Zamiast wstępu
Jakiś czas temu poruszyłam kwestię Fast Fashion i genezy tego zjawiska. Chciałam, by tamta wypowiedź była bazą do szerszego dyskursu, który jednak tu nie zaistniał. Przyznam szczerze zniechęciłam się ( co chyba widać po długości ostatnich postów) do pisania na tym blogu, dłuższych wypowiedzi. Nie wprawiony czytelnik pomija zupełnie fragment mych wypocin i ostatecznie – jeśli w ogóle pisze krótkie „świetny look” pozostawiając mnie ( rozgorączkowaną tematem i rządną dyskusji) samej sobie. Przebolałam jednak tamten zawód i postanowiłam się nie zniechęcać nawet jeśli – miałabym czynić tu swoje wywody tylko dla siebie, nie zrezygnuje z nich:) Opisywanie w co się ubrałam i jak bardzo chciałam zdobyć poszukiwane od wieków buty czy inne upragnione „mast hawy” jest zupełnie nie w moim stylu i pozostawiam je bardziej doświadczonym w tej dziedzinie.
Slow Fashion – co to takiego?
To nurt nawołujący do racjonalnego, ekologicznego i umiarkowanego konsumpcjonizmu. Slow fashion ruch przeciwstawny do fast fashion, sprzeciwiający się impulsywnym, szybkim, nieprzemyślanym zakupom. Kupowaniu na ilość w pospiechu i bezrefleksyjnie.
Jak rozumieć slow fashion?
Spotkałam się z wieloma opiniami dotyczącymi slow fashion. Zdania są podzielone część uważa, że nurt ten można realizować tylko poprzez zakupy u rzemieślników, krawców, prywaciarzy tworzących odzież i obuwie na zamówienie. Jest jednak grupa odbiorców, którzy rozumieją tą kwestie szerzej, jako synonim umiarkowanego, racjonalnego konsumpcjonizmu, którego efektem są przemyślane zakupy, nie koniecznie szyte na miarę.
Jak być modnym – i racjonalnie kupować?
W dzisiejszych czasach, trudniej niż kiedykolwiek kupować z rozmysłem, pod nosem mamy wszystko, a rzeczy w sieciówkach po kilku przecenach osiągają niewiarygodnie niskie ceny. Wielkie modowe koncerny dostarczają nam nowości co tydzień, a modowe czasopisma – dyktuja w zastraszającym tempie co jest hot a co własnie nim być przestało. W całym tym modowym chaosie łatwo dać sie złapać w sidła konsumpcjonizmu. Można nie tylko popaść w szał zakupowy, ale przede wszystkim zatracić w tym siebie i własny styl. Dlatego warto kupować z rozwagą. Tworzyć co sezon własną listę must have na podstawie naszych osobistych potrzeb. Tego typu cudowne top listy sporządzane w modowych magazynach co sezon, co miesiąc a nawet co dwa tygodnie – nie biorą pod uwagę naszego stylu życia, naszych upodobań oraz stylu jaki posiadamy. Dlatego wszystkie generalizujące listy uważam za zgubne. Jestem też przeciwnikiem kupowania wszystkiego co na naszej liście się znajdzie. Zanim ruszymy na zakupy – warto odczekać kilka tygodni – od jej sporządzenia i wykreślać stopniowo ubrania, które znudziły się nam jeszcze za nim je kopiliśmy. To znak, że nie powinno ich wcale na naszej liście potrzeb być.
Czy trzeba kupować rzeczy z najwyższej półki?
Wg mnie, wcale nie trzeba kupować ubrań z najwyższej półki by – uznawać się za zwolennika slow fashion – należy jedynie myśleć nim wsadzi się coś do koszyka z zakupami. Wystarczy zadawać sobie za każdym razem istotne pytania:
– czy naprawdę tego potrzebujemy? -czy pasuje to do reszty naszych rzeczy? – czy to w ogóle jest w naszym stylu? – czy materiał z którego jest zrobiony jest porządny?
Zauważyłam również pewną zależność – jeśli poszukujemy konkretnej rzeczy, o określonym kształcie kolorze, długości i fakturze – to kupując coś „prawie identycznego” wyrzucamy pieniądze. Nie zrealizowaliśmy własnej wizji, a nasze poszukiwania, wcale się nie zakończyły. Lepiej odczekać sezon i znaleźć (np.) spódnicę ołówkową idealną w butelkowym kolorze, sięgającą za kolanko niż kupić tańszy zamiennik w jaskrawym kolorze zakrywający jedyni 3/4 uda.
Budujmy uniwersalne bazy
Kupując każdego sezonu choćby jedną porządną, dobrą jakościowo i uniwersalną rzeczy, możemy po pewnym czasie stać się posiadaczami uniwersalnej szafy. Tego typu racjonalizm zakupowy, pozwala po kilku sezonach stworzyć klasyczną garderobę, bogatą w bazy na każde wyjścia. Możecie zarzucić mi, że to nudne – i dobre dla starszych Pań. Na swoją obronę powiem Wam tylko, że dobrze skomponowane bazy, dają pole do popisu każdego sezonu. Wystarczy dokupić kilka drobiazgów, jakiś zabawny t-shirt, złoty wisior czy kolorowe czółenka, by całość otrzymała nowy wyraz i świeży charakter.
Podsumowując
W całym ruchu slow fashion – nie chodzi o to by nie kupować (to normalna kolej rzeczy, każdy potrzebuje czasem coś nowego) ale o to by kupować racjonalnie. A dzięki temu nowemu podejściu odzyskać radość ze świadomych, przemyślanych zakupów, które cieszą bardziej niż impulsywne bezrefleksyjne wyskoki.
Subiektywnie
Ja z natury jestem oszczędna, a modowe potrzeby przeliczam na podróże, które są prawdziwą pasją. Wychodzę z założenia, że – moda i modny wygląd daje satysfakcje, ale prawdziwą radość należy czerpać z własnych, głębszych pasji. 14 par butów na jesienny sezon – wg. moich obliczeń daje podróż do Maroka dla dwojga:) O takiej wyprawie trudno zapomnieć do końca życia, a po czterech latach przypuszczam, ze równie trudno będzie przypomnieć sobie choćby 7 z posiadanych 14 par. Ale to już moje subiektywne odczucie.
A Wy jak zapatrujecie się na temat zakupów? preferujecie nurt fast fashion? I najnowsze trendy? a Może wolicie zrównoważony konsumpcjonizm?
H&M: dress/ sukienka, BERSHKA: sweater/ sweter, ASOS: bag, STRADIVARIUS: heels/ szpilki, VINTAGE: belt
This post has already been read 2504 times!