Nocny przejazd rolkowy – nie próbowałeś? Nie wiesz co to frajda!
Dwa lata temu aktywnie brałam udział w rolkowych nocnych przejazdach. W zeszłym roku, każdy kolejny organizowany był podczas mojej nieobecności na Śląsku, w tym roku, gdy tylko okazało się, że w lipcu nadal są organizowane nie wahałam się ani chwili. Tym bardziej, że miałam IDEALNE towarzystwo!
Uwielbiam ludzi, których stać na spontaniczność. Lubię rzucić hasłem i wiedzieć, że mogę liczyć, iż nie pozostanie ono bez odzewu. Tak mam z Sonią. Pochodzimy z tej samej małej wioski, będącej dzielnicą naszego, wcale nie wielkiego miasta. Razem zdzierałyśmy kolana, na jedynej asfaltowej drodze w tej dzielnicy, z ekscytacją czekając, aż kolejna zostanie wyasfaltowana, by na 100 metrach betonu robić wiraże i ścigać się na naszych plastikowych rolkach. Smak ketchup-owych chitosów i rozgrzanego letniego betonu do dziś przypomina mi te słodkie czasu. Wspólny pokój na zielonej szkole, skakanie w gumę i w deszczowe dni rozgrywki w Tom Ridera, które kończyły się dziecięcym piskiem, gdy tylko zza rogu wyskoczyło niepostrzeżenie jakieś zagrożenie. We wczesnym nastolętctwie, obozy harcerskie, nocne warty i surwiwalowe wspomnienia. Później, kilka ładnych lat przerwy, mimo, że to tylko kilka domów obok… I nagle, w zeszłe wakacje, któregoś letniego wieczoru, zjawia się u mnie, z winem i opowieściami, które mrożą krew w żyłach, płaczemy i śmiejemy się na przemian, aż po blady świt, który przepędza noc wraz z którą odchodzą w zapomnienie te lata milczenia. W kilka tygodni streszczamy sobie całe swoje żywota, uzupełniamy lukę. I tak już zostaje. Nocne eskapady, dyskusje przy winie aż po różowy brzask, dławienie się ze śmiechu i zagryzanie języka na skype, podczas angielskich bezsennych nocy, w które moje współlokatorki nienawidziły mnie z całych sił za nocne konferencje. I teraz kilka tygodni wspólnych szaleństw, jakbyśmy znów miały po 8-9 lat, wsiadamy na rolki i trzymając się za ręce (bo hamulec nawalił) jedziemy ulicami Katowic w nocnym przejeździe rolkowym.
Później zadowolone z siebie, dokonujemy niezłych ekwilibrystyk, by przetransportować rowery i ruszyć na nocną rowerową przeprawowe.
Dumne z siebie i własnych wyczynów, organizujemy nocne ( kilku, a nawet kilkunasto kilometrowe przechadzki), a w najbliższym czasie planujemy ( jakkolwiek zdrożnie by to nie brzmiało) dosiąść konie! (których obydwie się boimy)
Cokolwiek spotka mnie dalej, w życiu, które znów jest wielką niewiadomą, te cudowne ostatnie wspólne wariactwa będę wspominać z rozrzewnieniem! A Wam wszystkim polecam wszystkie tego typu wydarzenia miejskie. Nocny przejazd rowerami, nawet na co dzień mało interesującej trasie nocą w otoczeniu 400 innych rowerzystów nagle staje się wielką przygodą:)
wyjatkowo dzis częsć zdjęć – nie nalezy do mnie, a pochodzi z Śląskie AR (organizatora eventu)
This post has already been read 1655 times!