Przez większą część mojego życia nienawidziłam niedzieli. Zawsze kojarzyły mi się z nudnymi obiadami, nadciagajacym tygodniem, niczym sensownym i przede wszystkim skradającym się chaosem i potwornościami z jakimi przyjdzie mi się zmierzyć w nadchodzącym tygodniu. Gdy jednak, zaczęłam żyć po swojemu, wykorzystywać w pełni weekendy, niedziela stała się fantastycznym dniem, wartym tego by wykorzystać go w pełni aż do końca. Gdy już zapanowałam nad weekendami (tu przypomnienie posta), postanowiłam ogarnąć początek tygodnia, tak by płynnie przejść od cudownego weekendu do całkiem miłego poniedziałku.
Co zrobić, by po świetnym weekendzie wejść płynnie w nowy tydzień? Gdy kończy się Twój fantastyczny weekend, który sobie zaplanowałaś, zrób coś miłego na koniec dnia, zaplanuj sobie, że skończysz weekend z przytupem, żeby do końca było w nim coś na co czekasz, a nie tylko smętne wyczekiwanie na nowy tydzień i korpo poniedziałek. Przede wszystkim postaram się nakłonić Cię do tego by planować nadchodzący tydzień i wchodzić w niego bez zbędnego stresu. Poniżej kilak moich sposobów na udany koniec niedzieli i dobry początek tygodnia.
-
stwórz własną tradycje.
Gdy jesteśmy w Warszawie idziemy wieczorem na spacer oraz wspólne zakupy spożywcze, planujemy wspólnie co w tym tygodniu będzie na obiad i raz na cały tydzień załatwiamy kwestie zakupów. Po powrocie, gotujemy wspólnie, albo ja wstawiam obiad na następny dzień i uciekam do moich umilaczy. Pamiętacie moje wpisy o szybkich feministycznych przepisach? Moje gotowanie to, żadne tam wystawanie nad garami:)
-
wieczorny niedzielny umilacz
Lista moich umilaczy jest długa, jednym z ulubionych sposób, jest zaszycie się w łazience, z maseczką na twarzy i włosach oraz książką, bądź gazetą w ręce. Mam czas na regeneracje, przygotowanie się do nowego tygodnia, oraz zadbanie o siebie.
-
planuj następny tydzień.
W niedziele warto zaplanować nie tylko całotygodniowe menu oraz zamknąć temat odżywiania i planowania posiłków z uzupełnioną lodówka włącznie, ale też i pozostałych czynności. W niedzielę sprawdzam grafik mojej siłowni i decyduję na które zajęcia jogi pójdę. Rzucam okiem, na listę moich priorytetów, sprawdzam co udało mi się ogarnąć. Jeśli czegoś się nie udało, zastanawiam się jak to rozbić na drobniejsze czynności, żeby zamknąć temat i ruszyć do przodu. Wybieram sobie 2 maksymalnie 3 priorytetowe zadania na tydzień oraz planuje kiedy i w jaki sposób je ogarnę. Takie działanie pozwala mi powoli przybliżać się do celu, bez poczucia przetłoczenia ilością zadań i zagubienia w ich gąszczu, nawet przy kilku projektach jednocześnie.
-
co dobrego w tym tygodniu?
Na koniec planujemy sobie co będziemy robić razem i co robimy osobno. Sprawdzamy repertuar kina i eventy. Często z dużym wyprzedzeniem, wiemy co w danym tygodniu mamy zaplanowane, obgadujemy niektóre kwestie i kończymy weekend wspólnie z jakimś filmem, bądź książką. Z radością czekając na przyjemności jakie czekają nas w tym tygodniu. Jeśli w niedziele wracam z podróży, staram się zaplanować tydzień w samolocie, a tygodniowe zakupy oraz gotowanie w naturalny sposób przesuwają się na dzień następny.
-
dobry poniedziałek
Nie ma nic gorszego niż pobudka w poniedziałek i stres „od czego ja kurwa zacznę!” i łapanie się za przypadkowe czynności, które wydaje nam się pomogą nam osiągnąć cel. Bez skutecznego planowania i sprawdzania swoich co tygodniowych efektów ciężko, określić czy zmierza się w dobrym kierunku.
-
każdy z nas ma 168 godzin w tygodniu do rozdysponowania.
Jeśli założymy, że potrzebujemy 7-8 godzin na sen, 8 -9 godzin na prace z dojazdami, ciągle zostaje nam całkiem sporo czasu. Warto zastanowić się co z tym czasem robimy. Moje dni w naturalny sposób podzielone są na 4 części i podczas planowania, uwzględniam ten podział. Rano przed pracą mam czas na pracę nad własnymi projektami to jeden z ważniejszych momentów, planowanie go pozwala mi skutecznie poruszać się do przodów w najważniejszych dla mnie kwestiach. Praca na etacie, tutaj również planuje i mam swoje cele. Czas ze znajomymi i Fahadem oraz wieczorem czas dla mnie na reset, film, spacer, siłownie, czytanie. Każdą z tych części traktuje z równą powagą podczas planowania. Każda z nich pozwala mi zachować równowagę w konkretnej dziedzinie życia. Ciężko byłoby mi to ogarnąć gdybym chciała decydować o tym we wtorek rano, kogo dziś spotkam, co zrobię i gdzie zadzwonię.
Napisałam dziś o planowaniu niedzieli, bo jest to naturalna kontynuacja zeszłotygodniowego tematu o planowaniu weekendów. Mam nadzieje, że wpis okazał się pomocny, a wy jak złapiecie bakcyla planowania, który wyprowadzi was z mroków chaosu, nie będziecie mogli sobie wyobrazić już życia bez cyklicznych planów.
pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 7087 times!