PODRÓŻE REFLEKSJE

Kolej Transsyberyjska. Czego mnie nauczyła ta podroż?

6 stycznia 2017
Nie chciałabym zabrzmieć jak Pablo Coelho, smęcąc Wam tu sentencje, że w podróży liczy się sama droga, nie zaś cel.  W wyprawie Koleją Transsyberyjska  to dosłowność, to droga jest celem. Jak w świecie korporacyjnych „to do-sów”, zadań i planów, zatrzymać się nie skupiać na tym dokąd się jedzie, tylko cieszyć z samej jazdy? To jest wyzwanie. Każda podróż ma jakiś swój cel, my też mieliśmy swoje punkty, w których  planowaliśmy postoje, ale najistotniejszym elementem była sama droga. To było coś nowego, zupełnie odświeżającego. Cieszyłam się z tego, że po prostu jestem. Nie wyczekiwałam kolejnych miejsc, starłam się być tu i teraz i to było wzbogacające. Koła kolei leniwie toczyły się do przodu, tukot usypiał, wprawiają w letarg. Myśli zataczały kręgi, a wzrok podążał za monotonnym krajobrazem. To podróż, którą każdy przezywa inaczej. W zależności od nastawienia, oczekiwań, wrażliwości i wiedzy. Nie ma sposobów najlepszych, ja opowiem Wam o tym, czego mnie nauczyła ta podróż, co z niej wyniosłam. Gotowi?
#Dziecięce Marzenie
Pamiętacie opowieść o miłości do starych samochodów, złombolu i wpływie, mojego Dziadka? Teraz będzie podobnie J Ten Cudowny Człowiek jest sprawcą wielu moich pasji. O podróży koleją transsyberyjską marzyłam od najmniejszych lat. Spędzając czas z moim Dziadkiem, emerytowanym maszynistą, który opowiadał mi o swojej pracy, pokazywał ( to era przed Internetem) w encyklopediach kolorowe ilustracje pociągów oraz zabierał mnie  na długie spacery wzdłuż torów, ucząc odróżniać pociągi spalinowe od elektrowozów. Pamiętam doskonale, że jako mały szkrab stawiał mnie na parapecie w kuchni, podpierał mocno i pokazywał przejeżdżające pociągi, zachęcając do liczenia. Tym sposobem jeszcze zanim zaczęłam karierę zerówkowicza w przedszkolu, umiałam świetnie liczyć do stu, zliczając cysterny, wagony z węglem i moje ulubione wagony transportujące samochody! Z takich zabaw, nie daleko do opowieści o wielkich pociągach i długi trasach. Wertując atlasy, Dziadek rysował palcem po mapie pokazują, że jest taka linia, najdłuższa na świecie! Która ciągnie się przez cały kraj… tysiące kilometrów… przez lasy, stepy i syberyjskie mrozy. Nie dziwne więc, że zapragnęłam przejechać się tą najdłuższą kolejową trasą świata i poczuć na własnej skórze, syberyjski chłód, rosyjską gościnność oraz sprawdzić jak naprawdę wygląda Rosja od środka.
 
