Co u mnie dobrego? Co wydarzyło się w styczniu? Co chciałabym Wam polecić? Miejsca, książki, filmy, seriale warte czasu, pieniędzy i zarwanych nocy. A także totalne wtopy, które odradzam. Odkąd porzuciłam format Last Month brakowało mi takiego cyklu na blogu, dlatego, teraz spróbuje w takiej formie. Nie chce sobie jednak nic narzucać, umówmy się więc, że ten format będzie się pojawiał przede wszystkim w tych miesiącach, w których lista kulturalnych doznań i poleceń będzie tak wielka, że nie wytrzymam jeśli się z Wami nie podzielę! 😄 No to co zaczynamy?
Styczeń to był przedziwny miesiąc. Poszłam na rekord kwestii przeczytanych/odsłuchany książek. I w tym drugim słowie chyba tkwi klucz. Przeziębienie w pierwszy weekend stycznia gdy niczym ameba tęsknie spoglądałam w sufit nie mogą nawet scrollowa instagrama, okazał się zbawienne w pomysł co z sobą zrobić. Znacie to prawda? Gdy planów tak dużo a mózg został unieruchomiony. Nawet Netflix wydawał się zbyt dużym wysiłkiem, bo oczy same się zamykały. Odszukałam Audiobooka z pierwszą częścią Sagi Milenium, udało mi się odnaleźć fragment odpowiadający 220 stronie na której skończyłam czytać książkę. I się zaczęło, w jeden weekend odsłuchałam niespodziewanie dużo…
Książki które udało mi się odsłuchać: Audiobooki
Na pierwszy ogień wspomniane we wstępie saga Milenium, w pierwszy weekend chorowania skończyłam „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, idąc za ciosem zaczęłam Camilę Lagkberg i jej 3 część cyklu z Fjallbecki : „Kaznodzieja”, później uznałam, że najwyższa pora poznać się bliżej z Kurtem Wallenderem i przesłuchałam jako pierwszą moją pozycje Henninga Mankela „Morderca bez twarzy”, a na koniec zapuściłam sobie Jo Nesbo „Czerwone Gardło”, które po Larssonie, Lagkberg i Mankelu nie weszło mi tak dobrze. I jeszcze go nie skończyłam, ale to kwestia kilku godzin do odsłuchania. Tak wyglądał pierwszy weekend z audiobookami, szaleństwo!
Później udało mi się odsłuchać kolejną część „Dziewczyna, która igrała z ogniem”, co więcej słuchałam jej na lotnisku i w Sztokholmie, o poranku przed kolejnymi odkryciami lokacji książkowych oraz po powrocie, niesamowicie potęgowało to pragnienie odkrywania miejsc związanych z książką.
Co polecam z tych pozycji? Przede wszystkim sagę Milenium, uwielbiam to skrupulatnie zarysowane tło społeczne i polityczne w Skandynawskich kryminałach, ale tu Stieg Larsson przeszedł najśmielsze oczekiwania. To prawdziwa podróż po przestępczym i świecie Szwecji początku lat 2000. Kurt Wallender naprawdę przypadł mi do gustu, zwyczajnie po ludzku polubiłam go jak człowieka, Henry Hole od Jo Nesbo, musi jeszcze trochę poczekać, może przy kolejnym spotkaniu, może w innej historii. Narazie ciężko mi oceniać. Jeśli zaś chodzi o Camile Lagberg, to Kamieniarz ( którego czytałam w Lizbonie) podobał mi się znacznie bardziej niż Kaznodzieja.
Podróż do Sztokholmu
Jednocześnie na fali mojego wyjazdu do Sztokholmu z Mamą, przeczytałam świetny przewodnik Wojtka Orlińskiego – śladem Bohaterów Millenium pt. Sztokholm Stiega Larssona. Tak książka jest świetna, ale nie bez wad. Mam kilka uwag co do kwestii logistycznych , nie zawsze wszystko jest tak czytelne jakby sobie życzyła brakuje również zbiorczej mapki ( dlatego sama pokreśliłam książkę po swojemu, robiąc własną wersje mapy.. ) Jednak to świetna pozycja do przeczytania, nawet jeśli nie wybieramy się do Sztokholmu ( ale ma spojlery wiec lepiej nie róbcie sobie tego jeśli nie znacie całej sagi) To nie tylko przewodnik z mapkami miejsc, ale merytoryczna rozprawa i świetna narracja. Sama ekspertyza reportera, jego wsad merytorycznym wprowadzenie, narracja, świetnie pozwalają wejść jeszcze głębiej w problem szwedzkiego społeczeństwa i zrozumieć tło kryminału. Naprawdę świetna robota. Do tego tematu napewno wrócę, przy poście – Sztokholm śladem Stiega Larssona i Mikeal Blomkvista.
