Zawsze po przyjeździe pierwszym pytaniem jakie zadają bliscy jest – co podobało Ci się najbardziej. To nigdy nie jest łatwe pytanie. Tym bardziej gdy masz za sobą 19 pełnych wrażeń dni. Skupię się jednak tu na Nowym Jorku bowiem o refleksjach i pierwszych wrażeniach z Kuby pisałam Wam w tym poście link. Co więc co zapadło mi w pamięci najbardziej? Co jako pierwsze przychodzi na myśl? Czym była dla mnie ta podróż? Przed Wami moje 10 refleksji na temat podróży po Nowym Jorku i najmocniejszych momentów.
Grand Tour
Zacznijmy od tego, że ta podróż była mi potrzebna. Wewnętrzny głos nie dopuszczał myśli, że przekroczę próg 30stki i nie uzupełnię swojej edukacji. Bardzo wierzę w to, że świat poznaje się przez doświadczanie, dotykając, smakując widząc na własne oczy to co dotychczas znaliśmy jedynie z książek. Mam za sobą ponad 65 odwiedzonych krajów, wzdłuż i wszerz zwiedziłam prawie wszystkie stolicę europejskie (do szczęścia brakuje mi Sofii , Luksemburgu i Mińska) w części z nich czuję się jak w domu. Łatwo mi zrozumieć popkulturowy kontekst większości zjawisk, bo ich doświadczyłam. Solą w oku był Nowy Jork. Brakowało mi tego rozeznania. Uwielbiam to uczucie, gdy w filmie, gazecie, rozmowie, czy powieści pada nazwa ulicy, dzielnicy, budynku, a ja nie tylko potrafię go ulokować na mapie i w topografii miasta ale przede wszystkim potrafię to miejsce poczuć. To taki szybki sensor, przebudzenie neuronów, pobudzenie synaps – sygnał do mózgu i w ułamku sekundy przetworzone uczucie. Odtworzone wspomnienie. Po to podróżuje by zrozumieć i doświadczyć świata. By pojąć czym jest nasz glob. Umieć zidentyfikować miejsca, potrawy, kultury, style architektoniczne. Spróbować choć trochę poznać miejsce w którym przyszło nam żyć.
Taki też był cel podróży. Uzupełnić wiedzę i doświadczyć wszystkimi zmysłami tego miejsca. Tego miasta, które wyryło się w naszą kulturę i zdominowało popkulturę.
Muzea
To było brakujące ogniwo w mojej edukacji, Nowy Jork dysponuje jednymi z lepszych zbiorów malarstwa i sztuki współczesnej. Mało rzeczy sprawia mi taką frajdę jak szansa obserwowania sztuki najwyższych lotów z bliska. Na niektóre dzieła czekałam pół życia. Pragnąc zobaczyć z bliska Nenufary Moneta, dzieła Kandinskiego, Edgara Degas czy amerykańskich towórców jak Jacksona Pollocka czy Marka Rothko. Wizyta w Metropolitan Muzeum, MoMa czy Gugenhaim była dla mnie wielkim przeżyciem. Zresztą kto śledził storys (aktualnie są zapisane więc możecie je zobaczyć) ten wie, że było to dla mnie jak spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Pełne okrzyków radości wzruszeń, a później ciszy przyjmującej z pokorą nadmiar wrażeń.
Złota Dama.
Właściwie w osobnej kategorii powinnam umieścić wizytę w Neue Museum. To nie będzie atrakcją dla każdego, właściwie dla nie wielu. To mało popularne muzeum przy central parku, które mieści zbiory austriackich i niemieckich twórców. Wiecie, jak bardzo bliska jest mi Secesja wiedeńska i prace Gustawa Klimat oraz całej śmietanki Wiedeńskiej jak Egon Schile, Oskar Kokoshka, Józef Hofman, Koło Moser. Tu miałam okazję zobaczyć szkice Gustawa Klimta (to było przeżycie!!) oraz pozostałe jego obrazy, których do tej pory nie miałam okazji zobaczyć na żywo. Przede wszystkim jednak ten jeden najważniejszy, o którym marzyłam od początku – Złotą Damę z niezwykłym przedstawieniem Adel Bloch Bauer, o którym mówiłam Wam we Vlogu o Wiedniu i wielu wpisach linki znajdziecie tu. Warto przed wizytą zobaczyć filmy o których pisałam tu.
