Nigdy nie opowiadałam Wam o mojej podróży po Gruzji. Przypadek? Absolutnie nie. Przez długi czas chciałam zapomnieć, że w ogóle ten kraj istnieje, tak bardzo źle kojarzyło mi się to miejsce na ziemi. Co się stało i dlaczego już jestem gotowa by o tym opowiedzieć, dowiecie się z posta. Będzie o piramidzie Maslowa oraz prawdziwym Wschodzie. To będzie wpis osobisty, wrażliwym radze opuścić w tej chwili bloga. Gotowi?
W poszukiwaniu wschodu
Za każdym razem gdy wracam w opowieściach do podróży po Rosji, ludzie pytają mnie często, czy wschód jest faktycznie tak dziki, brudny i nieokrzesany, jak na youtubie można podejrzeć np. na Kanale Rosja to nie kraj to stan umysłu. Długo kręciłam głową z niedowierzaniem, pobłażliwie uśmiechając się i mówiąc, że to raczej nasze wyobrażenia o wschodzie niż sam wschód. Tak było dopóki nie odwiedziłam Gruzji, dziś gdy ktoś zadaje mi to pytanie -mówię bez zająknięcia, nie Rosja jest czysta i przyjemna, ale jeśli chcesz zobaczyć prawdziwy wschód, z całym ciężarem stereotypów. Biedą, brudem i niechlujstwem, które mamy w swojej wyobraźni na temat wschodu jedź do Gruzji.
To jedyny kraj, w którym widziałam tuż przy lotniku (na trasie z lotniska do Kutaisi na odcinku 20 kilometrów) ciągnące się śmietniki, wy-złomowane samochody i inne graty porozrzucane dumnie przy głównej arterii, jakby miały od razu uświadomić wizytatorów o co tu chodzi.
Piramida Maslowa a Podróże
Przed wyjazdem do Gruzji, dwa lata temu, byłam w koszmarnym stanie psychicznym, pracowałam w sprzedaży, z bardzo wysokim targetem, a produkt, który musiałam sprzedawać pozostawiał wiele do życzenia. Szef był raczej z gatunku tych, jakby to Ania z Zielonego Wzgórza powiedziała – Nie znających Józefa” i nie było nam szczególnie razem po drodze. Ciągnęła się za mną lista niezałatwionych spraw, brak radości czy nawet satysfakcji z wykonywanej pracy. Doszłam do punktu granicznego wyczerpania, w którym wszystko czego chciałam wówczas od życia to leżeć bezwładnie i wpatrywać się w sufit, tak bardzo przytłoczył mnie ciężar życia, dorosłości i niewłaściwych wyborów. Nie mogłam jeść ani tak naprawdę się skupić, w pracy chowałam się do ubikacji i płakałm bez powodu, nie radząc sobie z ciężarem myśli, które kołowały bez przerwy. W takim stanie potrzebowałam terapii i to intensywnej, nie podróży. Pierwszy raz w życiu nie chciałam wyjechać. Lękiem napawała mnie myśl, że mam wsiąść do samolotu i ogarnąć grupę ludzi, nowe miejsce i cieszyć się tą możliwością gdy tak naprawdę nic nie było w stanie mnie ucieszyć.
Męski świat, uległych kobiet.
Jeśli ktoś użala się nad arabskimi kobietami, i mówi o ich słabej pozycji w słopeczeństwie, najpierw powinien zainteresować się tym co dzieje się pod patronatem Kościoła Grecko-Katolickiego, najlepiej od razu wyjechać do Gruzji i zamieszkać z Gruzińską rodziną, obserwując relacje miedzy jej członkami, zachowanie kobiet oraz spróbować porozmawiać z mężczyznami.
Podczas naszego wyjazdu mieliśmy to szczęście, wejść naprawdę głęboko w Gruzinki świat, moja 28 osobowa grupa, spała w wielu lokalnych domkach, razem z Gruzińskimi rodzinami. Mogłam więc do woli obserwować jak żyją Gruzini jak nas goszczą oraz jak traktują siebie nawzajem. Nie mam prawa mieć zastrzeżeń do Grzuzińskiej gościnności, to wschód pełną gębą z najwspanialszą, najszczerszą gościnnością objawiającą się nakrytym po brzegi stołem, pełnymi baniakiem samogonu i cieknącego serem chaczapuri. Kobiety, siedzą pookrywane, nieco na uboczu. Nie są głośne, radosne i roześmiane jak mężczyzni, raczej stanowią ciche uzupełnienie domowego zacisza, gdzie pierwsze skrzypce należą do meżczyzn.