Mój wyjazd do Sztokholmu miał trzy cele, po pierwsze pobyć z Mamą. Od lat jestem zdania, że nic tak nie zbliża ludzi do siebie jak wspólne podróżowanie. A ona od dawna wspomina nasz wspólny wypad do Kopenhagi (link), czy Paryża ( link). Fajnie tak po prostu pobyć razem. Po drugie, znane Wam uzależnienie od Skandynawii. Trzecie- pragnienie odwiedzenia śladów związanych z Astrid Lindgren ( w okolicach rocznicy jej śmierci 28.01) oraz Sagi Millenium i miejsc związanych ze Stiegiem Larssonem i jego głównymi bohateram . Udało się z nawiązką!
Książki o Astrid Lindgren, przygotowanie do podróży
W związku z tym, że na tapecie po raz kolejny była Astrid Lindgren, o które pisałam Wam wielokrotnie wracając do naszej podróży po Smalandii, tym razem zaczęłam czytać pozycje związane z pisarką z zupełnie innej strony, każdą z nich mocno przewertowałam, skończę je zapewne w lutym, wówczas tez ukażę się pełna recenzja wszystkich trzech, które mocno siedzą mi w głowie. Refleksji tyle, że na bieżąc notuje je w evernocie.
Inne pozycje na dobry nastrój
Lubie poradniki i pozycje psychologiczne, w styczniu miałam okazje zapoznać się z Ichigo Ichie oraz Najlepsze miejsce na świecie jest właśnie tutaj. Obydwie pozycje wprowadziły mnie w miły nastrój i dały mi trochę do myślenia. Japońska filozofia i podejście do przezywania chwil jest bardzo ciekawe.
CO DOBREGO NA NETFLIXIE : SERIALE.
No dobrze, juz dobrze, nie samą Skandynawią, Lindgren, Szwecją i Nordyckimi Kryminałami Człowiek żyje ( nie ?) Netflix mocno pomaga wyrwać się ze świata pracy i zapomnieć na chwilę o bożym świecie. W styczniu udało nam się zobaczyć dwie fajne produkcje, jedną lepsza drugą gorszą. Obydwie jednak związane z podróżami tematycznymi co niezwykle cenie i warte polecenia!
Mordercza Magia, to taka lekka produkcja, w której prowadzący, Brytyjczyk magik, odwiedza miejsca związane ze swoimi idolami, wielkimi magikami, którzy wykonali swoje mordercze sztuczki i podczas nich stracili życie. Co ma w planie? Oczywiście powtórzyć ich wyczyn we własnym wydaniu. Tym ciekawiej się ogląda, że można w szybkim tempie przejść historie współczesnych wielkich iluzjonistów.
Polecam 6/10
Mroczy Turysta. Druga pozycja, która rekomenduje WSZYSTKIM, wspaniała, inspirująca i nakręcająca do podróży. ( przede wszystkim tych, którzy też uwielbiają dziwne nietypowe miejsca) oczywiście chodzi mi o Mrocznego Turystę.Prowadzący pokazuje najmroczniejsze i najdziwniejsze miejsca, które warto zobaczyć. Nie zaskoczę Was chyba, gdy powiem, że część z nich wpadła już na moją bucket listę!Program znajdziecie w dokumentach na Netflixie, tytuł oryginalny Dark Tourist / po polsku Mroczny Turysta . Zszokowały mnie wycieczki prowadzone przez mordercę, śladem Pabla Escobara oraz Zabawa w nielegane przedzieranie się przez granice Amerykańską. A odcinek z Kazachstanu sprawił, że musiałam zrewidować swój pomysł na zwiedzenie kraju i nieco rozszerzyć planowane w głowie trasy, no i ten Turkmenistan.. Ach no i koniecznie odcinek z Indonezji gdzie wykopywane są babcie, żeby je odświeżyć.Jestem pod wrażeniem prowadzącego Davida Farriera, który nie ocenia dziwactw i nie raz zboczeń, które ogląda, ale z szacunkiem prowadzi rozmowę. Ma w sobie sporo pokory i dystansu, nie oceniając lokalnych ekscesów jako zboczeń i odchyleń od norm znanych w zachodnim świecie. Niesamowicie mi imponuje, co więcej za każdym razem poszukuje sensu i wartości w tym co widzi. Zobaczcie proszę bo to naprawdę ciekawa lekcja szacunku i tolerancji.
