Życie w dużym mieście daje nieskończone możliwości, wydarzenia, spotkania, wystawy, przedstawienia teatralne, nie sposób być wszędzie, ale i nie wart! Po poniedziałkowym spotkaniu podróżników, na którym wysłuchałam relacji z podroży po Północnej Korei bez cenzury, w słynnym z tego typu spotkań Południku Zero, postanowiłam, że zastanowię się wielokrotnie nim kolejny raz roszę wysłuchać czyjejś relacji.
Komunizm, Socjalizm, Socrealizm, Indoktrynacja, to pojęcia, które ekscytują i podniecają umysł do refleksji. Wychowana w duchu liberalizmu, bliżej lewej niż prawej strony, nigdy nie pozostaje obojętna na dyskusje oscylujące wokół tych tematów. Nie trzeba było mnie namawiać na to spotkanie. Czekałam z żywym zainteresowaniem, co tez usłyszę od podróżnika, jaki przywiózł z sobą obraz Korei, którą miał okazje, zobaczyć z pozycji nieocenzurowanej, dzięki znajomością z polskimi dyplomatami.
Tego typu spotkania zawsze są specyficzne, wiele zależy od mówcy, rozumiem doskonale, że nie wszyscy jesteśmy erudytami,( choć uwielbiam gdy ktoś mówi pięknie, w sposób nie wymuszony!) najważniejsze jednak, jest to jak głęboko potrafimy zanurzyć się w świat, który udało nam się odwiedzić, jak daleko sięga nasza refleksja i jak wysoki mamy poziom empatii by zrozumieć sytuacje oraz mentalność ludzi, w których otoczeniu się znaleźliśmy..
Zrozumienie dla historii, szacunek dla tradycji i kultury, oraz pewna doza wyrozumiałości dla sposobu odbierania świata, przez społeczeństwo, w którym jesteśmy tylko gośćmi jest niezwykle cenna. Bez tego, podróż może okazać się zwykłą pozbawioną wartościowych przeżyć, wycieczką, polegającą na zmianie klimatu i otoczenia, bez głębszych refleksji. Podróżując w ten sposób, odbieramy sobie możliwość zrumienia dogłębnie miejsca, w którym udało nam się znaleźć. Często tego typu wyjazd potwierdza tylko stereotypy, które przywieźliśmy z sobą w to miejsce.
To temat na dłuższą rozprawę pod hasłem: nie ważne ile miejsc w życiu odwiedziłeś, ważne co z nich wyniosłeś. W tym punkcie jednak, chciałam wrócić do owego prelegenta,i już nie ważne, że jego język pełen eee, yyy i mhhh, mega, ultra, infra, super fajnie i innych kolokwializmów, doprowadzał mnie do mdłości. Owy podróżnik, okazał się być niezwykłym wręcz ignorantem, w poszukiwaniu poklasku sypał jak z rękawa słabymi żartami, kpiącymi z biedy koreańskiego społeczeństwa, mentalnego zacofania, różnic kulturowych czy religijnych. Absolutny brak empatii, tego człowieka, niezwykle dumnego z swej prelekcji, swoich żartów i opowieści, sprawił, że walczyłam z sobą, by wyjść z spotkania czym prędzej. Ogromny tłum i wewnętrzne poczucie, że należy dawać szanse, utrzymało mnie na miejscu. Liczyłam, na jedno zdanie, które rozgrzeszy tego zadufanego w sobie, turystę, z nadaną sobie dumnie łatką podróżnika, niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Zostałam do końca, obserwując zgromadzony tłum i owego prelegenta, który, lawirując wśród tematów, ważnych, ani przez moment nie zbliżył się do sedna, szukając poklasku, swą bardzo płytką interpretacją koreańskiego życia.
Wyszłam zniesmaczona, przepełniona po brzegi pytaniami. utwierdzona w przekonaniu, że podróż na drugi biegun, może mniej wnieść w nasze życie, niż, wyprawa, do sąsiedniego miasta. Wszystko zależy od tego, co sami damy z siebie i chcemy wnieść z tej „podróży”. Kwestia otwartego umysłu, pozostaje jak zwykle sprawa nadrzędną.
This post has already been read 1576 times!