Dzisiaj pierwszy dzień jesieni. Szybkie spojrzenie za siebie i widzę lato pełne magicznych momentów! Było ich tyle, że nie sposób je wymienić na jednym wdechu. Na takie prawdziwe podsumowanie lata, które Wam zapowiedziałam publikując listę 47 wspaniałych rzeczy, które zarobie latem – jeszcze przyjdzie pora. Dziś chciałam powiedzieć o 7 zupełnie nowych rzeczach, które zrobiłam tego lata oraz o tym, że robienie nowych rzeczy – nawet gdy boimy się jest niesamowicie inspirujące i ważne w naszym rozwoju. No to co ? Gotowi?
Robienie nowych rzeczy sprawia, że nasza kreatywność jest super pobudzona! Im więcej z tych rzeczy dzieje się offline tym bardziej 🙂 Robienie rzeczy to jednym sposób by poznać siebie, swoje granice, swoje preferencje. No bo skąd mogłabym wiedzieć czy lubię łódki jeśli nigdy na nich nie pływałam czy też Windsurfing, a teraz juz wiem 🙂 W to lata czułam się trochę jak jak Jim Carrey – w filmie „Jestem na TAK”, jeśli tylko pojawiała się szansa by zrobić coś nowego, innego to chociaż czasem rozum podpowiadał NIE, Młodzieńcza dusza ciągle spragniona nowości krzyczała TAAAAAK – zanim zorientowałam się co się dzieje. Wybrałam dla Was najważniejsze z doświadczeń, po kolei:
1. Byłam na prawdziwym meczu i zrobiła z Islandczykami Wikińskie ŁUCH! ŁUCH!
Od tego wyjazdu zaczęło się nasze lato! Najdłuższy dzień w roku spędziliśmy właśnie w Wołgogradzie czekając na mecz. Całe to doświadczenie kibicowanie z fanami w Moskwie, kolejna w życiu przejażdżka rosyjską koleją, czas spędzony z islanczykami i ten magiczny support podczas meczu. Jest czymś tak magicznym, że wydaje mi się aż nierealne, że wydarzyło się w mi, w tym życiu, a już w ogóle nie wydaje mi się, że było to tak niedawno. Może to dla Was śmieszne, ale dla mnie to Łuch.. było niemal mistycznym przeżyciem, zresztą posłuchajcie sami jak wypowiadałam się na ten temat na kilkanasisce minut po meczu.
Cała relacja opisana została szczegółów na blogu -> Relacja z Fifa 2018 Wold cup Moskwa- Wolgograd
2. Wjechałam quadaem na szczyt góry w Norwegii 🙂
Wjazd quadem na szczyt góry, który szczegółowo zrelacjonowałam tutaj – VLOG NORWEGIA– to jedno z tych doświadczeń, których się nie zapomina. Ja naprawdę się bałam, a góra była stroma… A my, no cóż, bez pasów i bez kasków, czego nie polegam! Mimo wszystko dawno tak bardzo nie czułam, że żyje! Po za tym no wiecie… jak to kiedyś nasz znajomy wymyślił dla nas hasztag #tolazyforhiking, niestety tak jest nie jestem kozicą górską. Być może dlatego, że nie ma super kondycji, a może po prostu bardziej sprawia mi frajdę chodzenie płaskim:), rozwiązanie w postaci wjazdu quadem było jak spełnienie marzeń!