Architektura.
Przed wyjazdem przeczytałam z wypiekami na twarzy Deliryczny Nowy Jork, (przypomnę jeszcze w zestawieniu książek obowiązkowych przed wyjazdem do NYC). Książka ta pozwoliła mi przypomnieć i usystematyzować wiedzę na temat urbanistyki Manhattanu, wieżowców i post-modernizmu. Z radością bez celu maszerowałam po Manhattanie podziwiając architekturę. Nie mogłabym docenić w pełni tego co widzę bez przeanalizowania tego z pozycją Rem Koolhasa na czynniki pierwsze. Wówczas dopiero może stąpić na nas oświecenie. Finansowa dzielnica, nie była jednak ulubioną, ani najbardziej zachwycającą. Poruszył mnie tutaj Calatrava i jego dzieło (tu znajdziecie wyznania miłości do tego architekta twórcy z Walencji). Kolosalne wrażenie zrobił na mnie Gogenhaim i oczywiście most Brookliński. Mimo, że tłum ludzi starał się to wszystko zadeptać i stłamsić. W architekturze najbardziej cenię użytkowość, dlatego osiedla mieszkalne były tym co interesowało mnie szczególnie. Żeliwne schody ewakuacyjne w East Village i na Soho, dzielnice mieszkalne na Brooklinie szczególnie w Wiliamsburgu oraz Green Village jako zielona dzielnica urocze miejsce do mieszkania.
Doświadczanie Amerykańskości
W podróży postawiłam przede wszystkim na Doświadczanie Ameryki, kolekcjonowanie wrażeń. Jak głosi od lat caver foto na moim prywatnym fb. Collect memories not things. Zasada, którą wyznaję całą duszą. Tak więc na liście obowiązkowych doświadczeń było zobaczenie meczu Yankessów na Yankes stadium na Bronxsie, zobaczenie jak od zaplecza działa program tv czyli dostanie się na widownię do Good Morning America oraz uczestniczenie na żywo w mszy Gospel na Harlemie. Słuchanie muzyki na peronie w metrze, rozmowy z przypadkowym ludźmi. Odkrywanie miejsc daleko po za szlakiem.
Zrozumienie dzielnic, poczucie ich klimatu.
To była jedna z ważniejszych misji, zrozumieć co jest czym, co gdzie leży, co gdzie jest i czym się od siebie różni. Dlatego gdy planowałam mój pobyt w Nowym Jorku zawsze wiedziałam, że potrzebuję więcej czasu. Tego na zwykłe wędrowniki, odkrywanie osiedli, gapienie się na ludzi, przechodzenie na nogach nastu kilometrów dziennie by poczuć, że wiem co jest czym. I zrobiłam to, czuję, że mam w głowie mapę, obrazki, zapachy motywy, które potrafię przyporządkować dzielnicom tej Metropolii. Spacer po Harlemie i zobaczenie miejsc związanych z muzycznym rozwojem dzielnicy, odwiedzenie afrykańskich sklepów, spacer bez celu deszczowymi uliczkami czy wizyta w kościele z mszą Gospel, to elementy, które pozwalały mi poukładać obrazki w głowie. Połączyć to co wiedziałam z tym co zastałam i tym co serwowała mi popkultura.
Bardzo dużo dały mi wszystkie reportaże, które czytałam przed wyjazdem i do których napewno wrócę po przyjeździe. W przypadku Harlemu był to Czarny jak Ja, oraz Harlem.
Bezbłędna książka Nowy Jork przewodnik niepraktyczny oraz Genialna pozycja Z Nowym Jorkiem na NY.
Nie wyobrażam sobie zrozumieć i poczuć klimatu Upper East Side bez lektury Naczelne z Upper East Side, oraz zupełnie podroży do Coney Island bez książki Karoliny Sulej Wszyscy jesteśmy dziwni.
