Jak było na see bloggers?
Miałam w tym roku zaszczyt wziąć udział w jednej z najważniejszych imprez dla Blogerów w Polsce, zaraz obok Blog Forum Gdańsk, to tu na See Bloggers dzieją się najważniejsze rzeczy na Infuencerskim rynku. Tegoroczna edycja była jubileuszowa, po raz piaty blogerzy, youtuberzy oraz instagramerzy zebrali się razem by uczyć się na wzajem na własnych doświadczeniach rynku, współpracy z markami oraz dzielić się z sobą dobrymi praktykami. Jak to wygląd? Czy warto? Czego można się spodziewać i co należy wiedzieć przed wyjazdem na SeeBloggers? Co mnie zachwyciło i co mi się nie podobało? Zapraszam na relacje.
Jak wygląda See Bloggers?
Impreza See Bloggers, odbywa się w Gdyni. W centrum nauki experyment, by dostać się na imprezę należy się zarejestrować i czekać na akceptację. W tym roku w wydarzeniu wzięła udział rekordowa liczba 1500 twórców. Cała konferencja trwała dwa dni przepełnione warsztatami prowadzonymi przez specjalistów, którzy uczą jak sprzedawać swoje produkty, robić lepsze zdjęcia, organizować perfekcyjne przyjęcie, zadbać o swoje włosy, czy jak organizować się lepiej w pracy blogera. W jednym momencie odbywają się cztery warsztaty, w czterech różnych salach, na które trzeba się rejestrować (kto pierwszy ten lepszy). W tym samym czasie na scenie głównej mają miejsce prelekcje, panele dyskusyjne i wykłady.
Kto mnie zachwycił na See Bloggers?
Większą część czasu spędziłam siedząc w przyjemnym pół mroku auli ( znów poczułam się jak studentka) na fascynujących wykładach, bo mówcy poruszali kwestie, które dotyczą wszystkiego co ważne w codziennym blogowym życiu. Całość ma służyć podniesieniu jakości Polskiej blogosfery, inspirowaniu się nawzajem i uczeniu młodych, bądź mniej doświadczonych influencerów. Przedstawiając pakiet dobrych porad, które w skrócie można było by ująć:
-
Bądź systematyczny, pisz jak często to tylko możliwe, pisz regularnie ( Piotr Bucki)
-
Bądź uczciwy w stosunku do swoich rozmówców, nie wykorzystuj ich słabości, bądź fair (Łukasz Jakubiak 20m)
-
Nie bój się wyjść ze strefy komfortu Każdy się boi, każdy na początku popełnia błędy, nie ma jednego najcięższego zadania, każdy kolejne jest cięższe od poprzedniego. (Ewa Red Lipstic Monster)
-
Uczysz się tylko przez działanie ( i spotkania z innymi twórcami z Twojej branży) Ewa Red Lipstick Monster)
-
Karma wraca, nie hejtuj, nie rób drugiemu co tobie nie miłe ( Ania Skóra What Anna wears?)
-
Ucz się od innych, szukaj rozwiązań
-
Twórz strategię, planuj swoją ścieżkę krok po kroku, (Kamil Bolek Life Tube)
-
Nie zaczynaj zanim nie wymyślisz tematu na 100 kolejnych filmików ( postów/ wystąpień) („Y”)
-
Rób research konkurencji, zanurz się w ten świat ( Kamil Bolek Life Tube)
-
Szukaj niszy. (Kamil Bolek Life Tube)
-
Komunikuj marką, ze produkt musi pasować do społeczności. (Ela Wydrych Fahionelka)
-
Bądź sobą, rób to co kochasz i to czego inni potrzebują ( Jason Hunt)
Kto mnie zachwycił? Wystąpienia na scenie głównej zaczęły się od Piotra Bucki (tu), który kojącym głosem terapeuty, mówił o tym jak ważne jest by pisać tak regularnie jak to tylko możliwe, by ćwiczyć warsztat i być przewidywalnym ( w swej regularności nie treści tekstów!) dla swoich odbiorców. Tyle spokoju i ciepła płynących ze sceny. Brawo Piotr.
Później Łukasz Jakóbiak z (LINK) podbił moje serce, mówiąc o swojej metodologii, zdradzając jak to się dzieje, że jego goście są tacy naturalni, a wywiady inne od wszystkich. Klucz tkwi oczywiście w uczciwości, Łukasz ujął mnie mówiąc, że nie wykorzystuje słabości swoich odbiorców, nie zaprasza ich gdy tkwią na szczycie, bądź gdy jest o nich głośno z powodu skandali, nie chce by gość odpowiadał w nienaturalny sposób, pragnie stworzyć sto procent komfortu w swoich wywiadach.
Wielkim zaskoczeniem była dla mnie, Ewa z Red Lipstick Monster, która epatowała profesjonalizmem. Mówiąc o organizacji wszystkiego od początku do końca, planowaniu z wyprzedzeniem, ale i przede wszystkim o swoich początkach i to było urocze. Ewa jest prawdziwą równiachą. Mówiła do nas ze sceny – nie bójcie się działać każdy się boi. Zapytana co było najgorsze mówiła wprost, że na początku, każda kolejna czynność jest straszna, łącznie z wystąpieniem przed kamerą (telefonem) w pustym pomieszczeniu. Jeśli ktoś kto dziś ma milion subskrybentów (obserwujących) zaczynał bojąc się powiedzieć słowo przed własnym telefonem to jest szansa, to zabrzmi trywialnie, ale prawdziwie: każdy może wystarczy tylko chcieć i ciężko pracować.
