Czasem 20 lat to za mało by dotrzeć w jakieś miejsce, które mamy pod nosem, czasem łatwiej kupić tani bilet z Wizz Air i znaleźć się w słonecznej Hiszpanii, niż przejechać 80 km i wreszcie odwiedzić Gliwice.
Okazja znalazła się sama, moja bliska znajoma ze studiów, zaprosiła mnie na początku października do siebie na wieczór panieński. ( Swoją drogą pierwszy panieński na jakim miałam okazje być w życiu:)). Po nocnym, imprezowym obżarstwie, rano zwiedzałam Gliwice, uprawiając z Dorką jogging po budzącym się do życia mieście. A po ostatnich panieńskich pogaduchach w przytulnej kuchni, udałyśmy się na spacer do
Palmiarni. Na długo pozostanie w mojej pamięci to przemiłe, beztroskie przedpołudnie:*
Polecam Wam to miejsce, można poczuć się przez chwilę jak w ciepłych krajach, egzotyczna roślinność i parna atmosfera przenoszą nas w inny wymiar, można na chwilę zapomnieć się bez reszty, zatopić w marzeniach i zrelaksować ( nie wyjeżdżając ze Śląska!)
postem tym otwieram cykl – „Śląsk spoko jest” pod taką etykietą znajdziecie wszystkie moje lokalne podróże
This post has already been read 3825 times!