Zrezygnowaliśmy z Cameron Highlands na rzecz, dłuższego pobytu na wyspie Penang, która ma odwiedzającym, bardzo wiele do zaoferowania. Wśród licznych atrakcji, pięknych plaży, narodowego parku, wzgórza z wyciągiem kabinowym czy genialnego miasta z klimatem kolonialnym George Town, może się poszczycić ogromną farmą z tropikalnym owocami, w której uprawia się gatunki niemal z całego świata. Nigdy nie przypuszczałam, że wizyta na farmie sprawi mi tyle radości! Zapraszam na ultrazieloną fotorelację.
Jak to wygląda?
Farmą znajduję się w górach, ok 40 minut drogi samochodem od Georg Town i bardzo niedaleko Narodowego Parku. Na farmę wjeżdża się samochodem, który zostawiamy na parkingu za dużym sklepem z owocami oraz restauracja z pięknym tarasem (jednym z najpiękniejszych jakie widziałam). Tak naprawdę możecie, jeśli macie mało czasu odwiedzić tylko sklep kupić wspaniale, świeże, również obrane owoce bądź świeżo wyciskanie soki zabrać je że sobą i usiąść na tarasie delektując się smakiem i widokiem na sad i góry.
Możecie też wybrać drugą opcję, czyli wycieczkę po farmie, (którą bardzo wam polecam! ). Pod sklepem stoi Pan, który informuję, za ile przyjedzie bus i prosi o zakupienie biletu w kasie.
Bilet kosztuje 42 RM ( ok.35zl) i obejmuje ponad godzinny spacer po plantacji z profesjonalnym przewodnikiem oraz degustacje enzymów i miodów pitnych przygotowywanych na terenie farmy. A na samym końcu relaks w owocowej kawiarni gdzie serwowane są w postaci otwartego bufetu przeróżne ( prawie wszystkie hodowane na plantacji) rodzaje owoców oraz sok że świeżych owoców- dowolny do wyboru. Jeśli wykupimy bilet premium, mamy do dyspozycji kilka owocowych soków.
W skrócie
Dla tych, którym nie chciało się czytac:
Ile to kosztuje? – 42 RM os. ( ok.35zl)
Dla kogo? Dla wszystkich. Nie tylko pasjonatów roslin. ( widoki są piękne i owoce pyszne!)
Czy warto? Zdecydowanie!
Na plantacji.
Na farmę jedzie się busikiem, na górę wzgórza skąd odbiera nas przewodnik. Uwielbiam słuchać ludzi z pasją, bez względu na to o czym mówią! Nasz przewodnik był przemiły, z werwą i zaraźliwą radością mówił (bardzo ładnym angielskim) w profesjonalny, ale i zabawny sposób o roślinach, owocach i ich uprawach. Muszę przyznać, że dowiedziałam się tu więcej niż przez lata na lekcjach przyrody!W praktyce może znacznie szybciej przyswoić wiedzę.
Nie miałam pojecia, że uprawa ananasa wygląda tak zabawnie i że krzew ananasa wydaje tylko jeden owoc na rok!
Ani, że drzewo awokado wygląda w taki sposób.
Dowiedziałam się też o istnieniu magicznego owoca, który neutralizuje kwaśny smak. Zaraz po nim, można zjeść najbardziej cierpki owoc i buzia nam się nie wykrzywi!
a także innych cudów:)
Odkryłam też czerwonego Ananasa, który oprócz tego, że pieknie wygląda, nie ma prawie wcale smaku.
Dowiedziałam się też, że durian mimo że wyglada tak masywnie, niczym kokos wcale nie rośnie na palmach, a na liściastych drzewa podobnych do naszych leszczyn!
Widziałam też mini banany, które są tak słodkie w smaku, że aż rozpływają się w ustach.
No i domek hobbitow!
Właściciel plantacji ma obsesję na punkcie Władcy Pierścieni, dlatego na jego własnych pagórkach, zamarzyło mu się mieć własne Bag End.
Na koniec podczas degustacji, dostaliśmy miód kawowy! Czyli zebrany z kwiatów arabici… coś niesamowitego.
Resztę musicie odkryć sami.
Zainteresowanych zostawiam, z większą ilością zdjęć.
pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 3214 times!