Wszystko to zobaczycie na filmie poniżej: ( zaczyna się o 4:20 sek)
3. Pierwszy raz pływałam na Windsurffingu
Nie będziemy się okłamywać, generalnie niewiele sportów sprawia mi frajdę, próbuje jednak co jakiś czas czegoś nowego ( choć w kwestii ruchu niestety niechętnie- z czego nie jestem dumna!) I przeważnie uciekam szybciej niż się zjawiłam. Tym razem zaiskrzyło! I mimo, że niechętnie decydowałam się na 2 godziny szkolenia liczą, że szybko się skończą i będę miała z głowy. Okazało się, ze chciałam zostać jeszcze dłużej, a następnego dnia byłam pierwsza osobą, która krzyczała, ze musimy pójść jeszcze raz!! Co tez zrobiliśmy. O windsurfingu i wspaniałym weekendzie na Helu pisałam Wam tutaj -> przewodnik po Helu
4. Spróbowałam (najmocniejszego!) Snusa
Skandynawia to moja wielka miłości, a wszystkiego co skandynawskie muszę spróbować empirycznie – inaczej się nie liczy 🙂 Dlatego, mimo, że nie palę i raczej nie pije, imprezowałam z bardzo młodymi Norwegami na łódce na jeziorze, korzystając z białych nocy i okazji. Tam też postanowiłam podjąć wyzwanie i spróbować SNUSA, czyli bezpardonowo rzecz ujmując wsadzić sobie woreczek z tytoniem pod wargę. Nie byłoby zabawy, gdybym nie zaczęła od najmocniejszego. Jeśli chcecie to zobaczyć, musicie rzucić okiem na Video z Norwegii – Challenge ze Snusem zaczyna się od 20 minuty. ( 20:38 sek)
5. Wzięłam udział w prawdziwym szalonym festiwalu w Anglii
Zupełnie niespodziewanie dostaliśmy bilety, na szałowy Festiwal BloomTwonFair w Anglii, a decyzję o wyjeździe podjęłam w 15 minut, gdy tylko pojawiła się opcja krzyknęłam TAK i na Woodstockowym polu, usiedliśmy na ziemi tam gdzie aktualnie staliśmy i zaczęliśmy szukać tanich biletów, dopiero później zaatnawiałam się co z moją pracą:) Czy żałuje? Ani przez chwilę, mimo, że przedłużony wyjazd do Anglii (- ostatecznie spędziliśmy na mojej ukochanej zielonej wyspie 12 dni), mocno szarpnął po kieszeni, ale było Warto!!! O niezwykłych stylizacjach, a także moich kreatywnych strojach z Bloom Twon Fair Festiwal pisałam Wam na Blogu Tu i Tu. Dzięki temu wyjazdowi, udało mi się spełnić długą listę marzeń, związanych z odwiedzeniem miejsc, które mają związek z ukochanymi pisarzami oraz ekranizacjami, ale o tym powoli będę opowiadać Wam jesienią! 🙂 Ach! już nie mogę się doczekać!
6. Byłam pierwszy raz na żaglach ( na Mazurach)
Od zeszłego roku zbieraliśmy się na żagle, nawet trafiło to na listę 46 rzeczy, które planowałam zrobić zeszłego lata. Udało się dopiero teraz, mimo, że znalezienie wspólnego terminu dla nas i naszych przyjaciół, którzy nas zaprosili nie było łatwe. Zanim wsiadłam na pokład wyobrażałam sobie przeróżne rzeczy. Przez chwilę nawet myślałam sobie, że delikatne bujanie łódki będzie tak relaksujące jak stukot pociagu w kolei transsyberysjkiej. Byłam pewna, że zakocham się w tej formie wypoczynku. A okazało się, że jednak nam nie po drodze. Skomplikowane nazwy, jeszcze bardziej skomplikowanych czynności, niekończąca się liczba zadań do wykonania, mimo, że byłam tylko biernym obserwatorem wydała mi się totalnie przytłaczająca. Niemniej jednak było to ciekawe doświadczenie. Wiem na przykład, że nigdy nie byłabym w stanie wypłynąć z przyjaciółmi czy tez rodziną na choćby krótki rejs, bo wizja skumulowania z innymi ludźmi ( nawet najbliższymi) przez kilka dni na małej przestrzeni jest dla mnie przerażajaca. To trochę tak jakby podkręcić śrubę w i tak nie łatwej rzeczy jaką jest podróżowanie wspólnie – o czym pisałam tutaj jakiś czas temu – > jak podróżować wspólnie i się nie pozabijać.
