Nie lubię się żalić. Nienawidzę narzekać. Jest jednak strefa życia, na którą nie mam wpływu – ludzie o zamkniętych umysłach, których spotykam na co dzień. Dziś w innym tonie, chciałabym powiedzieć Wam jak nie łatwo być dziewczyną obcokrajowca w kraju ludzi o bardzo niewielkim rozumku. Problem rasizmu, oglądany z zewnątrz ma inny wymiar niż ten, którego doświadcza się będąc jego ofiarą, bądź pośrednio obiektem ataków. Od dwóch lat jestem w oku cyklonu, wiem jak smakuje Polska nie dla Polaków. Wiem jakim cierniem jest dla tych o mniej alabastrowym kolorze skóry niż mój. Doświadczyłam rzeczy, których nie było na mojej życiowej liście To Do, takich, których nikomu nie życzę. Dziś przelała się miara goryczy. Jeśli wydaje Ci się, że żyjesz w tolerancyjny kraju, to grubo się mylisz.
#Małe miasta.
Łomża -miasto na wschodniej ścianie, Polska B, na drodze z Litwy zatrzymujemy się by zjeść coś na rynku. Ubrany elegancko mężczyzna w garniturze, w średnim wieku widząc nas podchodzi i zatrzymuje się nad naszym stolikiem patrzy na mojego chłopaka z pogardą i wypala –
– Juz tu przyjechaliście? Mało Wam Niemiec? Wracajcie skąd przyjechaliście (myśląc, że ma do czynienia z Uchodźcą)
– ja . Nie czekając na kontynuację monologu, szybko wstaje i podniesionym głosem co sił w płucach wrzeszczę- chce mieć Pan problemy na szczeblu dyplomatycznym ? Mówi Pan do sekretarza ambasadora, – ale.. -wtrąca jakiś belkot. – nie obchodzi mnie co pan chce powiedzieć. Proszę stąd natychmiast wyjść bo wezwę policję. – ale … – jestem córka prokuratora generalnego, w 30 sekund wpakuje cię do pierdla. Wynoś się stąd. Nie obchodzi mnie czego chcesz – wydaje z siebie ryk, który odbija się echem od pustego rynku.
Szybka reakcja, pewność siebie i zasada zero ustępstw. To sposób by wygrać taki atak. Wystraszony, moim wrzaskiem szybko odchodzi, kelnerka wybiega i przeprasza nas wielokrotnie. Siadam staram się zachować spokój, ale przez następne 30 minut próbuję dojść do siebie czując, jak trzęsą mi się nogi i zaciska gula w gardle, a krew pulsuje w skroniach.
Pojadę do rodzinnego domu, odreaguję – pomyślałam.
#Rodzinne miasto.
„Ona jest nienormalna. Po co tak wymyśla? Ale że tak z Arabem. Ja to bym się bała. Nigdy nie wiadomo co mu odwali. Że też się nie boi. Nie mogłaby znaleźć sobie Polaka i żyć normalnie. Pewnie ją wywiezie, tylko czekać aż każe nosić Burkę”
– życzliwa daleka znajoma w taki sposób troszczy się o mnie. Jedna z drugą powtarza, swoje troski, cała rozmowa zasłyszana przez ciocie na przystanku, od co uroki małego miasta.
No dobra to chociaż w stolicy, uciekniemy od tego. Wypoczynek w weekend w Warszawie zawsze jest super…
#Wieś Warszawa.
Wbrew pozorom wcale nie jest tu łatwo. Mogło by się wydawać, że w dużym mieście jest raźniej. Odcień mocca czy cappuccino się już opatrzył. Niestety nie. Sąsiedzi, legioniści, ” patrioci”, fanatycy dają się we znaki.
Polska wstała z kolan i krzyczy do nas głosem swego białego rozsądku…
#Mecze legii.
W drodze na zwyczajne, spożywcze zakupy, troszczący się o mnie dresiarz, odwraca się za nami mijając nas na chodniku i wykrzykuje: „Dziewczyno co ty odpierdalasz.. nie mieszaj krwi.”
W mecze Legii zwyczajnie nie wychodzimy z domu. Dlaczego? Bo nie chce, żeby pozbawiony mózgu chuligan ( bo to nie są fani, pozdrowienia dla prawdziwych fanów Legii) , w najlepszym przypadku, obracał się za mną i wykrzykiwał do mnie o czystości krwi i szacunku fla bialej rasy.
To normalka, że bandy rozjuszonych wygraną czy przegraną, wszystko jedno – pianych mężczyzn chętnie wykrzykuje zaraz po przyśpiewkach: Polska tylko dla Polaków czy inne bzdury, które wyrażają poziom narodowej empatii.
Nie jestem kobietą kontrolującą. Nie mam w zwyczaju dzwonić z pytaniami kontrolnymi: gdzie jesteś? O której będziesz? W dni meczu, jak nie ja, dzwonie i upominam- Proszę nie wychodź sam, wróć uberem. I nerwowo wyglądam za okno nasłuchując wrzasków i skandowań.
Zwyczajnie się boje.
No dobra. Czas na długi weekend. Po-świętujmy, odpocznijmy.
#11 listopada. 3 mają. 1 sierpnia
Wspaniałe patriotyczne niegdyś święta, w które w podstawówce co sił w piersiach śpiewałam my pierwsza brygada czy witaj majowa jutrzenko. Dziś z radością mają tyle wspólnego co przypalanie żywcem palnikiem.
