ze ja tylko.. Przepraszał mnie cały czas, ze nie może mi bardziej pomóc, uznałam, że nie ma sensu wyprowadzać go z błędu. Nie chciałam mu łamać serca przyjęłam to wszystko i zrobiło mi się mimo całej tej kuriozalnej sprawy miło, że mimo, różnych sytuacji pomiędzy Polakami na wyspie tu spotkałam się z taką empatią, pomijając oczywiście fakt, że zostałam uznana za bezdomną.
Tak więc, na wszelki wypadek nie chwalcie się swoimi lotniskowymi liczbami, można to opatrzenie odebrać.
Szkocja- Edynburg
Na lotnisku w Edynburgu odkryłam, że taśmy transportujące bagaże (które nocą są nieczynne) są genialnym miejscem do spania. Genialne odkrycie, po kilku minutach drzemki, ukrócili ochroniarze, którzy wyprosili mnie z tego zacnego legowiska. Ostatecznie rozłożyłyśmy z Moimi przyjaciółkami karimaty i spaliśmy w śpiworach na podłodze, ponieważ szkocka telewizja kręciła wówczas jakiś dokument o bezdomnych, nakręciła nas uznając, że będziemy dobrym kontentem:)
Tak więc zostałam na wyspie bezapelacyjnie zaklasyfikowana jako wędrowny bezdomny.
Walia
Dobrze, że nikt nie zarejestrował, mojej nocy w Burger Kingu w Cardiffie, doby w której zobaczyłam upadek ludzkości i brzask po Armagedonie. ( link do posta cz 1 i cz. 2).  Historia z Cardiffu to niekończąca się opowieść o najgorszych noclegach w mojej historii, o tym jak nam było zimno, jak nie miałyśmy się gdzie zatrzymać bo nie fortunnie trafiłyśmy na międzynarodowe rozgrywki w Rugby i jak próbowałyśmy spać w McDonaldzie, Burger Kingu a na koniec po wyproszeniu nas przez sprzątających nad ranem z Fast Foodu usiadłyśmy na ławce i  przykryłyśmy się na ulicy kocem i ręcznikiem, a pewien Afroamerykanin wrzucił nam do kubka po kawie funta! To był juz szczyt mojej Angielskiej bezdomności:)
Megabus.
W Polsce mamy PolskieBusy i inne cuda, w Anglii jest poczciwy MegaBus, w którym pełniłam role naczelnego śpiocha, wykorzystując go na różnych trasach, również podczas podróży do Amsterdamu, Brukseli czy Paryża.
Kopenhaga i Gruzja
Wracając jeszcze do wątku lotnisk, muszę wspomnieć o Kopenhaskim, najlepszym lotniskiem na jakim przyszło mi spać jest bezdyskusyjnie to w duńskiej stolicy, przygotowane na przesiadki i drzemki pasażerów. Wyposażone jest w leżanki ze skóry, na których można się kulturalnie wyspać! Brawo! Równie dobry standard, skórzane sofy i fotele bez podłokietników (gdy zaczniesz spać na lotnisku zrozumiesz jakie to ważne) ma lotnisko w Gruzji w Kutaisi, które niedawno zostało oddane do użytku i wygląda bardzo nowocześnie. Pisze o tym, bo w kontraście z biednym krajem jest to mocno zaskakujące, co prawda noclegi u Gruzinów są bardzo miłe i pozwalają poznać ich kulturę, ale zestawienie ich codzienności z tym lotniskiem to mały kosmos.
Nordkapp
Podczas mojej podróży za 15 Euro na koło podbiegunowe, spałam przez większą czasu, na fotelach cudownego Kultowego Ikarusa, lub na podłodze cudnego wehikułu. Nie ukrywam, nie raz było cholernie zimno! Podczas powrotu spaliśmy pod sochami na promie Steny Line, to było jedno z lepszych miejsc do spania.
Oslo.
