PODRÓŻE

Hippisowskie San Francisco – Haight Ashbury

13 sierpnia 2017
Są takie dni, gdy jesteśmy bezgranicznie szczęśliwi i zwyczajnie wiemy o tym, już w tym momencie gdy to ma miejsce. Spacerowałam powoli, przyglądając się każdej ze sklepowych wystaw, które widziałam już kilka razy wcześniej. To był nasz ostatni dzień w San Francisco, każdy z nas wrócił więc do swojej ulubionej atrakcji. Ja chciałam poświecić ten czas, na samotny spacer, uliczkami Haight Ashbury, zjedzenie wybitnych ( i horrendalnie drogich lodów) i posiedzenie przy stoliczku, zwyczajnie obserwując ludzi i raz jeszcze wczuć się w klimat tego miejsca .
Spacerując ulicami tego miasta, w popołudniowym ciepłym słońcu, wiedziałam, że jestem cholernie szczęśliwa. że jestem tu i nic nie muszę, wszystko jest tak jak chciałam, a jedyne co powinnam to cieszyć się tym momentem i zwyczajnie w świecie robiłam to. Widziałam, że gdy wrócę te chwile, będą jednymi z częściej wspominanych i jak widać nie myliłam się.

Hippisowskie korzenie. Lato miłości 1967

Opisane miejsce, to nie tylko miła urocza, dziś nieco hipsterska dzielnica. W tym roku to szczególnie ważne miejsce, równe 50 lat temu latem, w dzielnicy Haight Ashbury.
zrodził się ruch hipisowski. Lato miłości, zaczęło się zimą w 1967 roku, w położonym kilka przecznic obok parku Golden Gate, gdzie 35 tys ludzi protestowało przeciw delegalizacji LSD.

San Francisko a nie Woodstock, stolica Hippisów

Pisałam ostatnio wiele o polskim Woodstocku, który nawiązuje (nie tylko nazwą) do tradycyjnego amerykańskiego festiwalu, który kojarzony jest z początkiem ruchu hipissowskiego, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się o wiele wcześniej. W San Francisco właśnie tu w Haight Ashbury

Dlaczego w Haigh Ashbury?

Haigh Ashbury to dzielnica eleganckich, bogatych  wiktoriańskich domów, która po II wojnie światowej została zamieniona na dzielnice robotniczą. Przez lata podupadała, każdy kogo było stać wyprowadzała się z tej zapadłej dziury. Ulice zaczęły świecić pustkami, czynsze spadały na łeb na szyje, a pustostany okazały się być najlepszym miejscem dla hippisowskich komun. Tą tanią dzielnicę odkryli bitnicy, literaci i artyści, wyposażeni w bardzo niewielkie budżety. Zaczęli się tu osiedlać i organizować tu swoją bohemę, organizując wykłady i meetingi.
Dzielnica Haigh Ashbury wypełniła się głosicielami pacyfizmu, antykonsumeckiego stylu życia, idei zen oraz aprobaty dla LSD. Nowa generacja zaczęła zjeżdżać się do niegdyś pustej dzielnicy i tworzyć komuny hipissowskiej od zwrotu „to be hip” czyli, być na czasie. Hasła te w tym środowisku były zwyczajnie chwytliwe i trafiły na podatny grunt, zmęczonych rutyną i wymogami społecznymi, spragnionych życia, wolności, otwartych na świat i nowe przeżycia ludzi. Zmęczeni polityczną sytuacją, niegodzący się z sztywnym systemem, kapitalistycznym rządem, schematami, sprzeciwiający się wojnie w Wietnamie  oraz odrzucający schematy starej generacji, poszukujący swobody, nowego stylu bycia, młodzi ludzie zaczęli zjeżdżać się tłumnie do San Francisco z całych stanów. Kobiety w długich luźnych kwiecistych tunikach i spódnicach, zapominając o dopasowanych rozkloszowanych strojach perfekcyjnych Pań rodem żon ze Stephord. Mężczyźni w długich włosach i brodach będący żywym obrazem sprzeciwu wobec wojskowej służby. To tu w 1967 roku komuny z Haight Ashbury oraz całych stanów ruszył na festiwal Monterey Pop, gdzie zrodziły się światowe sławy i nowa historia. Na deskach wystąpili m in. Janis Joplin,The Byrds, Bob Dylan, czy Jimi Hendrix, który roztrzaskał swoją gitarę na scenie otwierając nowy rozdział w historii. To tu zrodził się ruch, który dał początek nowemu myśleniu. Wolna miłość, sprzeciw podwójnej moralności, używki, pokój i wolność. Mimo wielu negatywów, skupiających się głownie na rozluźnieniu obyczajów i uzależnianiach, dla mnie ten ruch ma przede wszystkim pozytywny wydźwięk, przypomina mi o pierwszym kroku w prawdziwą, również obyczajową nowoczesność i pierwszym w stronę prawdziwego równouprawnienia.

Jeśli jedziesz do San Francisko, upewnij się,ze masz kwiaty we włosach

Odspiewane przez Scottie McKenzie, stało się hymnem Latab Miłosci i nakłoniało kolejne fale młodych ludzi do porzucenia schematu i dołączenia do pacyfistycznych kregów. Co ciekawe, dzisiejszy powrót do boho mody i hipisowski trend jest tak naprawdę socjologicznie podbudowanym powrotem do podświadomej potrzeby sprzeciwu wobec tego co ma miejsce na świecie. Niepewna sytuacja, poczucie destabilizacji, tęsknota za pierwotnym instynktownym życiem we wspólnocie i spokoju. Szkoda, że w tak niewielkim stopniu analizujemy to co trafia na sklepowe półki, ciągle uważam, że to najbardziej fascynujący aspekt mody, która  odbija niczym zwierciadło rzeczywistość.

Jeszcze tu wrócę

Wyjeżdżając z Hight Ashubry, obiecałam sobie, że jeszcze tu wrócę, napije się kawy w małej knajpeczce i będę wpatrywać się w spacerujących powoli ludzi, zadumam się nad historią Red Wiktorian i pierwszych Hippisów  oraz zanurzę się w vintage bazarach pełnych rzeczy z duszą.
Każdego dnia, zaczynam dzień, biorąc do ręki, wielki słój na owsiankę, który kupiłam za 3 dolary w secon handzie na Haight Street. Codziennie o 6 rano przez chwilę, znów widzę siebie jak maszeruje Haight Ashbury, wdycham ciepłe listopadowe powietrze, podziwiam wiktoriańskie fasady i zachodzące słonce odbijające się różowym refleksem. Potem wciągam na siebie kwiecistą sukienkę i botki i moja hippie dusza gotowa jest ruszyc na podbój … korpo- digitalowego świata.
Pozdrawiam ciepło
Jess

This post has already been read 4538 times!

You Might Also Like