Jakiś czas temu napisałam pierwszą część postu na temat, zniszczonych trwałą włosów. Doświadczyłam tego kretyństwa na sobie. Na własne życzenie zniszczyłam swoje śliczne podatne, długie włosy i przez ostatnie 18 miesięcy stawałam na głowie by naprawić swój błąd. Przetestowałam wszystko co było w drogeriach dostępne i wiem, że naprawdę niewiele pomaga.
Co naprawdę efektywnie wpłynęło na poprawę kondycji moich włosów?
( To nie jest post sponsorowany)
1. Po długich poszukiwaniach trafiłam na Gliss Kur ( w czarnej butelce) to było jak świt nowej ery, dla moich włosów! Efekt widziałam za chwile, już po umyciu, przestały być sztywne, ugładziły się nieco i zaczęły zbliżać do ( niemalże) lejących. -Ale tylko przy stosowaniu z odżywką, tej samej marki. Odżywkę trzymałam zawsze dłużej niż nakazywała instrukcja, czasem nawet i godzinę, owijając głowę folią spożywczą.
2. W Anglii czarnego Gliss kura nigdzie znaleźć nie mogłam – trafiłam na niebieski z keratyną i uznałam, ze efekty po myciu nim są jeszcze bardziej widoczne. Włosy staja się wygładzone, miękkie, lejące, przemiłe w dotyku. ( włosy po trwałej, same od siebie, są okropne w dotyku jak szczotka ryżowa!
3. Największym wybawicielem okazał się jednak olejek arganowy. Kupiony w aptece, polecony mi przez moją przyjaciółkę, która stosuje go również do nawilżania skóry pod oczyma na noc. To był prawdziwy przełom. Działanie szamponów, to efekt, krótkotrwały, w przypadku olejku, widać poprawę kondycji włosów na stałe, każdorazowe użycie, poprawia włosy. Każdego kolejnego tygodnia staja się one bardziej odżywione, zdrowsze, silniejsze i efektowne.
Jak stosować? Ja wsmarowywałam w suche włosy 3 razy w tygodniu. Następnie szczelnie owijałam głowę folia spożywczą i siedziałam z mikstura na głowie, 3-4 godziny. Później dokładnie spłukiwałam całość i dopiero myłam włosy, szamponem i nakładałam odzywkę.
Kupiłam później masę kosmetyków do włosów na bazie olejku arganowego, ale to już nie to samo. Efektów ich stosowania jakoś nie udało mi się dostrzec, nie szkodziły, ale tez i nie przynosiły poprawy (poniższa cała linie przetestowałam)
4. Zachwycona metodą „olejo-wania” włosów, zaczęłam szukać informacji w sieci na ten temat. Tym sposobem, tydzień później do olejku argonowego trafiła jeszcze oliwa z oliwek oraz olej z pestek winogron. Miksturę podobnie jak sam olejek nakładałam na suche włosy i trzymałam kilka godzin.
5. Dobrym sposobem jest również żółtko, sok z cytryny oraz olej rycynowy, ale w przypadku przesuszonych trwałą włosów, niewiele pomagają. Tego zestawu stosowałam raczej na zdrowe włosy.
Włosy po trwałej, najlepiej spinać, albo ( wiem, że to przesusza włosy i nie jest dla nich zdrowe) prostować prostownicą o niewysokiej temperaturze. Jonizowanie włosów, sprawia, że chociaż na chwilę możemy na nowo cieszyć się sensownie wyglądającymi włosami..
Tak obecnie wyglądają „po zabiegach” moje włosy:
a tak wyglądały po „zabiegu”:
A Wy macie jakieś swoje sprawdzone metody? Jest coś co pomogło Wam odzyskać panowanie nad włosami po trwałe?
This post has already been read 3612 times!