W Oslo jest cholernie drogo, tu miałyśmy okazję spać w akademiku studenckim, korzystając z gościnności Kolegi ze studiów Grzesia! Chwała mu za to bo w innym przypadku, na pewno byśmy w Oslo zbankrutowały. Sama idea noclegu w Akademiku była ciekawym doświadczeniem, bardzo polecam:) Więcej pisałam o tej podrózy tu w 4 postach: Oslo
Rosja
Noce w pociągu kolei transsyberyjskiej to przyjemność i wcale nie o nich chciałam tu opowiedzieć, jak opisywałam kilka tygodni temu – możemy je podzielić na 3 rodzaje, ja spałam w dwóch niższych klasach: Plackarta i Kupiejny. (link) Trzy lata  wcześniej, miałam okazje odwiedzić Petersburg, gdzie po raz pierwszy testowaliśmy Couschsurfing. Mając okazje poznać dwa odmienne bieguny społeczeństwa rosyjskiego, ale też dwa zupełnie różne typy goscinności. Żora, artysta z bogatej rodziny, udostępnił nam pokój, który do dziś pamiętam jako jedno z wyraźniejszych wspomnień tej podróży. Była to jego graciarnia z czasów nastoletnich, z malunkami na ścianach, książkami i płytami na podłodze, miedzy tymi kupkami układałam się na ziemi w śpiworze lawirując miedzy kotami kurzowymi cos wspaniałego! U Nikity i Nasti było milutko, nie licząc 8 kilowego kota który przywalał mnie (alergika) w nocy! Hości zaś karmili nas 3 daniowym obiadem o 1 w nocy, ucztowanie kończyło się o 3 nad ranem zanim udało nam się zasnąć tak objedzonym zaczynało świtać! 

Islandia.
Na Islandii, spałam TYLKO w dziwnych miejscach, najnormalniejszym z nich wszystkich był samochód, w którym zmarzłam na kość! Uwielbiam noclegi z Arbnb, gdy mogę poznać tubylców bliżej, ten na Islandii był jednak niezwykle nie trafiony! Chociaż, z dzisiejszej perspektywy to jedno z bardziej emocjonujących wspomnień. Mieszkanie do którego trafiliśmy było tak cholernie brudne, a my tak bardzo nie mieliśmy żadnej innej opcji noclegowej, że musieliśmy tam zostać.  Nie jestem typem księżniczki, niewiele rzeczy mnie brzydzi, ale jeśli mnie już odrzuca, to znaczy, że mamy tu stadium krytyczne. Razem z Moimi przyjaciółkami na nadwątlonym materacu, ułożyłyśmy wszystkie reklamówki jakie miałyśmy z sobą, na to nasze kurtki, ręczniki , na to koce i dopiero śpiwory, żeby tylko przetrwać. Islandia jest mała a przed bumem turystycznym infrastruktura turystyczna była maleńka, szokiem było dla nas, że nie było nic! Dosłownie nic do zgarnięcia, nawet w wysokiej cenie. W dalszej trasie zdążył nam się nocleg w cudnej chatynce, z widokiem, na rzeczkę, pomijając fakt, ze można było się umyć z w wiadrze w stodole, albo zastosować metodę mycia w umywalce, znaną mi z czasów harcerskich. Wszystko byłoby super i to miejsce jest naprawdę godne polecenia, a widok na rzeczkę płynąca w dolinie niezapomniany, gdyby nie fakt, że właśnie mieliśmy do czynienia z aferą ostatniego roku, największą sensacją na Wyspie, wyławianiem ciała poszukiwanej dziewczyny- na wprost naszych okien. Kolejne noclegi to kempingi, w których mieliśmy prysznice na monety, ile monet tyle minut. A ja rozkosznie przezywałam czerwcowe febry w samochodzie, z powodu nerek i pęcherza nie mogą spać na zimny ( 0 stopni) Islandzkim, czerwcowym gruncie w namiocie.