Nie sądzę również by było możliwe zrozumienie dogłębnie Urbanistycznych walorów i docenienie wieżowców bez poznania książki Deliryczny Nowy Jork.
Takie przygotowanie już w domu pozwoliło mi zyskać majaczący na horyzoncie obraz dzielnic, jednak dopiero notatki z lektur, listy i punkty, cytaty, a później konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością pozwoliły stworzyć prawdziwy obraz miasta.
Sporą robotę zrobiły również powieści, które te czytałam już dawno temu. Tworzyły więc bardziej sentymentalna siatkę emocji i własnych wyobrażeń niż fakty, które daje nam literatura non fiction. Ale to powieści pozwalają zakochać się w miastach, których może nigdy nie odwiedzimy. Przygotuję Wam post z powieściami, które warto przeczytać przed podróżą, po albo zamiast. Nie zdziwi Was chyba obecność szkolnej lektury, pod tytułem Buszując w zbożu, Szklany klosz, czy Wielki Gatsby.
Odnalezienie hipsterskości
Oglądając moje storys łatwo zrozumieć czego szukam w podróży, lubię miejsca autentyczne, niezbyt wypucowane, żyjące własnym życiem pełne oddolnych inicjatyw i liberalnych poglądów mieszkańców. Szukam klimatycznych lokali do których wchodzi się w potarganych łachach, nie mających nic wspólnego z posh miejscówkami. Szukam lokalnych sklepów ze starociami i designem oraz vintage marketów z rękodziełami i rupieciami ze strychu. W takich miejscach czuje się najlepiej. Jeśli dodać do tego kilka Food-tracków, dobrą kawę i szanse na pogapienie się na oryginalnie ubranych ludzi, a później spacer przed siebie kolorowymi uliczkami umazaymi Grafiti (i nieco odrapanymi). Na koniec leżenie na kocu na skwerze w parku, rozmowa z przypadkowo poznanymi ludźmi, czas na myślenie i czytanie książki. To obraz idealny. To taki złoty dzień. Szansę na takie spacery dają mi moje miasta do których wracam. I tego też szukałam w Nowym Jorku. W pewnym sensie udało mi się odnaleźć ten klimat w DUMBO, ale mam wrażenie, że to już za późno, że proces gentryfikacja jest tu już za daleko a dzielnica jest już mocno odpicowana. Dużo lepiej czułam się na Wiliamsburgu, w kolebce hipsterów, gdzie na ulicy Bedford Avenue znajdziemy dziesiątki vintage shopow. Sklepików z rupieciami, niszowych marek, lokalnych designerów. A w sobotę zjazd Food trackow oraz targ staroci.
Dzień na Wiliamsburgu, krok po kroku z wszystkimi przystanku mi opiszę Wam jako idealny przykład soboty hipstera, nie możecie tego ominąć.
Filmowe lokacje
Wiecie, że uwielbiam i wszędzie gdzie mogę praktykuję spacery filmowym, serialowym czy literackim szlakiem. Uwielbiam ten moment gdy fikcja przeplata się z rzeczywistością w NYC też milam kilka miejsc związanych z literaturą i kinem, które chciałam odwiedzić. Wielkie Jabłko to miasto nieustających produkcji filmowych można więc bez końca chodzić ścieżkami filmowych szlaków. Ja wybrałam te dla mnie istotne, Śniadanie u Tiffaniego dom Holly Goliathly oraz słynny Tiffany, miejsca związane z serialem Przyjaciele, dom Carrie Brandshaw z Sexu w Wielkim Mieście i kilka lokacji z serialu Plotkara. Wszystkie adresy podam Wam w osobnym poście dedykowanym spacerom filmowy i serialowym szlakiem po NYC. To było magiczne doświadczenie usiąść na schodach domu Holly i przez chwilę zaczytać się w Śniadaniu u Tiffaniego. Dla mnie to przede wszystkim powieść, dopiero później świetna ekranizacja. Takie podróże z kluczem zmuszają nas do zboczenie z utartych szlaków i zanurkowania w głębi mieszkalnych dzielnic co zawsze sprzyja lepszemu poznaniu okolicy. Tym sposobem miałam szansę znużyć się w Green Village, które jest naprawdę uroczym miejscem.
