Przez tak wiele lat tak strasznie ściskałam poślady, myśląc , że jestem ponad to by pozwolić sobie na wiele szaleństw, mimo to natura jest silniejsza niż wstyd. Dziś na progu 30-stki poziom samoakceptacji sięgnął zenitu. Robię to co przyjdzie mi do głowy i nawet to co uznać by można było za wstydliwe, uważam za zajebiste, bo jest częścią mnie. Taką bez autokreacji, pompy i udawania. Jeśli przez ostatnie 15 lat nie oduczyłam się zżerać czerwonego lakieru do paznokci to chyba już się nie oduczę 😛 Skoro przez tak wiele lat nic się nie zmieniło, to znaczy, że taka jestem. Ja to lubię i Was też zachęcam do polubienia siebie, bez żenady i wytykania sobie dziwactw. A może właśnie one dodają Wam kolorytu? 🙂 Trochę mi zajęło nim stałam się taka jak dziś i nim zaczęłam lubić siebie. Ten wpis trafia tu po to by zainspirować Was do dystansu do siebie i nie wstydzić się swoich odchyleń od normy – każdy je ma, tu nie ma świętych.
Dziś nie wstydzę się swoich guilty pleasure, bo wiem, że mam zdrowy balans, chociażby pomiędzy ambitnym kinem a szitem ( który niezmiennie mnie wzrusza), pomiędzy moim katorżniczym ambitnym podejściem a totalnym resetem i olewajstwem. Balans między dniami ciszy i byciem królową życia. No to co, gotowi na jazdę bez trzymanki? Opowiem Wam o moich guilty pleasure! Lista jest długa zapnijcie pasy!
-
Gdy tylko mogę zakładam moją różową perukę. – kto nie widział przypominam mój film z World Cup-u
-
Przebieranki to moje drugie imię! Przebieram się na każdą okazję, gdy istnieje tylko cień szansy, że ktoś przebierze się na imprezę ja też muszę!!!. No dobra nie potrzebuje do tego imprezy. Byle pretekst. Do dziś Fahad mi wypomina, że najlepiej bawię się sama z sobą, bowiem któregoś dnia po powrocie do domu zastał mnie przebraną w szkocki stroju ( mój szkocki koc i skórzany pas udawały kilt) oglądającą w napięciu Outlandera (link). No przecież to jasne, że nie mogłam „walczyć” w bitwie pod Culloden z dzielnymi Szkotami bez kiltu? ( link: do wpisu dlaczego imprez przebierane są lepsze od nie przebieranych)
-
Nie potrafię oglądać seriali. Zobaczenie jednego odcinka to dla mnie coś niemożliwego. oglądam sezonami, najlepiej wszystkim na raz czasem kończąc o 5 nad ranem … ( 5 seriali na netflixie)
-
Uprawiam kult książek, co nie przeszkadza mi ich dewastować. Wącham książki, kreślam po książkach. Nieskończoną przyjemność daje mi planowanie co przeczytam przed wyjazdem do konkretnego miejsca. Moje notesy, evernote i karteczki samoprzylepne, oraz galeria w aparacie ze screenami pełne są tego co powinnam przeczytać. Wszystko oczywiście kręci się wokół kolejnych podróży literackim szlakiem. ( Dla zainteresowanych: nie przeczytałam 52 książek w minionym roku)
-
Planuje jak umeblowałabym swoje mieszkania, w miastach, w których chciałabym żyć (Berlin, Sztokholm) i szukam tych rzeczy na instagramie olx oraz rysuje rozkłady mieszkań. Cieżko znaleźć na to schorzenie wyjaśnienie, ale i jednocześnie ciężko znaleźć coś co byłoby bardziej relaksujące. Co jednocześnie nie znaczy, że nie lubię swojego życia, czy mieszkania. Po prostu nieziemską frajdę sprawia mi taki „remont” bez zobowiązań i budżetu oraz podziwianie eklektycznych wnętrz. Zaznaczę, że kręcą mnie tylko stare kamienice, wielkie okna i miks starych mebli, drewna, plakatów i kwiatów.
