SLOW FASHION

Fashion Victim – nie dziękuje!

13 marca 2014

Stań przed lustrem i zadaj sobie jedno proste pytanie- Kim byłabyś w świecie, w którym wszyscy wyglądali by tak samo? Jeśli odpowiedź na to pytanie Cie załamuje, znaczy, że zagubiłaś gdzieś równowagę między mieć a być, każdy moment jest dobry by ją odzyskać  zapraszam do lektury. Nie dajcie się ! Nie bądźcie Fashion Victim!
Dlaczego nie warto być Fashion Victim? 

1.Po co nam niewola
Ponieważ uporaliśmy się z niewolnictwem dzięki ruchu abolicjonistów w XIX wieku, a za sprawą feministek prawie udało się pozbyć europejskiego uciemiężenia kobiet, po jaką cholerę stawać się na własne życzenie niewolnikiem czegokolwiek? Tym bardziej, czegoś tak płochego i ulotnego jak moda. Każde uzależnienie jest złe, warto więc zachować zdrowy rozsądek uzupełniając szafę na jesienny sezon.





2. Pasja wymaga zaangażowania, wymagajmy więc od siebie czegoś więcej!


Nałogowo już chyba pytam ludzi, być może czasem bardzo niegrzecznie, czym się pasjonują? Co jest ich hobby, co ich pochłania w czasie wolnym. Zawsze czuję się rozczarowana, gdy w odpowiedzi słyszę, „muzyką” bądź „modą” i nie dlatego, że uważam, że istnieją jakieś gorsze bądź lepsze pasje, bo absolutnie nie dokonuję tu żadnej gradacji, liczy się dla mnie zaangażowanie mojego rozmówcy, a przeważnie w przypadku tych dwóch powyższych odpowiedzi, gdy ( paskudnie) dopytuje o coś więcej nie spotykam się z żadnym rozwinięciem tematu. Ot co, po prostu słucham muzyki w wolnym czasie, bądź przeglądam modowe czasopisma i blogi. I co i tyle? i już po pasji? Nie gram na niczym? Nie czytam specjalistycznych książek, nie interesuje mnie najnowsza kolekcja Chanel, ani historia ubioru. W niedopowiedzianej części tkwi przemilczana wypowiedź ( po prostu lubię kupować ubrania i ładnie wyglądać). Mam wówczas ochotę zapytać Naprawdę? To sprawia, że chce Ci się rano wstać z łózka? To nadaje cel Twojemu jestestwu  Ale nie robię tego, gryzę się w język i mówię coś zdawkowego, co pozwala mi przekierować rozmowę na inne tory.

Wymagajmy od siebie czegoś więcej. Warto mieć w życiu pasje, bez względu na to, czy jest to jazda na rowerze, bieganie, skandynawski design, turystyka górska czy moda, ważne by mieć coś co nas zupełnie pochłonie. Czemu poświecimy się w wolnej chwili, uzupełnimy swoja wiedzę. Coś co sprawi, że będziemy się rozwijać ( o tym jak rozwojowa może być pasja pisałam w zeszły weekend tu -> the travel book).

Skoro więc uważamy modę za naszą pasję, róbmy wszystko by móc w jakikolwiek sposób wypowiedzieć się w jej temacie. Rozróżnienie na ulicy ubrań z nowej kolekcji Zary to jednak ciągle trochę mało. Wymagajmy od siebie czegoś więcej, Warto!

3. „Interesuję się” nie musi znaczyć „kolekcjonuję”


To, że człowiek interesuje się modą nie oznacza, że musi mieć ją całą u siebie w domu! Najlepszym przykładem, że mówię prawdę jest kobieta, którą uważam za swoją osobistą ikonę Emmanuelle Alt, pani której chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Redaktorka naczelna Paryskiego Vouga, kto jak nie ona siedzi w modzie po uszy i co? Stawia na prostotę, biały, szary, czarny prosty t-shirt, skórzane spodnie, bądź cygaretki, marynarka, balerinki albo czarne szpilki, parisienn chic jak się patrzy, zawsze stylowo i  z klasą. Przypuszczam, że jej szafa nie zajmuje powierzchni trzech pokoi, chociaż patrząc na jej zasoby finansowe i kontakty mogłabym sobie na taką pozwolić lekką ręką.

4. Po co właściwie się ograniczać? 
Powodów są miliony, dziura ozonowa, ocieplenie klimatu, wyrobnicza praca dzieci w Bangladeszu, zużywania się nieodnawialnych surowców i tak dalej, trele morele. Kogo to obchodzi? To problemy globalne, tak duże, że aż wydają się nam nieosiągalne. Ja nie poczuwam się tu do nawracania nikogo, na eko styl życia, nie czuję się na silach, pozostawiam to innym, ale proszę Was zróbcie to dla siebie.