Drugi dzień See Blogers bez wątpienia był dniem Youtuba, który jest przyszłością Internetu, przyszłością reklamy, jesteśmy generacja video, czy tego chcemy czy nie. A więc jak? Jesteście gotowi, na moje Vlogi? 🙂
Następny dzień otworzyła prelekcja nie influencera a szefa Life tuba Kamila Bolek, który pozamiatał temat ( Cała prezentacje Kamila możecie zobaczyć tu: prezentacja) . Po jego wystąpieniu wszystko o czym myślałam, to jak uaktualnić mój kanał na youtubie i zacząć dzielić się z Wami swoją wizją, swoją niszą. Nie pamiętam kiedy ktoś mnie tak zmobilizował. O czym mówił? O strategii, o tym, że żeby osiągnąć cokolwiek należy planować od początku do końca trzeba wiedzieć kim chce się być w sieci, jak to przedstawić, znaleźć własną nisze i planować swoje wystąpienia z wyprzedzeniem, być regularnym i ciężko pracować nie zapominając o tym by być charakterystycznym, próbować różnych technik, a gdy te zawiodą próbować kolejnych.
Kamil odpalił statystyki i zmiótł stereotypowe myślenie z powierzchni auli:
To nie jest tak, że youtube jest dla gimbazy, Instagram dla kobiet zainteresowanych modą, a blogi dla osób wykształconych.
Na scenie pojawiła się śmietanka polskiej rozrywki, były Szparagi, „Y’, Ziemniak, Wapniak Tivolt, czy Marco Kubiś i epatowała od nich niesamowita energia. Jedną z moich ulubionych wypowiedzi, podczas całego SeeBloggers, była odpowiedź „Y”, który zapytany:
Czym różni się celebryta od influencera- -> Influencer jest wybrany demokratycznie i ma za sobą społeczność, której brak celebrycie i tu tkwi moc reklamowa infuencera.
Tak zgrabnie bez zbędnej gmatwaniny.
Co mi się nie podobało?
No dobra zrobiło się zbyt cukierkowo, zaraz wleci nam tu jednorożec, a nad Gdynia pojawi się tęcza. Nie ma tak dobrze, nawet na SeeBlogers sa rzeczy, o których trzeb powiedzieć krytycznie. Podczas SeeBloggers kilka razy wracał temat darów losu, dla nie wtajemniczonych wyjaśnię, że tak w blagierskim środowisku nazywa się dary, produkty, tajemnicze przesyłki, którymi obdarowują blogerów różne marki w nadziei, że opublikują o nich informacje na Instagramie, fanpagu bądź którymkolwiek innym kanale społecznościowym. Co w tym złego, że przyjmuje się cos za darmo? To temat rzeka, uproszczając, zmasowane działanie tego typu psuje rynek, a co najgorsze nie przynosi efektu marką ze współpracy z blogerami, co może dać mylne pojęcie na temat bussinesowego, reklamowego potencjału tej grupy. W efekcie rozczarowania po dwóch stronach. Miałam jednak pewien rozdźwięk pomiędzy nauczaniem dobrej praktyki przez prelegentów a tym co działo się tuz za drzwiami wykładowymi na korytarzu, gdzie marki niczym w początkach blogosfery, w najlepsze „handlowały” jakimiś drobiazgami, jak mydełko, krem, paczka Zozoli, za Hasztagi, zdjęcia na ściance z otagowaniem i udostepnieniem we wszystkich możliwych miejscach. Chętnych nie brakowało… a gdy podczas usuwania stoisk, ustawiały się kolejki po szklanki z Duki, czy szczotki do włosów, zastanawiałam się co dziewczyny zrobią z tymi wszystkimi rzeczami i po co im one? Oczywiście rozumiem po co marki to robią i gdyby nie one See Bloggers nie wyglądałby jak wygląda, sponsorzy sa istotnym elementem każdego eventu. Mam problem z infantylną formuła, która przyjęli. Widzę tu konieczność wyedukowania się i podciągnięcia w kwestii komunikacji na linii marka-bloger, a marketingowy świat stanie się piękniejszy.
Co jest najważniejsze?
Możliwość uczenia się od profesjonalistów, praktyków, którzy są otwarci na innych i chętni do pomocy jest wielką przyjemnością, ale największą frajdą jest możliwość poznania i bycia z sobą przez te 2 dni.
Jeśli planujecie ruszyć na SeeBlogers za rok, pamiętajcie by
-
zarejestrować się na czas,
-
wydrukować swoje wizytówki ( ciężko zapamiętać domenę bloga przy takiej ilości osób)
-
i zwyczajnie się nie stresujcie. Ludzie są otwarci na rozmowy i bardzo pozytywni.
Za wspólnie spędzony czas dziękuje dziewczynom Lenie i Lonie z Bless the Mess, z którymi znamy się jeszcze ze starych Śląskich czasów (Link) i inspirującym kobietką Blond Pani Domu , Marcie z Marheri, oraz Natalii z Simliplife, którą po wielu miesiącach czytania do porannej kawy bardzo cieszę się, że miałam okazje poznać na żywo:) No i wspaniałym dziewczyna ( i panu :)) z samochodu, których wiem, że spotkam jeszcze nie raz, Justynie ( i Wojtkowi) z 4plus8. Patrycji z PatrycjaStory.
Pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 2370 times!