-
Planuje podróże nawet te na które mniej jeszcze nie stać, albo długo nie będzie. wychodzę z założenia, że im wcześniej poznam koszty (a może znajdę tańszą drogę) tym szybciej uda mi się zebrać fundusze.
-
Zakochuje się w bohaterach filmów. Jestem osobą stała w uczuciach, jestem wierna i lubię emocjonalną stabilizacje. Nic na to jednak nie poradzę, że czasem mimo woli się zakochuję… Na szczęścia dla mojego partnera w bohaterach filmowych czy też w głównych bohaterach książkowych.. Mr Rochester, Darcy, a aktualnie na tapecie boski AquaMan oraz niezrównany Jamie Fraser… którego ciężko zdetronizować. Ach!
-
Dziką frajdę sprawiają mi samotne spacery nocą po mieście. I nie przyjdzie mi do głowy by się bać mimo, ze gdy tylko zatrzasną się drzwi mieszkania, musze oświecić wszystkie światła!
-
Kocham wisieć na telefonie! Rozmowy przez telefon, nawet w miejscach publicznych, mimo że wiem, że to totalny brak kultury, jakoś nie potrafię się często rozstać z telefon, szczególnie wtedy gdy Dziadek opowiada mi o swoich popołudniach w naszym domu rodzinnym czy Mama sprzedaje jakiś przepis.
-
Miłością namiętną i niewyleczalną wielbię pinteresta i potrafię spędzić na nim niezliczoną liczbę godzin. Poszukiwanie atrakcji alternatywnych, opuszczonych domów, street artu, lokalnych smaczków oraz podglądanie pięknych wnętrz klasyfikuje się w kategorii największych przyjemności.
-
Kasyno i Black Jack. Lubię chodzić do kasyna, właściwie w każdym mieście w którym jesteśmy, zawsze odwiedzamy kasyna. Vegas, Monte Carlo, Macao, what ever byliśmy wszędzie 🙂 Ale nie przewalam tam grubych hajsów, jest coś pociągającego w atmosferze tego miejsca( oczywiście o ile znamy umiar), lubię usadowić się na wysokim hokerze i przyglądać jak ludzie grają. Moi przyjaciele często ( z określonym z góry budżetem!!!) rozgrywają partyjkę Black Jacka a ja im mocno kibicuje. Sama co jakiś czas wygrywam na maszynie kilka euro, nigdy nie przekraczając mojego budżetu – 10 Euro na wejście 😀 Tym sposobem nie można się uzależnić, a można zafundować sobie trochę emocji, nawet w najnudniejszym mieście. Ale i tu jest pewien myk… Gram tylko na maszynie z owocami, które mają wielkie oczy :D, wszędzie gdzie jedziemy szukam tylko tej jednej, jeśli jej nie znajdę nie zasiadam do gry ! ( Malta 12 rzeczy, które warto zrobić, Road trip America link)
-
A gdybym był młotkowym… Tak to jedna z gorszych przypadłości, we wszystkich salonach gier szukam automatu z wiewórkami, które uderza się młotkiem! Dziką frajdę sprawia mi ich rozwalanie. Mimo, że na codzień bardzo kocham zwierzątka, ta zręcznościówka przysparza mi morze radości!
-
Obciachowa muzyka? Kocham! Absolutnie uwielbiam Celin Dione i Backstreet Boys! Moi przyjaciele kategorycznie zabronili mi mówić o tym upodobaniu- nowo poznanym facetom, żeby ich nie zrażać. Jakie było moje zaskoczenie, gdy odkryłam, że Fahad ma całą dyskografię Celine Dione, Backstreet Boys’ów zresztą też i nie raz zdarza nam się przesłuchać całą płytę ( kilka razy) w samochodzie podczas drogi, przygłaśniając na full przy It’s All Coming Back To Me Now
-
Wymyślam wszystkie teksty piosenek. Kompletnie nie potrafię śpiewać i co najgorsze nie znam żadnych tekstów piosenek (może za wyjątkiem pierwszej płyty Łez! Patrz punkt 13, a nie mówiłam!), ale to zupełnie nie przeszkadza mi śpiewać i to we wszystkich językach:) Bez jakiejkolwiek krępacji zmyślam słowa, które pasują mi do muzyki, nawet po polsku 😛
-
Żelkożerca. Co jakiś czas kupuje paczkę żelek i pożeram ją sama, garściami !