Przebywanie w Warszawie w te dni, to istna katorga. Patriotyczne spędy, które zmieniają się w rasistowskie parady białego potężnego człowieka, dumnego anty-kosmopolity, wyposażonego w koktajle Mołotowa i kostki brukowe, za nic mającego osiągnięcia cywilizacji, zagryzających kebab pomiędzy nacjonalistycznymi przyśpiewkami . Czy muszę jeszcze tłumaczyć, czemu nie należą dziś do moich ulubionych rozrywek?
Wypisuje się z tego świętowania.
Wolność Tomku w swoim … To może chociaż w domu?
#Dobrzy sąsiedzi.
„Szefie, spóźnienie się dziś do pracy, jestem na komendzie, zeznaje w sprawie nękania na tle rasowym” – zdarza mi się tak zaczynać dzień. Na szczęście Szef to równy człowiek, odpisuje coś na pokrzepienie i trzyma kciuki za szybkie rozwiązanie sprawy, a my zeznajemy, zresztą nie pierwszy raz…
Sąsiadka sypie sól pod nasze drzwi by odpędzić szatana, innym razem podąża z różańcem w ręce mamrocząc pod nosem coś na kształt modlitwy, ale ze wzrokiem tak złowieszczym, że prędzej wzywa moce piekielne na posiłki niż modli się o zbawienie swej duszy.
Zdarzało jej się też ” przynieść nam barszcz na święta” a więc dzielić się swymi odpadkami które hojnie, jak na katoliczkę w dniu Wigilii przystało, rozlewała niczym średniowieczne pomyje pod drzwi. Były też śmieci i rozbite jajka.
***
Ciężki dzień w pracy, wracam do domu, z uśmiechem mówię sąsiadce dzień dobry, ta nawiązując ze mną kontakt wzrokowy, zaczyna swój wywód. – wpuszczają, tu nie-wiadomo kogo, kręcą się tu Ci obcokrajowcy, nie wiadomo kto tu włazi. Co się wyprawia w tym bloku. Wszystkiemu winni są obcokrajowcy!!
Z anielska cierpliwością, pytam – dlaczego pani tak mówi? – kobieta wybałusza na mnie oczy i z rykiem odpowiada – a kto inny!!!!! Drzwi windy otwierają się w tym momencie, jakby jednak opatrzność nade mną czuwała, a kobieta wychodzi. Zostawiając mnie z pogłębiającym się brakiem wiary w ludzkość.
#Wyjedzmy gdzieś na chwile. W drodze na Lotnisko.
3:30 nad ranem. Boże Ciało, otwieram okno, biorę głęboki wdech, rześkie powietrze uderza do glowy, to będzie wspaniały dzień myślę sobie. Zbiegamy radośnie ścigając się na schodach, wbiegamy wprost na przystanek autobusowy by złapać autobus na lotnisko.
Gdzie na nasz widok, dobrze wyglądający mężczyzna po pięćdziesiątce, zaczyna prawic wywody:
-Każdy powinien żyć w swoim kraju. Po co oni tu przyjeżdżają! Kradną nasze dziewczyny. Na dupczenie, panienki mają, ale na życie NIC tylko żebrzą. Wracać do swojego kraju.
Na co dzień, zwyczajnie nie biorę udziału w takich monologach, nie daje się sprowokować, ale tym razem nie dałam rady. Gdy wykład trwał już dobre 5 minut, odwróciłam się do niego i pytam – Tak, to co Pan powie 2 milionom Polaków w Anglii i Europie Zachodniej? Tez każe im Pan wracać?
– ale komu? Z jakiego kraju ( belkot) …
– monolog, bezsensowny atak… – A twój czarnych, to niby skąd jest itd..
Odchodzę nie chcąc brać w tym więcej udziału. Mam do czynienia z wysoko rozwiniętym gatunkiem pantofelka, a ja w końcu jestem tylko „sprzedajną kurwą” cóż mogę wiedzieć.
#Nie lubię Cię Polsko. Nie lubię Cie dziś.
Mówię to jako patriotka, śpiewająca przez całe dzieciństwo wojenne, wojskowe pieśni, z wykształcenia historyczka, która wróciła z emigracji do kraju za którym tęskniła. Wybrałam Cię Polsko. Chociaż w dni takie jak ten naprawdę nie wiem dlaczego.
Na koniec, pobożne życzenie
Dobra koleżanko, miła sąsiadko, mądry chuliganie, zanim następny raz zdecydujesz się powiedzieć co o tym myślisz. Dać mi radę jak to powinnam pójść po rozum do głowy i wyjść za mąż za katolika i zostawić tego „terrorystę”.
Pomyśl chwilę i wyobraź sobie ( wiem to najtrudniejsza cześć tego zadania), że może byłam już żoną polaka- katolika i to nie był najszczęśliwszy czas w moim życiu, w którym słowo wolność wymazane zostało z mojego słownika. Nie strasz mnie więc arabską piwnicą i obcokrajowcami, bo Polska, nasza rodzima potrafi być równie przerażająca i z dumą ( jak to mamy we krwi) może iść z nią w konkury.
Amen.
Nie lubię Cię dziś Polsko.
Ps moja mama zawsze powtarzała mi jeśli masz mówić głupio nie mów wcale. Pobożne życzenie jeśli nie macie dość wyobrazi zwyczajnie ugryźcie się w język. Karma wraca.
This post has already been read 2942 times!