W weekend zupełnie nieoczekiwanie, trafiłam na dwudniowy event organizowany w Kędzierzynie Koźle. Nigdy nie byłam w tamtych stronach, nie zastanawiałam się więc ani przez chwile, postanowiłam sobie na początku tego roku, że nie przeoczę już żadnej okazji by zobaczyć coś nowego. Zapaliłam się, więc jak dziecko do tego pomysłu:)
Przyznam jednak szczerze, że po pierwszym rekonesansie w googole grafika, przestałam pałać zapałem do tego wyjazdu. Rynek jest naprawdę nieciekawy, ciężko jest dopatrzeć się w tych skromnych murach czegoś ujmującego… Nie okłamujmy się Kędzierzyn to prawdziwa dziura. Jednak festiwal, na który trafiłam – był cudowny! Pierwszego dnia miałam okazje wysłuchać koncertu Kamila Bednareka, który na żywo jest równie świetny jak w telewizji, drugiego natomiast uczestniczyć w wielkiej napoleońskiej bitwie. Cały festiwal – związany był z cykliczną imprezą „VII Dni Twierdzy Koźle”.
Na rynku było ponad stu żołnierzy w XVIII i XIX wiecznych mundurach z czasów napoleońskich! Okazało się, że nasze noclegowe miejsce znajduje się w budynku przylegającym do tego fantastycznego obozowiska – zupełnie imitującego te z 1807 roku. Wstałam wcześnie rano i niczym w amoku przemierzałam te cudowne historyczne pole namiotowe , w którym każdy szczegół idealnie oddawał klimat doby napoleońskiej. Pierwszy raz miałam okazje z bliska zobaczyć prawdziwą rekonstrukcję.
Nie mogłam się napatrzeć na doskonale odszyte mundury i ogromne zaangażowanie uczestników, którzy poświęcają się bez reszty tej imponujące pasji. Krążyłam od rana po obozowisku, obserwując jak wiernie rekonstruktorzy naśladują XIX wieczne realia. Gotując nad ogniem i śpiąc w płóciennych namiotach. Gdy stanęłam na tym bajecznym obozowisku, poczułam się jakbym odbyła podróż w czasie, a otaczające mnie obozowisko nasunęło mi na myśl te z Dumy i Uprzedzenia bądź z kultowego juz dziś serialu – Północ Południe, opowiadającego o Wojnie Secesyjnej w Stanach Zjednoczonych. Byłam zachwycona!
Sama bitwa była odtworzona na niezwykle wysokim poziomie, pirotechnicy spisali się na medal, płonęły stogi z sianem, a oryginalne XVIII wieczne działo wystrzeliwało co chwila z ogromnym hukiem, żołnierze padali na mokrą trawę, a całości pompatycznego nastroju dodawała wojskowa orkiestra, która odgrywała na bębnach wzruszające tony.
Wieczorem po całej bitwie, miałam okazje odbyć niezwykłą dyskusje z panem Markiem i panem Piotrem pasjonatami, którzy od 7 lat zajmują się rekonstrukcją historyczną, którzy dzięki tej pasji odkryli w sobie źródło wiecznej młodości oraz nieskończoną inspiracje do działania i rozwijania się. Panowie zaskoczyli mnie swoją ogromną wiedzą historyczną, ich pasja mobilizuje ich do ciągłego dokształcania się w dziedzinie wojen napoleońskich oraz historii militariów. Samo zaś hobby stało się przyczyną wielu przygód, które nigdy by ich nie spotkały gdyby nie zaangażowali się w tą pochłaniającą bez reszty pasje. Nie przypuszczałam, że rekonstrukcje odbywają się niejednokrotnie co weekend w rożnych miejscach Polski. Panowie więc tyle co wrócili spod Legnicy, Srebrnej Góry czy Ulm, za miesiąc ruszają na 200 rocznice bitwy narodów pod Lipskiem i szykują już zimowe płaszcze na grudniową wyprawę pod Austerlitz.
Uwielbiam ludzi z pasją, słuchałam ich z ogromną uwagą i zaangażowaniem nawet nie wiem kiedy minęło nam na tej rozmowie przy herbacie z mlekiem przeszło 3 godziny! Mam nadzieję, że nasze drogi przetną się jeszcze na tych szlakach, które stanowią podroż nie tylko w przestrzeni, ale przede wszystkim w czasie.
Na koniec dodam, tylko, że jestem tylko kobietą i nie mogłam przestać zachwycać się męską posturą w tych bajecznych mundurach. Ileż bym oddała za taniec w rytmie XIX wiecznego walca z mężczyzną w takim mundurze! 😀
This post has already been read 2905 times!