7. Nauczyłam się montować video i ruszyłam z kanałem na Youtubie! TRYALTERNATIVE BY JESS
Zbieranie doświadczeń, poznawanie i przeżywanie to jedna sprawa, ale zdobywanie nowych umiejętności i przełamywanie swoich leków to najważniejsza rzecz w rozwoju człowieka. Uruchomienie kanału, który chodził mi po głowie od 2 -lat! Do którego kręciłam filmy tak na poważnie od stycznia tego roku, nie licząc wszystkich tych nagrywanych juz od maja 2016… Zbierałam siły, szlifowałam koncepcje i.. długo nie potrafiłam opanować program, w sumie to nic dziwnego, skoro po przeczytaniu połowy internetów zdecydowałam, że zacznę od profesjonalnego programu z pierjardylionem opcji. Jak się uczyć to na całego, no nie? Czyli DaVinci Resolve 14. Gdy po pól roku prób ogarnięcia o co chodzi, załamana i zrezygnowana, uznałam się za nieuka i nieogara, pożaliłam się koledze, który profesjonalnie zajmuje się montażem,. Powiedziałam, mu że nie daje rad, a on, zapytał w czym montuje. Jak usłyszał co sobie wybrałam prawie padł z wrażenia. Szybko doradził mi imovie i sprawy nabrały nowego wymiaru. Nie róbcie więc sobie tego! Nie trzeba być tak ambitnym.
Aktualnie planuje, że nowe odcinki hędą pojawiały się co piątek. Narazie się udaje! już 4 tygodnie z rzędu! Dlatego zapraszam Was do subskrybowania, żeby nic Wam nie uciekło. Na kanale beda pojawiały się filmy dotyczące podróży literackim tropem, po Wiedniu, Anglii, Berlinie domach pisarek oraz Warszawie, a także każdym nowym miejscu, które odwiedzę z perspektywy literackiej bądź filmowej, a czasem street art-owej. Obiecuje sporą dawkę naturalności oraz alternatywne spojrzenie na podróże.
SUBSKRYBUJ KANAŁ – TRYALTERNATIVE by JESS
Dlaczego warto robić nowe rzeczy?
Czasem wydaje mi się, że lepiej nie myśleć o tym co mamy w planie zrobić. Im więcej człowiek się zastanawia, tym więcej ma obaw, lęków i widzi przeszkód. Im dłużej się nad czymś myśli tym do większej rangi urasta wyzwanie. Dlatego czasem po prostu działam. Co nie znaczy, że się nie boje. Prawie zawsze się boje. Bardzo bałam się opublikować pierwszy odcinek na moim kanale na Youtubie. Balam się w ogóle myśleć o moim kanale. Strasznie bałam się zjechać quadem z góry ( co zreszta widać w filmie minuta 7:10 sek .) i przerażała mnie wizja rzygania po SNUSIE ( to zobaczenia na minucie 20:38 sek). I co? Przeżyłam wszystkie z tych rzeczy i żadna z nich nie była taka zła gdy się wydarzyła jak wiele wersji, które miały miejsce w mojej głowie nim do tego w ogóle doszło.
Staram się pamietać o tym zawsze, gdy nadchodzi nowe i nie znane. Bo nikt nie jest moim większym wrogiem niż ja sama i moja wyobraźnia oraz surowe osądy i złowieszcze myśli. Myślę, że każdy z nas tak ma. Co mogę wiec Wam powiedzieć? Na podstawie swoich doświadczeń i rocznej terapii, w której walczyłam z wewnętrzym wrogiem – róbcie swoje, nie patrzcie na innych i bądźcie dla siebie bardziej łaskawi 🙂
No dobra to teraz WY!
Co nowego udało Wam się zrobić, spróbować – tego lata? NIe ma złych odpowiedzi. Może jakie nowe danie, gra, nowe miejsce cokolwiek! Zainspirujmy się nawzajem!
pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 3330 times!