Nie jest łatwo wrócić do pisania, po trzech miesiącach ciszy! Słowa rodzą się w bólu, zdania nie kleją w całość. To życie przemawia przeze mnie. Intensywne barwne, pełne emocji, tak władcze i despotyczne, że zabrakło czasu, na sen, długie skypowe rozmowy, weekendy w domu, czy (niestety) …. pisanie!
Przez ostatnie 3,5 miesiąca, żadnego weekendu nie spędziłam w Warszawie. Jak parepetum mobile puszczone w ruch nie mogłam się zatrzymać. Tak intensywnie nie było jeszcze nigdy!
Zanim opowiem szczegółowo, o swoich refleksjach z odwiedzanych miejsc i przeżytych eventów, w telegraficznym skrócie streszczę co się stało, tak bym mogła wrócić do porzuconego wiosną częstego blogowania. Nie będzie jednak chronologicznie, będzie na wyrywki i wedle nastroju, na przemian o podróżach, wystawach, refleksach, codziennym lifestylu, slow fodzie i slow fashion, eventach i alternatywnych podróżach, warszawskich miejscówkach, street arcie i wszystkim co obecnie towarzyszy mi na co dzień.
Telegraficzny skrót rozpocznę od czerwca, bo tu urwałam chronologiczny ciąg blogowych relacji i zaczęłam swój maraton po Polsce i Europie.
Czerwiec rozpoczął się z przytupem na góralskim weselu z Oskarem oraz początkiem mojej podroży po Polsce. Na pierwszy strzał poszły renesansowe perełki na wschodniej ścianie Polski, odwiedzając Wisłę, Jastrzębie Zdrój, Tarnów, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Puławy i Arkadie i Nieborów. Z okazji urodzin, zostałam równiez porwana musical do Buffo na Romeo i Julie.
Ale to nie wszystko, w czerwcu jako pilot, ruszyłam z wycieczką na Słowacki Raj, odwiedziłam festowal kolorów. Zaliczyłam kolejne wyjścia do ( znienawidzonego przez lata ) Teatru, zarówno tego w pomoście 511 na świeżym powietrzu jak i tego z prawdziwego zdarzenia jak Roma, oraz powtórki w Buffo. Podczas niezliczonych eventów i imprez, poznałam dziesiątki nowych ludzi, z którymi spędziłam dłuuuugie wieczory nad warszawską Wisłą.
W międzyczasie z gdzienaweekend.pl , zorganizowaliśmy dwie wielkie imprezy na barce – „Partystatek” oraz „Pląsy Wąsy” w których towarzyszyli nam PRL-owscy pasjonaci z Praskiego Muzeum PRL-u i Adventure Warsaw.
Z czasem było tylko intensywniej, lipiec został miesiącem nierozpakowanej walizki i… brudnego mieszkania, w którym zjawiam się niczym gość. 3 miesiące z nierozpakowaną walizką, kolejno odwiedzając Sopot, Gdańsk, Gdynię, Poznań, Rajgród, Mińsk Mazowiecki oraz Kostrzyn nad Odrą czyli Woodstock.
W sierpniu pewien Dj z Kuwejtu sprawił, że zakochałam się …. w Bałkańskiej Muzyce. I pchana tym nowym uczuciem, trafiłam na Bałkany, spędzając niezapomnianą dobę, na samotnej podroży z Budapesztu do Belgradu i dalej do Guca, gdzie już wspólnie w doborowym towarzystwie przeżywaliśmy coroczny festival muzyki, bałkańskiej. By następnie kontemplować Bałkańskie krajobrazy, zwiedzając kolejno Serbie, Bośnię, Czarnogórę oraz Chorwację.
Po powrocie, dopieszczany w głowie plan ziścił się! I w ramach gdzienaweekend, mogłam ruszyć z moim cyklem alternatywnych wyjazdów ( o którym szerzej opowiem niebawem, i to nie raz!) . W jednym zdaniu, spełniło się marzenie, by pracować w podróży i opowiadać o sztuce, historii i pokazywać innym jak patrzeć na odwiedzane miejsca z innej perspektywy. Jak szukać duszy miasta i porzucić turystyczne utarte szlaki. Cykl szumnie rozpoczął się od Berlina zwiedzanego alternatywnie, w zamyśle daleko od głównych atrakcji, ulokowanych przy turystycznej Under de Linder.
Wrzesień przyniósł kolejne weekendy bogate we wrażenia. Po długiej przerwie udało mi się dotrzeć do DOMu tego przez wielkie D. Nie zabrakło Katowic, Jaworzna, bałkańskiej potańcówki (na stole) w Krakowskim Zingerze, Gdańska w Alternatywnej wersji oglądanego z perspektywy Stoczni i zaspiańskich Murali. Był też Wrocław, Łódź i Lublin oraz powtórnie Berlin i druga edycja alternatywnego cyklu.
W chwili obecnej torba już spakowana kolejne weekendy już przepełnione po brzegi. Za tydzień ruszamy w Pieniny, za trzy tygodnie, odwiedze ukochany ( i znienawidzony) Londyn, za którym już tęsknie( i który, tak jak kocham najbardziej, będę mogła pokazać z alternatywnej perspektywy.
To było magiczne lato! Nie skłamie gdy powiem, że najlepsze jakie miałam w swoim życiu.
Przed nami jesień, ukochana moja, iskrząca się milionem ciepłych barw. Z jej okazji jednak nie mam zamiaru zwalniać, ani na chwilę, jedyne czego bym sobie życzyła, to rozciągnąć dobę by znaleźć czas by więcej pisać.
przepraszam za milczenie, wszystkich, którzy poczuli się zaniedbani i opuszczeni
Jesienne postanowienie? Blogować tak jak żyję intensywnie i z uczuciem!
Trzymajcie kciuki!
This post has already been read 2243 times!