Foodie doświadczenia
Podróż to również jedzenie, miałam w planie spróbować Nowojorskich klasyków: pizzy, kanapki z homarem, burger, dim sum na Chinatown, bajgla z Philadelfią, stadionowych klasycznych fast foodow, hot doga na Coney Island oraz czegoś zupełnie nowego i niespotykanego. I udało się! Z mojej listy nie spróbowałam tylko ostryg, które chciałam zjeść na parterze eleganckiej centralnej stacji, ale pomyślałam, że muszę zostawić to doświadczenie na później na wspólną wizytę w Wielkim Jabłku z Fahadem, bo napewno jeszcze kiedyś tu wrócę choćby na przesiadkę z dwudniowy przystankiem. I na taką wizytę też mam już listę miejsc i rzeczy do zrobienia. Udało mi się znaleźć kilka miejsc dla Foodie-maniaków, które opiszę Wam w osobnym poście, m. in Smorgasburg weekendowy zjazd Food tracków, którego nie można przeoczyć.
Poczucie, że kropki łączą się w całość.
Ale co najważniejsze, podróż ta dala mi poczucie, że rozumiem Nowy Jork, elementy układanki znane do tej pory z filmów, powieści, seriali zaczęły być spójne. Widzę drogę między punktem a i be, widzę szerszy obrazek, czuję zapachy gdy myślę o konkretnej dziś lnicy czy lokacji. To był ten puzzel, którego mi brakowało. Teraz mam ogromną satysfakcję.
Na koniec coś czego się nie spodziewałam, NYC nie rozkochał mnie w sobie tak jak moje miasta z pętli szczęścia (Londyn. Berlin. Budpeszt, Sztokholm, Wiedeń, Moskwa, Lwów, Warszawa) , czułam się tu swobodnie, poruszałam się intuicyjnie jakbym była u siebie, jednak nie było tego impulsu tej chemii, która powoduje, że od razu wyobrażam sobie swoje życie w tym mieście. To nie był ten skurcz w żołądku jaki spowodowało San Francisco, a już napewno nie ten który zawsze powoduje Berlin! Byłam pewna, że będzie inaczej. Manhattan jest zbyt poukładany, dopiero na Brooklinie można nieco poczuć się u siebie. Ciągle jednak, to nie Hight Asbury czy Kreuzberg.
Ale wiecie co? Nie wykluczone, że za kilka tygodni obudzi się we mnie tęsknota, doczytam reportaże, obrobię zdjęcia i może poczuje że Wielkie Jabłko mnie wyzywa?
To była dla mnie bardzo ważna podróż ale i przygotowałam się do niej bardzo prężnie i systematycznie, żeby pomóc Wam zorganizować taki trip będę publikować posty tematyczne, kolejność może się zmienić, napewno jednak w temacie NYC możecie spodziewać się postów:
- Reportaże, które pozwolą Ci zrozumieć dzielnice Nowego Jorku
- Nowy Jork praktycznie, jak zorganizować podróż, gdzie spać, ile to kosztuje
- Jak dostać się do Tv Show w Nowym Jorku?
- Dzień hipstera w Nowym Jorku idealna Sobota.
- 8 doświadczeń, które pozwolą Ci poczuć Nowy Jork
- Mecz Bejsbola, gdzie kupić bilety i jak to wygląda od srodka
- Filmowe lokacje w Nowym Jorku Plotkara, Sex w Wielkim Mieście, Przyjaciele, Śniadanie u Tiffaniego.
- Smorgbugs inne Foodie miejsca w NYC.
- Zjeść Nowy Jork 7 Dan, których warto a próbować.
- Bushwick gallery Brooklin, alternatywna atrakcja dla fanów street artu
- Nowojorski Muzea które trzeba zobaczyć, jak wejść do nich za darmo?
- Subiektywny przewodnik po Nowym Jorku. (dzielnica po dzielnicy)
- Książki, które warto przeczytać przed podróżą do USA
- Coney Island miejsc inne niż wszystkie
This post has already been read 9150 times!