Ponieważ nie ma jeszcze połowy września pozwolę sobie, na jeszcze jedno spojrzenie za siebie. Wycisnęłam to lato jak cytrynę, wykorzystując maksymalnie błogi letni czas, w Warszawie, Anglii, Szkocji, koncertach i festiwalu, oraz siedząc cierpliwie przy biurku nad moim przewodnikiem. Przeżyjcie to ze mną jeszcze raz, przy okazji kilka książkowych i filmowych poleceń.
Sierpień to dla mnie od wielu lat synonim festiwalowej zabawy! Rozpoczęliśmy mocnym uderzeniem PolAndRock, tylko na weekend, pociągiem, w lesie. Jak było? Najlepiej! Zresetowałam się maksymalnie, nawet jeśli to tylko weekendowa ucieczka.
Na festiwalowym polu, bujając się na hamaku, czytałam kolejnego Harrego Hole, cóż mogę powiedzieć, uwielbiam tego człowieka, z każdym tomem bardziej! Tym razem skoczyłam część 9 Upiory.
Z wszystkich miesięcy sierpień uwielbiam szczególnie, lubię te poranki na balkonie i cieple wieczory, kanapki z pomidorem które smakują jak niebo w gębie. Spacery nad Wisłą i po Starym Mieście. Oraz poszukiwania najlepszych lodziarni w mieście. W sierpniu do rankingu dorzucam 2 kolejne adresy – Tłusty kotek oraz budka tuż za TK Maxem, najbardziej nie pozorna i najbardziej zaskakująca ( tu koniecznie smak owsianka z malinami!)
Kolejny weekend to wyczekiwany od lutego (gdy dowiedzieliśmy się o zaproszeniu) BoomTownFair festiwal – wspaniała kolorowa impreza osadzona w najpiękniejszym angielskim Hampshire. 5 dni offline, bez planowania, myślenia, czyste szczęście!
Na BoomTown oraz w drodze do Anglii udało mi się przeczytać świetną książkę, która bardzo pomogła mi w sierpniu w pracy na moim przewodnikiem, oraz w innych życiowych tematach. Znacie ten głos, który szepce Wam, ze niepotrzebnie coś robicie, ze lepiej to zarzucić i nie kończyc bo i tak szkoda czasu? No właśnie o tym wewnętrznym głosie jest ta pozycja. Zrobione! Naucz sie konczyc to co zacząłeś (Jon Acuff) . Polecam z całego serca.
Kolejny tydzień to dla mnie podroż po Anglii i Szkocji, jak wspomniałam Wam w sentymentalnej relacji, ruszyłam tu by sprawdzić czy moje mapy działają czy są dla Was intuicyjne. Czy wszystko jest zrozumiale oraz by zrobić brakujące zdjęcia. To była wspaniała podroż, śladem ukochanych pisarzy i literackich miejsc. Doprawiona na koniec podrożą śladem Outlandera po okolicach Edynburga i Glasgow, nie potrafię sklasyfikować poziomu szczęścia ile to decybeli, jak to liczyć?
Pobyt w Anglii umilała mi nowo wydana książką o Jane Austen, Jane w Domu, pozwalająca spojrzeć na życie Jane z zupełnie innej perspektywy. To bezapelacyjnie ciekawa pozycja, szczególnie dla wszystkich fanów pisarki.
Szczerze powiedziawszy nie potrafiłam się odnaleźć w domu po tych intensywnych dniach, w których robiłam po 13 czasem 20 kilometrów dziennie! W glowie byla mi tylko Anglia! Nazwijmy koniec sierpnia powolnym powrotem do porannej rutyny pisania, ciężko było mi się skupić na skończeniu w wyznaczonych sobie terminach, gdy wiedziałam, że czeka mnie niebawem wyjazd na Svalbard. ..
Przeczytałam więc kilka pozycji, przygotowałam z nich notatki i przeczytałam pół internetu i zobaczyłam pół youtuba pod hasłem Svalbard. Ale o tym w relacji wrześniowej, oraz w kolejnych postach dedykowanych Spitzbergenowi, których będzie we wrzesniu sporo!
Co przeczytałam przed wyjazdem na Svalbard, a no :Białe Ilony Wiśniewskiej, Ekspedycje ( książkę o wyprawie balonowej Adree oraz zaczęłam biografie Amundsena, którą skończę zapewne we wrzesniu). Te pozycyje niezwykle pomogły mi zrozumieć archipelag i jego historię, jeszcze za nim na nim wylądowałam.
Warszawa nie przestaje zaskakiwac, w sierpniu, mozna bylo dorwac tutaj w wspominanym przezemnie ostatnio Koneserze (co robic w weekend na Pradze Polnoc) wystawa Friend Fest, z aranzacjami z serialu, ktorego nikomu nie trzeba przedstawiać- Przyjaciół. Nie da sie ukryc, ze to byla spora frajda, swoją drogą przypomnialo mi się, ze mam dla Was post z adresami lokacji filmowych z serialu Friends w Nowym Jorku, opublikuje go niebawem.
Symbolicznie lato kończyłam w Katowicach, czując, że wszystko o czym marzę jest w ten sierpniowy weekend właśnie na Śląsku, w Katowicach i w domu. Widząc Wasz entuzjazm na pokazywane przeze mnie kultowe Katowickie miejscówki, obiecuję dorzucić jeszcze kilka podczas weekendowego pobytu w Katowicach we wrześniu i stworzyć z nich praktyczny wpis na blogu. Tymczasem poniżej klika cudnych miejsc, które szczerze polecam.
W kwestii kina nie zaskoczę Was chyba, gdy powiem, że nie odpuściłam sobie Tarantino, chociaż miałam w planie zobaczyć go innym razem, ale kasjer sprzedał mi bilet na Tarantino zamiast na Woodego Alena. Nie protestowałam 🙂 nie miałam siły wstać z fotela, finalnie zakochałam się w garderobie filmowej Sharon Tate i po powrocie zaczęłam tworzyć tablice na pinterście z jej stylizacjami 🙂 co do samej produkcji Tarantino tak bardzo wyewoluował przez ostatnie lata, że ciężko go ocenić w kilku zdaniach. Jego ostatnie filmy wymagają sporej wnikliwości i znajomości kina, by odczytać wszystkie analogie i nawiązania którymi bawi się reżyser.
Na koniec podrzucam trochę sielanki, z przydomowego ogródka, sierpniowe słońce i jesienne dynie, godziny spędzone na rozmowach w altance kwintesencja szczęścia.
To był wspaniały sierpień! Mam nadzieję, ze u Was również?
Co dobrego u Was?
posyłam uściski
Jess
This post has already been read 1701 times!