KULTURA PODRÓŻE

3 książki, które należy przeczytać przed wyjazdem do Anglii

21 lipca 2017
 Wspominałam wielokrotnie, że żeby poznać jakieś miejsce nie wystarczy, słuchać spacerować i zaliczyć top 10 czy nawet  150 danego miasta, czy kraju. Trzeba przygotować się do każdej podróży, żeby móc wynieść z niej jak najwięcej. Jeśli planujecie wybrać się do Anglii na dłużej i chcecie zobaczyć coś ponad Big Bena i przywieź z Wielkiej Brytanii przeświadczenie, że to kraj miłych ludzi atakujących small tolkami o pogodzie, z nieschodzącym z twarzy uśmiechem bez pokrycia, warto sięgnąć po kilka pozycji.
Przed moją emigracją do Anglii (link) przeczytałam całe stosy książek o wspaniałej Anglii, jej historii, XVIII i XIX wieczne angielskie klasyki oraz biografie twórców. Historie XIX wiecznego przemysłu oraz całe bibliografie specjalistycznych tytułów, poświęconych kierunkom w sztuce i malarstwie -spokojnie tego nie polecam czytać zwykłym śmiertelnikom. Literatura ta dała mi wiedzę na temat poszczególnych kierunków i oczywiście pozwoliła  zrozumieć oglądane eksponaty. Co jednak ze współczesną Anglią? Co przeczytać żeby zrozumieć Polaków, którzy wyjechali do Anglii? Brytyjczyków oraz ich rozmaite rytuały, które są nieczytelne dla turystów? Oraz jak ugryźć temat post-kolonii i setek kultur, które przeplatają się na Londyńskim podwórku tworząc jedyny taki, wyjątkowy tygiel ?  Z czystym sumieniem mogę polecić Wam moje ulubione trzy pozycje.

Angole. Ewa Winnicka

Spędziłam na emigracji niespełna rok,  miałam okazje poznać ludzi z rożnych warstw społecznych  i rożnych kręgów emigracji, ( więcej np o polskiej szkole w Anglii tu) mimo wszystko, tak książka mnie zaskoczyła i poruszyła. Pokazuje prawdziwy obraz dziesiątek emigrantów, którzy zdecydowali się wyjechać za chlebem na wyspy. To dobra lektura zarówno dla tych, którym wydaje się, że na zachodzie żyje się łatwiej, jak i dla tych, którzy planują spakować się i ruszyć na podbój Anglii, ale też i tych, którzy byli i im nie wyszło, ale także i tych, którzy mają bliskich na zachodzie, by zrozumieć lepiej sytuacje. To nie jest piękna opowieść o emigracji. To historia o tym, że wybierając życie za granicą czesto decydujemy się na Pół-zycie, czekając na powrót do kraju. Tkwiąc w zawieszeniu miesiące, lata a czasem całe dziesięciolecia. Poświęcając się wizji powrotu, która z upływem lat jest co raz bardziej płynna, a nasze lata, jakby przeleciały między palcami w tym stanie zawieszenia. 
Co ważne, w ksiązce tej wielokotnie, prawie w każdej wypowiedzi, pojawia się to ciche łkanie za utraconym życiem w swej ojczyźnie i pół życie w obczyźnie. Nawet jeśli jest się szczęśliwym emigrantem, to ta wewnętrzna zadra, sprawia, że stoi sie w rozkroku miedzy światami. Juz zawsze dzieli śię świat na ten utęskniony pachnący dzieciństwem i chlebem, który zostawiło się za sobą i ten tu i teraz, który jest nasz i z którym chcemy się utożsamić, ale zawsze jest coś co sprawia, że nie jesteśmy w stu procentach u siebie. Często gdy myślę o emigracji, ( a ostatnimi czasy co raz częściej) zatrzymuje się w marzeniach i wyobrażeniach naszego nowego życia, w madryckiej kamienicy, czy sztokholmskich przedmieściach, pamiętając to okropne ściskanie w żołądku i duszący uścisk na szyi na myśl o tym co kocham. Nawet jeśli myślę o wyjeździe to takim, który da mi szanse powrotu tu na lepszych warunkach, niestety czuje, że jeśli coś jest dla mnie sukcesem jest nim tu. w Warszawie, tu w Polsce, tu na przedmieściach. Dlatego też, książkę te traktuje jako remedium na tęsknoty za emigracją. To nie jest wesoła opowieść,. To reportaż o tych najdzielniejszych, każdy kto wyjeżdża, porzuca swoją strefę komfortu, jest odważny, rzadko jednak Ci, którzy nigdy nie wyjechali wiedza ile wewnętrznego trudu, walki z sobą i cierpień kosztuje ta walka o lepsze życie.  Ja nie byłam na zachodzie długo, ale wyjechałam myśląc, że nic mnie w Polsce już nie czeka i ta myśl, że już nie wrócę, że nie mam do czego- doprowadzała mnie do obłędu. Wyjazd na studia, erasmusa, na projekt, kontrakt, na gap year czy dorobek jest zapewne łatwiejszy, ekscytujący i przesycony radością z nowości. Jeśli wyjeżdżacie na emigracje tego własnie wam życzę, tej ekscytacji i radości z nowego, poszukiwania radości w każdej różnicy i frajdy z bycia gdzieś indziej. Jeśli nie planujecie wyjazdu i tak sięgnijcie po ta książkę, żeby spojrzeć na tych, którzy się odważyli z ich perspektywy.
Podczas czytania mimo woli nuci się  pod nosem : „A każdy chciał tu przecież normalnie żyć, mimo wszystko, mimo wszystko… ” To bolesne jak bardzo jest to dziś aktualne, z przerażeniem, patrze na ostatnie wydarzenia i marze o tym by nie musieć wyjeżdżać. 

