Uncategorized

o konsumpcyjnym pędzie – krytyka kolekcji projektantów dla HM

24 listopada 2012
 Jestem przerażona tempem konsumpcjonizmu i jednocześnie naprawdę zdegustowana! Do czego to doszło, że nawet nie można zaplanować – listy zakupów na przeceny świąteczne  bo jesienno-zimowa kolekcja zaprezentowana we wrześniu znika już w połowie października, zastąpiona kolejnymi kolekcjami jesiennymi wypuszczanymi cyklicznie po 10-15 sztuk każdego tygodnia. Tego typu szaleńcze tempo( jak dla mnie – zwykłego zjadacza chleba, któremu szkoda wydać na buty 200zł bez kilku tygodniowego zastanowienia i rozważania wszystkich za i przeciw) – zmusza konsumentów do kupowania rzeczy tu i teraz, od razu bowiem w innym wypadku upragniony produkt zaraz zniknie z półek sklepowych nie doczekawszy nawet śród-sezonowej przeceny.  

Podziwiam zapał wszystkich – którym chce się i mają energię podążać za trendami, ja osobiście spasowałam dawno temu. Największym zaskoczeniem ostatnich miesięcy jest dla mnie – szaleńcze zainteresowanie kolekcjami projektantów światowej sławy – projektujących dla najpopularniejszej chyba sieciówki – H&M.  Spotkałam się z licznymi hasłami promującymi owe współprace  których liczba z roku na rok zwiększa się. Nie ukrywam, że sama inicjatywa wydawała mi się szalenie ciekawa. Zawsze z zainteresowaniem śledzę cóż projektanci tworzący dla własnego hermetycznego światka bogaczy – rzucą dla mas. Wydawało mi się, że współprace te ciekawe są raczej – jako zjawisko – i zainteresowanie mediów oraz blogerek, ma podobny charakter do moich socjologczno-modowych obserwacji. Niemałym zaskoczeniem były więc dla mnie informacje i zdjęcia o niebotycznych kolejkach ustawiających się przed wybranymi polskimi sklepami i czekającymi od 3 nad ranem klientami, wykupującymi zaraz po otwarciu całe kolekcje. Tym większe było to zdziwienie, że żyjemy w dobie kryzysu ekonomicznego – w którym przydało by się stawiać na jakość, ponad czasowość, ograniczając w miarę możliwości wydatki. Kupując torbę za 200zł – przydałoby się żeby chociaż jej połowa (:P) była wykonana ze skóry! A tu Maison Martin Margiel wypuszcza kopertówkę w kształcie cukierka – wykonaną ze sztucznego materiału przypominającego folię z Jana Niezbędnego. I co? Torebki rozchodzą się w kilkadziesiąt minut.

Jak dla mnie ta torebka już w tym momencie ma wątpliwe walory estetyczne, a w przyszłym roku – przypuszczam, że będzie nadawała się jedynie do śmieci. Chociaż nie ona jest najgorsza, największym szokiem była dla mnie kolekcja stylistki Anny dello Russo, która sama w sobie jest magiczną postacią, oryginalna, ekscentryczną, a wytworzony przez nią image świetnie pasuje do charakteru jej pracy i pozycji jaką posiada w świecie mody. Przeniesienie jednak tego ekscentryzmu z pogranicza kiczu i tandety na ulice i zestawienie go – ze zwykłymi codziennymi stylizacjami (normalnych ludzi) – wywołuje mój szczery niesmak. Szczególnie plastikowa biżuteria obsypana złotem w najbardziej tandetnej formie – naśladująca motywy zwierzęce, w rzeczywistości będąc nieudaną imitacją biżuterii prawdziwej, jaką projektowali secesyjni artyści ( dla artystek scenicznych) na przełomie wieku XIX i XX (jak np. dzieła Alfonsa Muchy dla mistrza Fouqueta).

Przypuszczam,  że wśród tłumów fanów i miłośników tych kolekcji moja opinia może wydawać się obraźliwa. Nie twierdzę, że całość jest szkaradna ( bowiem kozaczki od MM dla HM – o klasycznej formie, wykonane ze skóry na przeźroczystym obcasie absolutnie mnie urzekły – jednak ich cena mniej:) ) Uważam jednak – że szał jaki został wykreowany wśród cyklicznych już kontaktów sieciówki z projektantami jeszcze bardziej podkręca rozbuchany już konsumpcjonizm – hasłami, utwierdzającymi w przekonaniu, że tego typu zakupy wyrażają miłość do mody, podążając tropem największych jej twórców. Wydaje mi się, że oprócz miłości do zakupów niewiele wyraża ten szał. Nie łudźmy się jakość tych rzeczy – to jednak jakość  sieciówkowa, nie ta serwowana w butikach na 5 alei w NY. Nie twierdzę też, że nie warto – kupić czegoś  szczególnego, z takich kolekcji, jednak zalecałabym sugerowanie się jakością i prostotą formy, tak by produkt ( o relatywnie wyższej cenie niż ta zwyczajna sieciówkowa) posiadał walory które pozwolą jej przetrwać chociaż kilka sezonów.

Mój jesienny zwyklak: paski jeansy, karmelowy trencz i ulubione brązowe kozaki, pasek który ma ponad 60 lat i jest na wykończeniu i torba w której nosze wszystko (i pewnie niedługo strzeli) – to mój synonim  casualu.

 http://glitter.pl : zegarek, naszyjnik, STRADIVARIUSL płaszcz, kozaki, ZARA: jeansy, t-shirt, torba, BERSHKA: żakiet, 
Jako uzupełnienie tekstu – na moim fanpage – znajdują się ilustracje, biżuterii Muchy. Zachęcam do polubienia mojego fanpage, w ostatnim czasie niewiele mam czasu by pisać długie posty, na facebooku – aktywności są o wiele częstsze. 
https://www.facebook.com/BuszujacWCodziennosci 

This post has already been read 1672 times!

You Might Also Like