Dla przyjezdnych to zapewne żaden problem, gorzej gdy musisz wejść w role partnerską z jakiś Gruzinem oraz podjąć z nim współpracę, jeśli jesteś europejską kobietą masz pszechlapane…
Ja jako pilot z konkretnym planem wycieczki, miałam za zadanie współpracować z naszym przewodnikiem, który z wszech miara starał się udowodnić mi, że to co ja mam w planie nie ma znaczenia, bo moje zdanie jako kobiety nikogo nie obchodzi. Pięć dni, walk z Gruzińskim Mężczyzną, o emancypacje i prawa kobiety do decydowania o sobie i partnerskiej pozycji, które na tym przepięknym skrawku ziemi jeszcze nawet nie zakiełkowały jako myśl emancypacyjna, wykończyły mnie bez reszty.
Czy mimo wszystko warto odwiedzić Gruzję?
Wyjazd był zaplanowany świetnie, atrakcje były doskonałe, Gruzja to bez wątpienia jedno z najpieniejszych miejsc na ziemi, pod względem naturalnego dzikiego piękna. Moja grupa przywiozła do domu wspaniałe wspomnienia, a ja ze wszech miar starałam się by cały ten damsko-męski konflikt odbywał się niezauważalnie dla otoczenia. dlatego tak cieszy mnie, gdy ktoś z uczestników wyjazdu do dziś z radością wspomina nasze dobre momenty mówiąc, ze to był wspaniały czas. Oddycham z ulga i myśle sobie w duchu, dobra robota i ciesze się, że rozmówca nie ma pojęcia ile mnie to kosztowało. Przez ostatnie dwa lata, gdy myślałam o Gruzji, dostawałam dreszczy, na myśl o tym co mnie tam spotkał, przez usta nie przeszło by mi dobre słowo na temat tej przeklętej ziemi. Do dziś gdy widzę gruzińską restauracje, przechodzę na druga stronę drogii, by nie czuć uwielbianego przez miliony zapachu chaczapurii i chinkali, który przyprawia mnie o mdłości.
Nie długo po powrocie, zdecydowałam się na terapie. Zmieniłam pracę, zrezygnowałam z części zobowiązań i ruszyłam do przodu, by znaleźć się w tym szczęśliwym, wyluzowany i zdystansowanym miejscu, z którego do Was pisze. Sześliwa i pewna siebie z dystansem do przeszłości, o czym świadczy najlepiej ten wpis. Do dziś co dziennie korzystam z kosmetyczki przywiezionej z Gruzji, która przypomina mi, o tym ważnym i nie łatwym doświadczeniu. (link)
Wiem jednak doskonale po tej serii doświadczeń, że podróż nie jest sposobem na radzenie sobie z problemami, a odbiór miejsca, które odwiedzamy ma niewiele wspólnego z jego faktycznym urokiem i obiektywnością, na jego kształt ma wpływ cały kontekst, w którym się znajdujemy, nasza psychiczna kondycja, społeczna sytuacja, wyzwania i otaczający nas ludzie.
Powiem, więcej, gdy już przepracowałam temat Gruzji, nabrałam ochoty by opowiedzieć Wam o Vardzi -przepięknym skalnym mieście oraz Domu Stalina, miejscu, które zrobiło na mnie piorunujące wrażenie.
Czy wrócę kiedyś do Gruzji?
Na ten moment nie planuje, ale chciałabym przeczytać kilka pozycji reporterskich na temat tego kraju, by spojrzeć na niego z innej perspektywy i odnaleźć w nim to czego samej nie udało mi się dostrzec. Na pewno na liście jest pozycja Państwa Meller, jeśli macie coś innego do polecenia, dajcie znać. Być może kiedyś przy okazji, odwiedzając Azerbejdżan, wpadnę z wizytą do Tibilisi? W końcu to miasto było całkiem przyzwoite..
Ps. Jak to w bajkach bywa, karma wraca, zły, szownistyczny Gruzin, został ukarany i nie jest więcej angażowany do wyjazdów z biura podróży moich Znajomych. Jeśli chcecie więc zobaczyć coś pięknego, dzikiego i taniego, za nim dotnie to miejsce prawdziwa komercjalizacja, ruszajcie do Gruzji.
Amen.
This post has already been read 7526 times!