W 80 dni dookoła świata nie wyjeżdżając w Londynu. Jarek Sępek

Nie przypominam sobie, by którakolwiek książka, była tak pomocna, w odkrywaniu wielokulturowości Londynu,. Z wypiekami na twarzy, 4 lata temu czytałam ją wszędzie gdzie się dało i przemierzałam kolejne dzielnice patrząc na nie przez pryzmat nowo zdobytej wiedzy, uzupełnionej internetowym researcherem i historycznym rysem. Odkrywanie Arabskiej Edward Road, Bengalskiej Brick Lane, czy Afrykańskiego Brixton to prawdziwa przyjemność. Jak w 80 dni zwiedzić cały świat? Nic prostszego. Wystarczy wykupić bilet na metro i otworzyć się na inne kultury. Londyn daje nam niezliczone możliwości działania. W końcu sam Fog ( bohater powieści w 80 dni dookoła świata) zaczyna swoją podróż na stacji dworca Charling Cross. My też możemy tu zacząć! Co prawda Londyn i Aglia to dwa rożne światy. Londyn może egzystować samoistnie, niczym osobna wyspa, osobny kraj, osobny stan umysłu. Mimo wszystko, albo przede wszystkim jeśli kołata Wam po głowie wizja wyjazdu do Anglii, na krócej czy na dłużej i choćby na chwilę zahaczycie o wielkie Miasto, warto się przygotować. Wszyscy mówimy o multikulturowości tego miejsca, tyglu ras i kultur, ale czy naprawdę wiemy co to znaczy. Można żyć w Wielkiej Metropolii i oprócz innego koloru skory naszych towarzyszy w metrze. nie mieć pojęcia o czym mowa. Tą książkę należy potraktować jak przewodnik i niczym zadanie domowe do odrobienia (żyjąc w Londynie, bądź wybierając się na dłużej) wybierać się na mikro wyprawy. Do Notting Hill zobaczyć jak żyją Puertorykańczycy i skosztować czegoś lokalnego, na Kensington do francuskiej koloni, by poudawać przez chwilę, że jest się w Paryżu, siedząc nad gazetą cappuccino i croissantem we francuskiej piekarni, zapuścić się na poszukiwanie najlepszego chińskiego jedzenia na Chinatown czy odkryć Historie Bengalskiej i Pakistańskiej ludności na północ od Brick Lane. A może rozmowa z właścicielką food tracku z Etiopii na Liverpool Street? Świat stoi przed Wami otworem. wystarczy tylko  trochę się do tego przygotować. 
A teraz Wam się do czegoś przyznam, czy wiecie, że prawie wszystkie „pierwsze doświadczenia kulinarne” spotkały mnie w Londynie. to tu odważyłam się podążać za kuchniami świata i uczyć rozpoznawać, lubić i przede wszystkim oswajać gastronomiczną inność. Na tym wielkim podwórku, na weekendowych i tygodniowych bazarach, można poznać kulinarnie świat, a gdy mamy trochę dowagi również jego rdzennych mieszkańców i ich kulturę w wersji imigranckiej.

Przejrzeć Anglików. Kate Fox

Po Przeczytaniu o Wielokulturowości Londynu, po zagłębieniu się w Polskie nie zawsze wesołe historie z brytyjskiej emigracji, przychodzi czas na to, by spojrzeć na Anglików. Dużo się mówi o tym, że to mistrzostwie Small Talków, rozmów o niczym, nie kończących się rozmowach o pogodzie. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego Anglicy o tym mówią? A co jeśli Bill Brilson i inni badacze mylą się, a Anglicy wcale nie są wielkimi pasjonatami meteorologi? A zwyczajnie jest to kod, używany do komunikacji, by przełamać nieśmiało milczenie, prośba, sygnał – zauważ mnie jestem tutaj. Nie mijajmy się bez słowa. Te i inne fakty, po wieloletnich Badaniach podsuwa nam Kate Fox. Sama przez kilka lat narzekałam, że nie udało mi się przedrzeć przez Angielską skorupę small talków i miałam dość how are you- how are you,  bez czekania na moją odpowiedź. Jeśli znasz te utyskiwania, to pozycja ta pozwoli Ci zrozumieć te wszystkie dziwne (z naszej perspektywy) zachowania, które maja swoje własne znaczenie i głęboki sens. Żeby nie powielać stereotypowego myślenia, warto pobawić się w Sherlocka i razem z Kate Fox odkryć co Anglicy maja za pazuchą
Jakie tytuły dorzucilibyście do tej listy?
pozdrawiam ciepło
Jess

This post has already been read 13694 times!

You Might Also Like