-
Uwielbiam zaglądać ludziom do mieszkań! Nie dlatego żeby mnie szczególnie interesował ich żywot, zwyczajnie, jak na pinterescie, ciekawi mnie rozkład ich mieszkania. Ot niespełnione marzenie z dzieciństwa (link 28 faktów o mnie )
-
Śmieszą mnie koszmarne gupoty. Im bardziej abstrakcyjne tym bardziej rozkładają mnie na łopatki. Im bliżej końca internetu tym lepiej. Ludzie oglądają kotki a ja śledzę lisy i pandy, a także gadające papugi. ( to nasza ulubiona). Dla przykładu kilka moich ulubionych fanpagów: Bardzo źle wypchane zwierzęta / Januszem tatuażu / Rubens był z Bytomia/ Kościoły udające kury/ Polisz arkitekczer./Janusze Tindera.
-
Masło moja miłość. Największą przyjemnością jest dla mnie siedzenia na balkonie i obżeranie się swojskim chlebem z duża ilością masła ! Ten moment, gdy zasiadam w fotelu, na kolanach mam książkę o Skandynawii bądź Berlinie i mogę zatopić zęby w nieprzyzwoitej ilości masła uważam za prawdziwe wakacje! To miłość nieuleczalna, co zrobić?
-
Próżna geografka – mapa i wszystkie geograficzne gry. Uwielbiam wszystkie gry, w których celem jest udowodnienie swoich geograficznych skilli 🙂 Najlepiej gdy jeszcze konkuruje się z innymi. No cóż każdy jest trochę próżny a ja jestem geograficznym wymiataczem, mogę więc niby przypadkiem pokazać poziom swojej zajebistosci. No dobra kto przebije mój rekord w „Ile znasz Państw Świata„- 9:36 na wpisanie wszystkich krajów świata ( w kolejności kontynentami!)?
-
Prowadzę niekończące się rozmowy z moimi kwiatami i z samą sobą!. Lubię mówić, a gdy jestem sama w domu, nadal nie przestaje. Często więc mówię do mojej roślinkowej rodziny. ( tu możecie podejrzeć moje roślinkowe dzieci)
-
Mistrzyni spóźnionej riposty. Najgorzej jednak, gdy odtwarzam jakąs ważna rozmowę w głowie, która wolałabym żeby przebiegła inaczej i przejęta rozważaniami nawet idąc ulicą zdarza mi się wypowiedzieć na głos fragmenty tej konwersacji (która w idealnej wersji dzieje się tylko w mojej głowie) ku przerażeniu mijających mnie przechodniów. Jeśli miniecie mnie gdzieś na ulicy zobaczycie, że coś sobie tam bełkotam, to pewnie znów jestem mistrzynią spóźnionej riposty.
A Wy jakie macie odchylenia? 🙂 Co jest Waszym Guilty pleasure?
Tak na poważnie napisałam tego posta, bo uważam, że za dużo jest w sieci autokreacji, ja sama chciałabym, żeby każdy, kto tu wpada wiedział, że jestem osoba z krwi i kości, której zdaża się czasem wcinać na ulicy paczkę żelek i nadal w zaparte kontynuować diete . Zżerać czerwony lakier z paznkcii dalej być chic 🙂 Trochę dystansu do siebie i samoakceptacji, mi trochę to zajęło, życzę Wam by przyszło to do Was o wiele szybciej 🙂
Amen.
pozdrawiam ciepło
Jess
zdjęcie niezrównana Karolina z Leśnych Historii
This post has already been read 14484 times!