Solec 44 – to była pierwsza moja ulubiona knajpa w życiu, czułam się jak bohaterowie serialu „Przyjaciele”, posiadający „swój pub”. Miejsce gdzie jesteś na tyle często, że zaczynasz czuć się u siebie, wiesz jakie planszówki na Ciebie czekają i…
.. znasz obsługę. Tak było 5 lat temu, tu miałam swoją prelekcje podróżniczą, tu rozgrywałam pierwszej Warszawskiej zimy partyjki w Pociągi i zjadłam pierwszą w życiu Solankę. Lubiłam to miejsce, za kuchnie, klimat i inność, tu przyszliśmy z Fahadem na naszą drugą randkę i siedzieliśmy w pięknym ogrodzie przy nasypie kolejowym:) Gdy lokal został zamknięty było mi autentycznie przykro (miejsce znalazło się nawet w moim zestawieniu 13 miejsc, które zniknęły z Warszawy) . Dlatego gdy usłyszałam, że lokal pod tym adresem został odrestaurowany – poczułam ukłucie w sercu. Podświadomie czułam, że to już nie to samo. Z pewną rezerwą więc obserwowałam jak rozwija się lokal.
We wrześniu zdecydowałam się tu zaprosić moją przyjaciółkę na urodzinową kolacje ( to taki nasz rytuał:)), a w miniony weekend byliśmy tu po raz kolejny, tym razem w większym gronie razem z Frankym. I jak?
LAS – CZYLI LOKALN ATRAKCJA STOLICY
To nie typowa restauracja, gdzie menu przemawia do Ciebie, to autorska kuchnia, z krótką, ale niepowtarzalną listą dań, które często brzmią niezwykle enigmatycznie. Każde danie jest indywiduum spersonalizowaną wariacją na temat polskiej, nawet szlacheckiej kuchni bowiem sporo tu dziczyzny. Aktualne jesienne menu jak nazwa lokalu zobowiązuje ma w sobie wiele leśnych inspiracji. Znajdziemy tu dzika, sarninę i gęsi, są również dania wegetariańskie i to w nietypowej formie.
Miałam okazję zjeść tu kluski śląskie wykonene z dyni w espumie z masła oraz pierogi ruskie z wędzonym ziemniakiem w pianie z śmietany. Te proste dania były tak pyszne, że już planuje powrót tu razem z mamą, która od kilku lat nie je mięsa i wszystkie kalorie przelicza na pierogi ruskie 🙂
Wiecie, że żyję (i ćwiczę ) po to by móc jeść masło i podlewać je śmietaną, gdy dorzucą do tego ziemniaka będę zadowolona 🙂 jesli macie podobnie bedziecie w niebo wzięci…
Ale spokojnie nie musicie plawic sie w maśle i śmietanie. Chutnej z buraka, na ktorym podane są kielbaski rozpływa się w ustach,a jagniecina z pomaranczowym sosem, ktorego sklad jest dla mnie zagadką a smakuje jak raj jest rownieza wart miejsca w żołądku.
Solec 44 to domek przy torowisku, ktorego wielkim atutem jest ogród i balkon. Można przychodzić tu z psem, ale można też przesiadywać z pieskiem w ogrodzie i wylegiwać się na hamaku lub hustać na hustawce.
Remont przeprowadzony na zewnatrz jest duzym plusem lokalu. Wewnatrz niestety zbyt mocno autorzy lokalu poszli w najnowsze trendy zabijając urok prostoty, szare sciany zmniejszyły pomieszczenie a złote dodatki nieco zaklicają dzikość i naturalność.
To miejsce do którego przychodzi się dla kuchni i ogrodu. Wszystko do czego moge sie przyczepic to tylko szare sciany i zlote dodatki (please przemalujcie te sciany!) reszta jest pyszna i co wiecej menu jest krotkoterminowe, kilka dan z okreslonym terminem waznosci, a wiec w listopadzie kolejny powod by wrocic sprobowac nowych pozycji.
Chodzenie do knajp ma najwiekszy sens wowczas gdy mozemy jesc cos czego sami sobie nie zrobimy. Tu nawet ciężko mi odgadnąć skladniki 🙂 nie łudze sire nawet, ze cos z tych dan powtorze sama, zwyczajnie wygrzewam sie w slonu i ciesze smakiem.
Z dobrymi miejscami mam tak, ze juz mam ochote tu wrocic.
LAS – LOKALNA ATRAKCJA STOLICY, Solec 44, Warszawa
This post has already been read 7057 times!