Polecam 10/10
Oprócz tego w kwestii seriali, cały czas co poniedziałek wyczekiwałam nowego Outlandera. Wiecie, że to miłość nieuleczalna. Dla przypomnienia post podróż śladem Seriali Outlander. Niestety 4 sezon juz za mną, poniedziałki w lutym, juz nie będą takie same…
Polecam 11/ 10 obiektywizm równe zero
DOBRE FILMY:
Wracając jeszcze na chwile do dokumentów: „Expedition Heppyness” to fana pozycja, która opowiada o parze, która rusza przed siebie by odnaleźć sens życia. Bez lukru, bez wielkiech wzruszeń, prosta opowieść o przygodzie, która każdy może odbyć jeśli znajdzie w sobie odwagę.
Polecam: 7/10
Dusigrosz Udało mi się wreszcie zobaczyć, jeden z najnowszych filmów z Dany’m Boon moim ukochanym francuskim aktorem komediowym, którego możecie znać z Wyszłam za mąż zaraz wracam czy najśmieszniejszego na świecie : Jeszcze dalej niż północ ( link). Jestem z tych co uważają, ze nie ma nic śmieszniejszego niż francuskie komedie! Kocham totalnie!
„Pomniejszenie” Ciekawa perspektywa przyszłości. Chociaż moim zdaniem nieco za długi był ten film.
„Wszystko pozostanie w rodzinie 2”Kolejna francuska pozycja, od której można oszaleć ze śmiechu. Nie szukajcie tu sensu, po prostu popłaczcie się ze śmiechu. My tak zrobiliśmy.
Artykuły i wywiady
Wyjątkowo nie mam zapisanej listy genialnych artykułów z siedzi, ale przeczytałam sporo w papierowej wersji. Wysokie Obcasy w grudniowym wydaniu dostarczyły mi sporo frajdy. Przeczytane od deski do deski, były wyjątkowo zgrabnym numerem. Polecam przede wszystkim poruszający wywiad z Lady Gagą, której sylwetka do tej pory totalnie dla mnie obojętna, stała się po występnie w „Narodzinach gwiazdy” – intrygująca. Pada tam trochę mocny zdań, które przypominają, że za każdym wielkim sukcesem jest sporo osobistych dramatów i cierpień, których odbiorcy z dystansu nigdy nie beda świadomi.
Równie mocny wywiad z Kubą Wojewódzkim, który zaskakuje po drugiej stronie barykady. Szczerością i smutkiem. To taki wywiad z momentami na osuniecie maski, chwila na pokazanie co nieco siebie i powrót do błazenady. Wywiad jest promocja jego biografii, która pisał 5 lat i która mocno obnaża jego, jego życie, jego historie. W tym niesamowicie wnikliwym umyśle, cynika z refleksem anakondy można dostrzec chyba po raz pierwszy twarz smutnego starszego człowieka, który odczuwa samotność.
Na koniec tekst o autorce „Małych Kobietek”, które połknęłam we wczesnym dzieciństwie ze sporym przejęciem. Nie pamietam jednak by kiedykolwiek interesowała mnie ich autorka. Widocznie książka nie zrobiła na mnie aą takiego wrażenia. Zapamiętałam jednak na całe życie historie z morałem, ze przyjemności nie przeplatane ciężką pracą i obowiązkami szybko się nużą. Pamietam, że bardzo wzięłam sobie do serca te protestanckie zasady i jakoś tak przez lata do mnie wracały. Wracając do tekstu, autorka Luisa May Alcott, która jakoś nigdy wcześniej się nie zainteresowałam, teraz pierwszy raz ukazała mi się jako ktoś więcej niż nazwisko. I obraz ten mnie zadziwił. Ten biograficzny rys, pokazał kobietę, której życie mimo wielkiego literackiego sukcesu nie miało zbyt wiele wspólnego ze szczęściem. Nieco cierpka historia, kolejna która daje do myślenia.