Szkocja
W niewielkich państwach, które są górzyste i dzikie, o tani nocleg nie jest łatwo, a to co nam zostaje w i tak mocno zawyżonej cenie nie wzbudza raczej zachwytu.  Tu nie obyło się bez noclegu na lotnisku i 18 osobowym mieszanym dormitorium, jeśli mam być szczera synonimem wszystkich angielskich noclegów jest przenikliwy chód i dreszcze, takie mam tez wspomnienia z pięknej Szkocji i północnej Anglii.
Harcerskie czasu
Sięgając pamięcią dalej zdarzyło mi się jako nastoletniej harcerce, spać na pięknej polanie otoczonej lasem na wygodnej kanadyjce i obserwować sierpniowy deszcz komet, w tych samych czasach, spałam również w jaskini ( to było kilka lat przed tym gdy zobaczyłam, film „Zejście” po nim bym się na to nie odważyła. W tamtych bajecznych czasach, miałam tez przyjemność spać na baszcie wieży średniowiecznego zamku, w nocy razem z całym rynsztunkiem skradając się po metalowej drabinie na jej szczyt, umykając czujnym oka strażnika parku w Smoleniu.
Niezapomniana noc w foto budce, czyli mrożącą krew w żyłach opowieść z Belgravii na koniec
Na koniec opowiem Wam historie, której w obawie, że moje rodzina, gdy tylko ją odwiedzę zatrzaśnie mnie w szafie, do tej pory na blogu nie opowiadałam. Pochodzi z samych początków mojego Angielskiego życia, z listopada 2013 roku. Niech Was więc nie zdziw mój brak rozwagi.
Raz jeden na początku, chciałam przechytrzyć system i uznałam, że zamiast spać na lotnisku, zwyczajnie pojadę późnym wieczorem z Lotniska na Dworzec kolejowy Viktorii i tam nawet jeśli nie będzie pociągu, spokojnie się prześpię. Z tym spokojnie nawet w wyobrażeniach bym się nie spieszyła, ale to co spotkało mnie w rzeczywistości naprawdę mnie zaskoczyło.  Trafiłam na dworzec grubo po północy, padało ( kogo to dziwi w Anglii?) w chwili, której chciała skręcić po dworca, wybiegł z za rogu obdarty facet, a za nim drugi goniąc go z kawałkiem deski, wykrzykując rasistowskie obelgi wpadli do skweru a za nimi ochrona. Nieźle zapowiadała się ta noc. Na Victorii jest cholerny przeciąg, siąpi niezwykły chłód bez względu na to gdzie sobie siądziesz. Oczywiście najwcześniejszy pociąg do mojej dzielnicy jest o 5:50 mam wiec jeszcze pięć godzin. Usadowiłam się na ławce, owinęłam wszystkie swoje bagaże i na moment zmrużyłam oczy, ochrona obudziłam mnie mówiąc ze niestety zamykają. ZAMYKAJĄ! Tego nie przewidziałam, nawet w najgorszych koszmarach. Od 1 : 30 do 4 dworzec jest zamknięty. Na zewnątrz listopadowy chłód i mżawka, ja z walizką, bez szansy by cos znaleźć bez Internetu, bez miejsca w okolicy otwartego 24 h i bez sił by krążyć i szukać. Usiadłam wiec na drewnianej ławce przed wejściem, chwilę później dosiadł się do mnie, pewien Afroamerykanin, jak się później okazało z Ghany. Podszedł do mnie z Biblią w ręce uznałam, więc, go za mało groźnego, zresztą siedziałam w publicznym miejscu, przynajmniej jego towarzystwo pozwoli mi zabić czas. Ten miły człowiek zaprosił mnie na msze gospel, gdzie śpiewa i opowiadał o swoim życiu i zwyczajach w Ghanie, nie wiem co mnie podkusiło (chyba nuda i chłód) ale wyciągnął mnie na spacer po Belgrawii. Była 