Uwielbiam podróżować z Fahadem. Generalnie z nikim w życiu tak dobrze nie zgrywałam się w trasie, dajemy sobie dużo przestrzeni, również w czasie podróży. Często robimy coś zupełnie innego. On odwiedza puby, a ja czytam i zrywam się z rana by samodzielnie coś odkrywać. Albo oddaje się architektonicznym uniesienia, przeżywam moje syndromy Stendhala w odosobnieniu, krążą po muzeach, gdy on poznaje tubylców bądź korzysta z okazji i odsypia intensywne zwiedzanie.
Mimo to uwielbiam podróżować sama. Samodzielne spacery po mieście, zarówno tym znanym jak i nieznanym są jedną z większych przyjemności jakie mogą spotkać człowieka.
Samotna podróż- SPA dla duszy
Lubię ludzi, ale lubię też gdy tych ludzi nie ma. Gdy nikt do mnie nie mówi, a ja mogę oddać się w zupełności swoim przemyślenia. Mogę skupić się na planie i odkrywać nowe miasto dokładnie tak jak tego chce. Potrafię być sama i nigdy się nie nudzę. Teraz słodka chwila prawdy, mam silny charakter nie lubię oddawać kontroli, ani się dostosowywać, dlatego wyjazd grupowy wychodzi mi najlepiej wtedy gdy to ja go organizuje.
Samotna podróż, wyostrza zmysły, uczy zaradności i pozwala jak nic innego poznać siebie. Jeśli warto raz za czas odwiedzić spa i zrobić coś dla swojego ciała, samotną podróż nazwała bym odnową dla duszy. To niezwykle odświeżające.
Bałkańskie opowieść.
Opowiadałam ostatnio o Bałkanach, nie powiedziałam, jednak o tym co zapadło mi w pamięci najbardziej-samotnej podróży z wieloma przesiadkami i przygodami.
Zaraz po Woodstocku, Fahad i nasi znajomi, ruszyli na Bałkany, nie widziało mi się spędzać prawie tygodnia na Festival trębaczy w Guccia, postanowiłam więc do nich dołączyć, w następnym tygodniu. Fahad niekoniecznie dowierzał, że do nich dołącze, że dam radę złapać ich na tej zapyziałej małej serbski wsi, jadąc prawie dobę z wieloma przesiadkami. No cóż, mogę mu wybaczyć ten brak wiary, to był początek naszej relacji. Nie wiedział jeszcze na co mnie stać 🙂 (Przypominam o post o najdziwniejszych miejscach w których spalam link.).
Podczas mojej podróży, która zaczęła się od lotu do Budapesztu, przez nocną podróż pociągiem do Belgrad po lokalnego busa, który zabrał mnie do wioski pogrążonej w dźwiękach trąbki!
Magnes na ludzi
Podróżując samotnie przyciągamy innych ludzi, zawsze trafi się ktoś kto wda się z nami w rozmowę, będzie chciał nam pomóc, czy się nami zaopiekować 😉 w samolocie w którym miałam okropne turbulencje i zachowywałam się fatalnie ( jak przestać bać się latać link) wdałam się w rozmowę z dziewczyną, która siedziała obok i leciała o kulach do Budapesztu. Pozwoliła złapać się za rękę, gdy rzucało nami pod wpływem wiatru, a ja panikowałam. Ten krótki lot zbliżył nas do siebie, szybko wymieniliśmy się opowieściami o facetach, doświadczeniach życiowych, miłościach i Budapeszcie. Moja szalona towarzyszka kupiła bilet na Sitge- węgierski festiwal muzyczny. Postanowiła, że żadna złamana noga nie przeszkodzi jej świetnej zabawie. Co więcej, zaoferowała, że oprowadzi mnie po Budapeszcie, w którym prawie mieszkała. Odwiedziliśmy więc słynne ruins pubs (przypominam o wyjeździe ze mną do Budapesztu) i najbardziej alternatywne zaułki. O północy wyściskaliśmy się czułe, a ja wskoczyła do nocnego pociągu do Belgradu.
Nocny pociąg do Belgradu
Pociąg miał otwarte wagony. Nie chciałam siedzieć sama, rozejrzałam się dookoła, ominęłam szerokim łukiem rodzinę z dziećmi, marząc o tym by przespać choć trochę tej nocy. Usiadłam przy grupie młodych ludzi i marzenia o przespaniu tej nocy szybko prysnęły. Okazało się, że trafiłam na fantastycznych młodych Turków, którzy są grupka studentów, podróżujących od 3 tygodni po Europie pociągami w ramach miesięcznej karty na pociągi. InternationalRail Pass. Przegadaliśmy prawie całą podróż o bladym świcie, mrożąc nieco oczy. O 6 obudził nas wraz z brzaskiem wjazd do Belgradu. Zebraliśmy od siebie namiary i rozstaliśmy się ściskając i życząc sobie wszystkiego co najlepsze.
Prywatny Przewodnik
Wyczerpana, ale szczęśliwa poszłam pozbyć się bagażu, chciałam zostawić go w przechowalni niestety w Belgradzie takiej nie uświadczysz. Z moją Markońską torbą na ramieniu i aparatem, kupiłam podwójną kawę i ruszyłam w miasto. Nie minęła godzina, jak pewien elegancki mężczyzna, w koszuli i kapeluszu, podszedł do mnie i zapytał czy nie potrzebuje pomocy. Ja już znam takie pytania, ofuknęłam go niemile i już miałam odejść, gdy dodał uprzejmy tonem -mam 2 godziny, zanim zacznę prace, chętnie pokaże Ci miasto. Na litość boska – pomyślałam- jest 9 rano co może mi zrobi? Popatrzyłam na moją ciężką torbę, która po godzinie zaczęła wrzynać mi się w ramie. Co mi szkodzi pomyślałam – I tak poznałam Marka, który, przez pond 2 godziny opowiadał o wojnie, o życiu w Belgradzie, o swoich doświadczeniach w ostatnich lat życia w mieście. Tu są dziury po pocisku, a tam zbombardowali szkole… to były gorzkie historie przeplatane, humorystycznymi smaczkami. Starałam się być ostrożna pytając o historię sprawdzając jego stosunek do całkiem świeżych wydarzeń.
Po tym długim i bardzo cennym spacerze, Mark wsadził mnie do tramwaju i poinstruował jak dojechać na dworzec. W tramwaju tylko zajęłam miejsce, a siedząca za mną kobieta, która skubała swojski chleb, poczęstowała mnie nim. Zaczęłyśmy rozmawiać szukając wspólnych słów, kobieta opowiedziała mi, że od 20 lat jest nauczycielka i kocha swoją pracę. Mówiła o swoich wychowanka i życiu w Belgradzie. Życzyła mi by Bóg miał mnie w opiece. Z tym pozytywnym pożegnaniem życząc sobie wszystkiego dobrego. Złapałam mój autobus i wrzeszczcie odespałam ostatnie 20 godzin, w których ludzie nieprzerwanie, nie przestawali mnie zaskakiwać.
Jak widać, bardzo nie lubię ludzi;)
Gdy wysiadłam na dworcu, zadzwoniłam do Fahad, który zaskoczony, że jednak to zrobiłam, że jestem tutaj, szybko przyjechał, a błysk uznania mignął w jego oczach, phh,-pomyślałam- człowieku tym mnie jeszcze nie znasz, gdy tylko przełamiemy barierę językowa ja Ci jeszcze pokaże do czego jestem zdolna 🙂
Do tematu samotnych podróży, jeszcze wrócę. Każdemu polecam, jako najlepsze lekarstwo dla duszy.
pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 3746 times!