Cykl neapolitański. Genialna Przyjaciółka – totalnie nie w moim stylu
Pisarze od zawsze stanowią szczególny obiekt mojego zainteresowania, nie zaskoczę więc Was gdy powiem, ze kolejnym tekstem, który mnie zaskoczył, był wywiad ze scenarzystą opowiadający o jego pracy z jedną z najsłynniejszy włoskich pisarek Elena Ferrante, Przyznaję bez bicia, nie znałam jej wcześniej, ale pewnie dlatego, ze rzadko czytam książki z i o południu. Podjęłam próbę zobaczenia serialu nagranego na podstawie jej powieści cyklu neapolitańskiego i skapitulowałam . To nie dla mnie. Główna postać jest tak toksyczna, że przez całe pierwsze 45 minut miałam ochotę od razu odwrócić się na pięcie i od niej uciec ( dobra metoda wypracowana przez ostatnie lata w życiu codziennym). Akcja powieści która dzieje się na tak szarym , depresyjnym klaustrofobicznym blokowisku jest dla mnie przytłaczająca. Dwa wnioski – na przyszłość – nie mogę oglądać serialu w którym nie lubię głównych bohaterow ( patrz Orange is the new black) i nie przyciąga mnie bajeczny krajobraz ( albo chociaż nie depresyjny!)
KONCERTY I IMPREZY
Imprezy przebierane to nasza specjalności, pamiętacie prawda ? Dlaczego imprezy przebierane są lepsze od tych bez kostiumów? Nowy rok zaczęłam w przebraniu na leniwą Chinkę. Leniwa Chinkę bo naprawdę cieżko było mi zebrać myśli i znaleźć kreatywny strój ( co u mnie jest rzadkie) więc na szybko ubrałam się w moje kimono z Singapuru i we włosy wpięłam pałeczki ( to też dobry pomysł dla Was wszystkich na szybkie przebranie!). Sylwester był tematyczny i organizowany przez GdzieNaWeeken.pl, a Dj-em był Fahad, którego strój był jak zawsze nie do pobicia. Szkockim tartanie ( LOVE!!!)
Po co świętować Sylwestra raz jak można dwa i więcej 🙂 W końcu jest jeszcze Bałkański Sylwester w połowie stycznia. Tu celem było przebranie się za Cyganów 🙂 Kto okazał się najlepszym Gypsy King? Nie wiem ale moi chłopcy dali czadu! A moja boho szafa okazała się idealnym cygańskim skarbcem, co nie wygrzebałam pasowało ! 🙂
Robert z Warsaw Balkan Madness, przeszedł sam siebie, to był mój 4 sylwester w jego wykonaniu, ale nieporównywalny z żadnym wcześniejszym. Koncert FanFary genialny, a lokal sam w sobie robił na nas ogromne wrażenie. Ku przestrodze bilety rozeszły się w trzy-migi w kilkanaście minut po uruchomieniu sprzedaży, w przyszłym roku bądźcie czujni! Tutaj więcej na temat imprezy.
Ostatni dzień stycznia świętowaliśmy na wyczekiwanym koncercie Irlandzkiej grupy, grającej wspaniały folkowy punk Floggin Moly. Była moc! W ogóle wstyd się przyznać, ale to był mój pierwszy raz w Warszawskiej Stodole. Miejsce bardzo pozytywne. Super do zorganizowanie średniej wielkości koncertu. Folkowa muzyka jest genialna, a tą irlandzka, z celtycką nutą uwielbiam szczególnie. Fologgin Moly rozkochało nas w sobie przede wszystkim podczas podóży po Irlandii gdzie Fahad wykupił całą dyskografie folkowych twórców i przesłuchiwaliśmy ich w nieskończoność przemierzając mgliste tereny Irlandii. Aż zapragnęłam wrócić w te rejony.
Projekt X
W styczniu byłam mniej aktywna, bo bardzo chciałam jak najwiecej pochylać się nad biurkiem i pracować nad projektem, który dla mnie jest osobiście strasznie ważny, siedzę więc i tworze. Może niedługo będę mogła Wam powiedzieć coś więcej, narazie proszę trzymajcie kciuki by nie brakło mi wytrwałości. I mniej sytuacji gdy tracę 20 stron bitego tekstu.. bo to mocno stopujące.
Praca, czyli kampania reklamowa od zaplecza
O pracy tutaj raczej nie pisze, choć w sumie nie wiem czemu bo jest najlepsza na świecie i jaram się nią prawie tak jak skandynawskimi krajobrazami ( czujecie to w ogóle?). W styczniu po wielu miesiącach pracy, której nie widać, zaczęliśmy realizację projektu, który juz nie jest Top Secret, który chciałabym, żebyście wszyscy zobaczyli, czyli kampanie Ambasadorską Z prze-fajnym chłopakiem Damianem Kordasem został ambasadorem Dominosa. Przed nami jeszcze sporo fajnej pracy, tak wyglądała ona od zaplecza ( w tym przypadku dosłownie).
Fajny był ten styczeń! Mam nadzieję, ze dla Wa również był łaskawy! Jeśli brakuje Wam pomysłu co robić w Warszawie, przypominam o moim poście:
pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 2944 times!