Do Berlina jeżdżę jak do domu. Krążę znanymi uliczkami, wsiadam do ulubionych żółtych wagoników metra i spaceruje ukochanymi ulicami, oraz z nieokreśloną frajda zapuszczam się w nieznane rewiry… Berlin ma w sobie jakiś unikalny fluid, który sprawia, ze muszę tam wracać i chętnie rezygnuje z wyjazdu w nieznane miejsce, na rzecz choć kilku dni w tym mieście, które oddziałuje na moje zmysły jak niewiele miejsc na świecie. Gdy pomyślę o idealnym dniu, od razu widzę się w Berlinie spacerującą samotnie secesyjnymi uliczkami, buszującą na targu staroci czy odkrywającą kolejne alternatywne atrakcje z mojej listy.
Mam w Berlinie kilku znajomych tym razem zatrzymaliśmy się u Frana, który jest rodowitym Hiszpanem z Almerii i kilka lat temu osiadł nad Sprewą w pachnącym Shonebergu. Mieliśmy więc okazję dokładnie poznać okolice Frana. Shoneberg to elegancka dzielnica, niegdyś żydowska, której mury cudem ocalały przed bombardowaniami. Mieszkańcy niestety nie mieli tyle szczęścia. O tych, którzy zostali wywiezieni informują złote tabliczki wmurowane w chodnik przed wejściem do uroczych secesyjnych kamienic.
Berlin nie zapomina. Nie odwraca się do historii, ale mimo, wszystko pozwala sobie na rozwój, radość codziennością i współczesnością bez niepotrzebnej martyrologii, która atakuje nas w kraju na każdym kroku. Być może dlatego tak cenie to miejsce.
Spacer po Shonebergu, był dla mnie odkryciem kolejnych rewirów. Mniej hipsterski, mniej młodzieżowy, ale jakże swojski w swoim sposobie bycia. Niedzielnym Fea Markecie, warzywnych starganych i kwiaciarniach wylewających się na ulice. Tak swojski, że oczyma wyobraźni już widziałam się na tych balkonach czytającą w otoczeniu kwiatów, bądź maszerującą co rano na warzywny targ w okolicy…
Zapraszam Was na spacer po uroczym Shonebergu, którego architektura koi zmysły, takie poczucie estetycznego komfortu spotkało mnie w niewielu miejscach na świecie, właściwie we wszystkich tych które uznaje za moje ulubione, w Helsinkach, w Wiedniu, w Londynie ( na Nottingham) czy San Francisko. Helskim i Berlin łączy tak wiele, że aż sama dziwie, się, że wcześniej tego nie dostrzegałam. Secesja Północy i w jednym i drugim mieście jest dominującym stylem, który nadaje miastu harmonie, nie mówiąc o umiłowaniu do vintage przedmiotów i prostego życia..
Pozdrawiam ciepło
This post has already been read 4890 times!