Łodź marzyła mi się od lat, odkąd pamiętam chciałam przejść ją śladem secesyjnych kamienic, później mody, a teraz streetartu i postindustrialnych przestrzeni. Decyzja o tripie zapadła spontanicznie. Noc z poniedziałku na wtorek, 5 okien dialogowych otwartych facebooku, nagle wpadam na stronę z łódzkimi muralami – rzucam do Krzyska hasło, ze zawsze chciałam je zobaczyć, że w czwartek mam czas i chce jechać. Klamka zapadła, 2 minuty później bilety przez PolskiBus zostały kupione, a ja zmontowała mini przewodnik z rożnych stron on-line. I tak oto jedno z moich największych must see – w Polsce właśnie się ziściło! Co najważniejsze zobaczyłam miejsce, o którym marzyłam przez ostatnie 4 lata: Centrum Włókiennictwa – ze stałą wystawą „Z moda przez XX wiek”. Chcieć znaczy móc:)
Uwielbiam postindustrialne przestrzenie, a Łódź może się poszczycić masą takich miejsc. Największe wrażenie zrobiła jednak na mnie była Fabryka Franciszka Ramischa, fantastycznie zagospodarowana przestrzeń, która stała się miejscem spotkań ludzi spragnionych czegoś świeżego. Puby, kawiarnie, alternatywne sklepy zadomowiły się na dobre w pomieszczeniach byłej fabryki. Byłam oczarowana tym nowym życiem jakie dostała piękna XIX wieczna industrialna przestrzeń! Niezwykle ubolewam nad tym, że Katowice ciągle jeszcze nie potrafią wykorzystywać tak swojego potencjału..
W tym postindustrialnym kompleksie znajdującym się przy ulicy Piotrkowskiej, ma miejsce siedziba (jedyna w realu!) kultowego już sklepu „Pan Tu Nie Stał”, lubię takie alternatywne miejsca, strasznie chciałam przymierzyć na żywo kilka modeli. Skrycie liczyłam tez, że uda mi się spotkać właścicieli i pogratulować im pomysłu i kreatywności, niestety nie zastaliśmy ich. Może następnym razem:)
Krzysiek i Dziadostwo, które zabrał z sobą do domu
Moje szaleństwa w przymierzalni..
wyniesione zdobycze opakowane jak prezent rodem z prl:)
Stąd ruszyliśmy w stronę Centrum Włókiennictwa, wprost na wystawę mody. Zanim tam jednak dotarliśmy, mieliśmy okazje przyjrzeć się drugiej części Piotrkowskiej, która nie jest tak reprezentacyjna jak ta cześć oficjalnego deptaku ciągnącego się od Placu Wolności po Off Piotrowską.
Wystawa poświęcona modzie – była zachwycająca, dlatego pozostawię opis relacji z Centrum Włókiennictwa na osobnego posta, nie chciałabym by relacja ta utonęła w morzu innych wrażeń.
Centralne Muzeum Włókiennictwa to ogromny kompleks utworzony w zabytkowym gmachu „Białej Fabryki” bajecznie bogatego XIX wiecznego przedsiębiorcy łódzkiego Ludwika Geyera. Obecnie organizowana była tam wystawa prac artystów, biorących udział w Międzynarodowym Triennale Tkanin, ale o tym następnym razem.
Częścią Centralnego Muzeum Włókiennictwa jest skansen z kolorowymi domkami, ukazujący warunki życia lokalnej ludzności, niewielki, ale przyjemny kompleks.
Łodź dba o to by się wyróżnić, szczególne murale, adaptacja postindustrialnych przestrzeni, kultowe alternatywne miejsca to nie wszystko. Po łódzkich ulicach jeżdżą ryksze, a na ulicy pełno jest rzeźb nawiązujących do historii tego miasta, często nierealnych postaci jak : „Trzy Misie’ czy „Miś Uszatek’.
Po wizycie w muzeum wróciliśmy na obiad do kompleksu Off Piotrkowska. Wybraliśmy w naprawdę alternatywne miejsce, właściwie było to połączenie sklepu meblowego z knajpą – Mebloteka Yellow. Przyznam jednak szczerze, że o ile moje drugie podejście do zupy dyniowej tym razem było naprawdę udane ( naprawdę dobry krem z gruszki i dyni) o tyle tortilla była mdła i pozbawiona smaku, a mięso z indyka było zwykła wędzoną szynką, bardziej przypominającą boczek niż chudego indyka.
Krem z dyni z gruszką i tortilla hawajska
Stąd pojedzeni i zadowoleni, ruszyliśmy Piotrowską w stronę Palcu Wolności. Ulica robi wrażenie, to naprawdę uroczy deptak, który oferuje masę atrakcji turystom i miejscowym.
Pomnik Artura Rubensteina
Łódzka Aleja Gwiazd
Trzej Łódzcy Bracia Bawełniani, czyli wielcy przedsiębiorcy XIX wieczni
Czytałam jakiś czas o tym miejscu, chciałam zjeść tu cokolwiek, jednak słynna „Kluska Polska” została zamknięta. Wystrój jednak nawet przez szybę robi wrażenie
Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak Manufaktura, to kompleks kulturalny, stworzony w miejscu dawnej fabryki Izraela Poznańskiego. Fantastyczny przykład rewitalizacji terenów pofabrycznych. Jestem bezbrzeżnie oczarowana! To na pewno najpiękniejsze centrum handlowe, w którym byłam:) Ale oprócz sklepów znajduje się tu również Kino, fitness, teatr, park, hotel a także Muzeum Sztuki, Ms2, które oczywiście odwiedziliśmy.
W Ms2 – dostępną była jedynie ekspozycja czasowa, która nie miała nic wspólnego ze zwykłą nudną wystawą eksponatów. Na ziemi położone były miękkie maty do skakania – a w tle leciał film o sporcie, wysiłku fizycznym i akrobatyce. Fajna inicjatywa
Później na chwile zajrzałam do księgarni i przykleiłam się do modowych albumów.
Wracając w stronę ul.Piotrkowskiej, na Placu Wolności zatrzymał nas nietypowy seans. Gra świateł – dla której tłem było Muzeum Miejskie oraz kościół p.w. Zesłania Świętego Ducha. Przedstawienie było cudowne, nie przypuszczałam, że świetlne iluminacje mogą robić takie wrażenie.
Okazało się,że była to próba generalna festiwalu świateł.
Ostatnim przystankiem przed powrotem do domu -była kultowa „Pijalnia piwa i wódki”, w której panował iście prl-owski wystrój, a herbata podawana była jak u mojej prababci – w plastikowym koszyczku.
podsumowując – Łódź jest zaskakującą, alternatywna – naprawdę ciekawa i jeśli będę miała okazje, to na pewno znowu chętnie do niej zajrzę, chociażby po to by odwiedzić Muzeum Kinematografii i „znaleźć inne murale:)
ps. Łódź można zwiedzać również śladem literatów i licznych powieści, może następny raz Władysław Reymont i Ziemia obiecana?
This post has already been read 5253 times!