3 w nocy, a ja tyle co zobaczyłam pierwszy sezon Sherlocka, w który trup suto się ścielę na ulicach tej dzielnicy. No cóż. Po godzinie rozmowy i spacerze uliczkami pełnymi gregoriańskiej, bajecznej zabudowy, padło pytanie – ile mam lat? Śmiechy, hihi, że to nie grzeczne itd. On jednak naciskał z pytaniem, po czym pytał inaczej, -ale jesteś pełnoletnia? (ja na niego taaakie gały!), a on tłumacząco odpowiada, -bo wiesz, że w tym kraju, sex z niepełnoletnimi jest zabroniony. Ponieważ nic innego mi nie zostało, wydarłam się na niego, że chyba mu się coś pomyliło, i w te pędy z walizką pobiegłam na dworzec. On biegł szedł ze mną, ale ja mimo, ze nie lubię być niegrzeczna, starałam się go ignorować, na moje szczęście, właśnie otworzyli dworzec, usiadłam na ławce i starałam się zasnąć, usiadł koło mnie i dalej czekał, chociaż nie wiem na co.. Gdy na chwile zniknął, wykorzystałam moment i schowałam się w budce do robienia jednorazowych zdjęć. Fotobutki mają takie genialne zasłonki, wsunęłam tam swoja walizkę, na którą oparłam nogi i nareszcie od 7 godzin uciekłam przed wiatrem i przeciągiem. To był ostatni raz, gdy zlekceważyłam nocleg na lotnisku. Rzecz jasna pan z Ghany już mnie nie znalazł.
Uff! Dwa wnioski i Piramida Maslowa
Teraz myślę o tym wszystkim ze sporym rozrzewnieniem, to spore szaleństwo, przede wszystkim fakt, że większość z tych rzeczy zrobiłam podróżując samotnie. Dzisiaj nie zrozumcie mnie źle, nadal nie wzbraniam się przed darmowym noclegiem, lubię couchserfing, jeśli przyjeżdżam późno i do miasta jest daleko, a ceny zaporowe, to nie wgardze noclegiem na lotnisku, ale ponieważ pracuje i to dużo, czasem przemawia przeze mnie zwykła chęć odpoczynku i odrobiny komfortu. Odkrywam więc, nową jakość podróżowania, w wybieraniu miłego noclegu, z ładnym widokiem z śniadaniem w cenie i prywatnym pokojem. Co jakiś czas jednak takie szaleństwo nie zaszkodzi. Wszystko zależy od celu i długości podróży no i nie da się ukryć od cen jakie zastajemy na miejscu. Często jednak wybór miejsca, rzutuje na cały wyjazd. Niewyspani, zmęczeni, jesteśmy mniej odporni na zimno, wiec często również zmarznięci, zaburzamy całą piramidę Maslowa i zdarza się, że wracamy zupełnie zniechęceni i zrażeni do nowo odwiedzonym miejscem. Przez kilka lat w ten sposób wspominałam Brukselę, która później przy zupełnie innym komforcie okazała się totalnie innym miastem. Ciekawe, czy kiedyś tym sposobem odczaruje sobie Cardiff?
Z tego postu płyną dwa wnioski, pierwszy może być inspiracja dla wszystkich, którym się wydaje, że bez większej kasy nie można podróżować, jak widać dla chcącego nic trudnego. Inna kwestią, którą wyniosłam jako doświadczenie ostatnich lat, to fakt, że czasem warto dołożyć kilka złotych, by miejsca, które odwiedzamy kojarzyły nam się dobrze, a my po powrocie tryskalibyśmy energią z ładowanymi bateriami to lekki zwrot w stronę Slow Travel, o którym jeszcze nie raz opowiem.
Jakie są Wasze ekstremalne miejsca, w których spaliście?Podzielcie się ze mną umieram z ciekawości:)
pozdrawiam ciepło

This post has already been read 4751 times!

You Might Also Like