1. Anglicy nie odczuwają chłodu!
Uważam to za fakt, którym naukowcy powinni się dokładnie zająć i przebadać go, Nagroda Nobla murowana! To jest nie możliwe, oni na pewno posiadają jakąś formę zmutowanych komórek, które odpowiadają za odczuwanie chłodu. Słoneczny dzień oznacza, że chodzi się w letnich butach, bądź półbutach t-shircie i rozpiętym płaszczu (niezwykle stylowo i gustownie) jednak ( cholera jasna!!) ta słoneczna pogoda – oznacza jednocześnie porywisty wiatr i odczuwalną temperaturę 8 stopni ! ( ja dla uzupełnienia obrazu w tym samym czasie (niestety mało stylowo) mam na sobie trzy szaliki, golf, parkówkę, długie spodnie i dwie pary skarpet w hunterach… w tym jedne wełniane, i co? i w cale nie jest mi gorąco! Jednocześnie jednak niezwykle zazdroszczę im tego, że mogą wyglądać tak stylowo, nie zachorować, nie zamarznąć.. nie umrzeć z zimna!!!
2. W Anglii nie ma jesieni!
W Polsce drzewa już dawno zmieniły kolor na złoty, rudy, czerwony, aż wreszcie prawie zupełnie wyłysiały. A tu? Prawie wszystkie ciągle jeszcze są zupełnie zielone, tylko kilka jest lekko żółtych, nie ma mowy o zadnym ( przedwczesnym ) łysieniu! Trawa ciągle ma intensywnie zielony kolor mimo, że mamy pierwszy tydzień listopada.
3. Londyńczycy są stylowi.
Życie w dużym mieście zobowiązuje do dbania o siebie, wiem, rozumiem. Jednak tu nie jest to wymuszona elegancja, raczej sprytnie zmontowany luz, który pozwala niewielkim nakładem czasu uzyskać ciekawy eklektyczny efekt. Setki stylów, mieszanka kulturowa i estetyczna, wszystko to wpływa na wygląd tych ludzi. Inny, ciekawy, zadbany. Nawet nastolatki jadące rano do szkoły wyglądają po prostu stylowo, jak dziewczęta z katalogu top shopu. Taka mieszanka lolity, punka i casualu. Wszystko to daje naprawdę ciekawy efekt. Kobiety w stylowych płaszczach i skórzanych spileczkach, młode mamy w luxnych sportowych ubraniach ( wcale nie naciągniętych dresach). Ale przede wszystkim mężczyźni… Ach Ci mężczyźni. Dawno nie widziałam tylu stylowych, zadbanych mężczyzn w jednym miejscu!
4. Angielskie pociągi raj na ziemi- moja nowa miłość.
Przyjeżdżają na czas, są świetnie logistycznie rozplanowane, czyste, pachnące i naprawdę punktualne. Wiem, że to nic nadzwyczajnego, jednak przeskok z polskiej (pkp-owskiej) rzeczywistości w ten świat brytyjskiej kolei jest dla mnie ciągle czymś niebywałym!
5. Weekend czas celebracji, – czyli wychodzimy na ulice, biegamy w parku, jemy na miescie
Coś czego w Polsce nie ma: Ludzie. Bardzo śmieszne wiem. Jednak, gdy przespacerujecie się po Oxford Street w sobotnie popołudnie, albo zajrzycie do Hyde Parku w weekend zrozumiecie o co mi chodzi. W porównaniu z tłumami jakie wypływają tu na ulice, rozlewają się po parkach – Polska wydaje się krajem wyludnionym. ( tak wiem, ze cześć Polaków siedzi własnie tu i wylewa się na londyńskie ulice, być może tu powinniśmy wiec szukać źródła problemu (:P)). Tu ludzie naprawdę korzystają z weekendu. Nie pucują swoich domów, nie gotują obiadu, tylko spacerują po miesicie, robią zakupy ( dla przyjemności) jedzą obiad w knajpce, czytają książkę w parku razem z rodziną albo rozgrywają mecz z przyjaciółmi. Naprawdę wykorzystują swój wolny czas w stu procentach. Ciesząc się życiem. To jest naprawdę inspirujące.
Dobra miało być o Katowicach, o inspirujących miejscach na śląsku, ale jak widzicie, wylądowałam w Anglii. I zamiast krążyć po Katowickich nowych miejscach, obserwuje tu życie Anglików, Polonii i podziwiam wszystko co się da, starając się wykorzystać każdą chwile, by zobaczyć to co jest do zobaczenia, spróbować tego co tylko się da ( zrobić, zjeść, doświadczyć). To moje luźne spostrzeżenia, którymi będę sie z Wami dzielić. Mozecie sie nie zgadzać z nimi, pisze jednak na świeżo, przypuszczam, ze tego typu spostrzeżenia zmieniają się z czasem:)
ps. Zdjęć nie ma, bo nie ma kabla USB, w sb uzupełnię posta o barwne zdjęcia londyńskiej ulicy.
This post has already been read 1712 times!