Ja całe życie uważałam, że by móc realizować wielkie pasje, trzeba ogromnych pieniędzy. Odkładania latami, by zobaczyć coś pięknego. Do tego wszystkiego, myślałam, zawsze „o Boże! ale przecież muszę mieć co założyć! Jak ja wystąpię na zdjęciach z Wiednia w dwóch kieckach i jednej parze butów?? No jak!?” No i zataczałam błędne koło. Bowiem nawet jeśli uzbierałam na wyjazd, okazywało się, że muszę się przecież jakoś super odstrzelić…  Do, niektórych rzeczy trzeba dorosną inne po prostu zrozumieć, gdy przewartościowały mi się pewne schematy, okazało się, że wszystko jest osiągalne. Należało  tylko zmienić podejście i nieco styl życia.

Obecnie myślę, na co wydaje pieniądze i zastanawiam się wielokrotnie czy dany przedmiot jest mi naprawdę potrzebny. Nie zmieniłam zdania, nadal utrzymuję, że poprzez zadbany wizerunek okazujemy innym szacunek i podnosimy własną samoocenę, jednak nie dajmy się zwariować tą teorią wmawiając sobie, że kupno 15 pary szpilek jest nam rzeczywiście potrzebne. Nim coś kupimy zadajmy sobie pytanie czy to potrzeba czy tylko moja chwilowa fanaberia?

I co? okazuje się, że tym sposobem, racjonalnie kupując, stać mnie na to, by podróżować i korzystać z życia. Więcej o tym na  blogu – the travel book , który dziś doczekał się wreszcie pod dwóch latach, upublicznienia, mam nadzieje, ze przypadnie Wam do gustu.* przypis autora 2015 – obecnie wszystkie posty z obu blogów istnieją na buszujac w codzienności, a podróznicze posty znajdziecie w zakładce: podróże

5. Stylistka, która odradza wydawanie na ubrania? Po prostu zachowaj umiar i własny styl.

Czy mi się coś, aby nie pomyliło? Nie jestem purytanką, lubię dobrze wyglądać i nie narzucę na siebie pokutnego wora, by móc zwiedzać świat. Nikomu tego też nie radzę! Piję raczej do nurtu fast fashion i co sezonowego szału. Oglądam codziennie, zdjęcia street fashion, szczególnie te z ostatniego tygodnia mody w NY. Wiele blogerów na czas tego święta zatraciła gdzieś zupełnie poczucie własnego stylu i oddała się ślepemu owczemu pędowi za ulotnymi trendami. Jaki tego efekt? Moim zdaniem fatalny. Za to klasyczne stylizacje i prostota, przy której pozostała pewna część zachwyciły mnie bez reszty. Mimo, że można by uznać, że nie ma w tym nic odkrywczego. Zdjęcie wspominanej wyżej Emmanuelle Alt w białym T-shircie i czarnych cygaretkach było dla mnie niezwykle odświeżające po całej maskaradzie kolorowych ptaków! Po raz kolejny z uznaniem popatrzyłam na tą kobietę.   Najważniejsze by umieć zachować umiar i własną osobowość by strój nas nie przytłoczył, a podkreślił nasze walory.

 

Co mam na sobie, każdy widzi, chciałam jednak zwrócić waszą uwagę na…
Pamiętacie mój post o paryskim szyku? Rzeczy, które mam dzisiaj na sobie, są ( spódnica oraz buty)  elementami mojej bazy na lepsze wyjścia. Zarówno spódnica jak i buty mają klasyczny charakter i wykonane są z wysokiej jakości materiałów, co mam nadziej pozwoli mi cieszyć się nimi przez wiele sezonów. Pewne wątpliwości wzbudzała we mnie baskinka, uważam bowiem, że trend ten szybko może przeminąć, zdecydowałam się ją kupić dopiero, gdy zauważyłam, że z łatwością mogę przeszyć jej fason, pozbawiając ją zbędnej „dekoracji”, gdy ta po prostu mi się znudzi. Do środka z kolei mogę wsadzi wszystko! Absolutnie wszystko!  Tworząc dziesiątki zestawów, t-shirt z napisem ulubionego zespołu (pokażę taką stylizację za kilka dni), elegancką koszule, czy cienki sweterek, w zależności od tego co narzucę na wierzch taki charakter mogę nadać stylizacji. Zdążyło mi się nawet ubrać do niej trampki i przewiązać na głowie bandamkę, efekt również był całkiem niezły. Dlatego warto inwestować w bazę, jeśli coś leży naprawdę dobrze i jest z wysokiej jakości materiałów, a przy tym wszystkim oczywiście posiada uniwersalny krój, warto dać za taki „kawałek szmatki” trochę więcej.

Za piękne zdjęcia dziękuje Lily :*

This post has already been read 2214 times!

You Might Also Like