Udało nam się pomalować mieszkanie! Cóż za bezczelność z mojej strony, że przypisuje sobie ten wysiłek… Ja byłam tylko koordynatorem działań i obserwowałam całą prace z boku. Mój mąż razem z tatkiem dzielnie walczyli z nadmiarem kolorów w naszym mieszkaniu by przeobrazić je w nacechowaną skandynawską harmonią oazeę spokoju i minimalizmu – skąpaną w bieli z dodatkiem czerni i drewna.
Jaki efekt? Jest cudownie!
Jasno, przestrzennie i powoli zaczyna nabierać to stylu.
Ale o tym przekonacie się później.
Tymczasem pokaże wam jak wyglądało wcześniej nasze mieszkanie – przepełnione kontrastowymi barwami i cóż tu dużo mówić – zagracone. W poszukiwaniu życiowej harmoni postanowiłam zgodzić się na zmiany, na które od wielu miesięcy namawiał mnie mąż. I muszę przyznać, nie żałuje, że zgodziłam się na ta rewolucje!
Tak wszystko wyglądało jeszcze w lipcu tego roku:
This post has already been read 1925 times!