#Zagubienie w czasie i przestrzeni 
Gdy wróciłam, wszyscy pytali, mnie no i jak? Co zapadło Ci najbardziej w pamięć? Co Cię poruszyło? Chyba nikt nie spodziewał się takiej odpowiedzi, bo za każdym razem, gdy mówiłam, o moich doświadczeniach, każdy przyglądał mi się z niedowierzaniem oczekując raczej innych sensacji. Myślę, że ciężko to sobie wyobrazić, gdy się tego nie przeżywa, ale największym zaskoczeniem, było dla mnie zagubienie w czasie i przestrzeni. Nie masz pojęcia jaki jest czas ile stref czasowych udało Ci się przebyć i gdzie jesteś… To wszystko sprawia, że czujesz się zawieszony w jakimś niebycie. Jesteś ale nie wiesz gdzie, pojęcie „gdzieś” ma wahania średnio 600-800 kilometrów, dzielących kolejne stacje. Jesz i spisz, ale nie wiesz czy śniadanie to już obiad, czy może nocne podjadanie? A drzemka, jest odsypianiem zarwanej nocy, czy poobiednim relaksem. To nie zwyczajny jetlag, to na raty zmieniający się czas, który nie pozwala znaleźć jednego rytmu. Rytmiczna, staje się tylko zmiana.
# „Daleko” istnieje tylko w Twojej głowie
Ta podróż nauczyła mnie wielu rzeczy. Przede wszystkim tego, że czas i odległość to pojęcia względne.  W Rosji wiele rzeczy jest blisko, „to zaledwie dzień drogi koleją”,  „tak jestem z Irkuck,  mam do domu jeszcze 8 godzin”, „Pochodzę z Ulan Ude,  to tylko 5 godzin drogi od miasta”, „Moja córka studiuje w Irkucku i mieszka w Ulan Ude. To noc jazdy pociągiem”.  To tylko niektóre z rozmów,  które odnotowałam.
Odległość jest relatywna.  Ja też zaczęłam odczuwać bliskość Irkucka od Ulan Ude po 6 dniach jazdy pociągiem to tylko jedna noc, zaledwie 12 godzin. To surrealistyczne uczucie, szybko staje się normą, jesteś w danym miejscu i zapominasz o swoich standardach. Pamiętam, zupełnie odwrotną sytuację na Islandii, gdzie jeden z naszych hostów, po tym jak zapytał nas dokąd dziś wyruszamy, a my pokazaliśmy mu punkt, oddalony o jakieś 150 kilometrów, chwycił się za głowę i powiedział, że to nie do zrobienia w jeden dzień! Że na pewno tam nie dojedziemy, to strasznie długa i mecząca trasa i lepiej podzielić to na małe odcinki. Gospodarz naprawdę szczerze się przejął, a nam dało to do myślenia. Początkowo zaczęliśmy podważać rajcowność naszego planu, uznając, że Islandczyk na pewno wie lepiej. Później jednak okazało się, że dojechaliśmy na miejsce, bez problemu, z sporym zapasem czasu, po zaledwie kilku godzinach. Te dwa przykłady pokazują tylko, jak bardzo odmienny mamy stosunek do odległości. Gdy myślę o Rosji, ten Irkuck, dalej wydaje mi się tak blisko Ułan Ude, ale już gdy myślę o podróży z Zakopanego do Sopotu to mam poczucie, że to bardzo mecząca długa trasa…
#Czas to pojęcie względne
Czas to kolejne moje odkrycie. Gdy podróżujemy od punktu a do b. Zmieniamy czas automatycznie. Gdy jesteśmy pasażerami kolei, nie mamy Internetu, zasięg w telefonie znajdujemy tylko na stacjach, które pojawiają się co kilka godzin, czasem raz na dzień. Nie mamy więc możliwości aktualizować swoich zegarów.  Pociąg się toczy, nieznacznie zmienia się krajobraz, zmieniają się strefy czasowe, a my pozostajemy jak dzieci we mgle nieświadomi mijającego czasu. Wsłuchani w stukot z wiszącymi wszędzie zegarami, wskazującymi moskiewski czas.
Początkowo, ten Moskiewski Czas był dla nas, jakąś wielką zagadką, po jaką cholerę sześć stref czasowych, od Moskwy, na tablicach rozkładów jazdy, na wszystkich dworcach jest czas stoliczny? Po kilku dniach, zrozumieliśmy, że to jedyny pewnik, na którym można polegać. Gdy wyskakujesz w Jokaterynburgu na stacji, nie wiesz ile minąłeś stref czasowych, minie chwila nim uda ci się złapać wifi, albo zasięg w telefonie, by zaktualizować czas. Ten Moskiewski odnośnik daje poczucie spójności, zanim uda Ci się dopytać kogoś dookoła Katori czas?
*jedyna okazja, by paradować w piżamie dzień i noc, również po peronie:) To jedno z najgorszych zdjęć mojego życia:)
#to ty decydujesz jak wygląda ta podróż  ( Kupe czy plackarta)
Ta podróż miała tak naprawdę dwa etapy i jest tak różna jak wagon, który sobie wybierzemy. Ten spokój, cisza, wsłuchiwanie się w turkot, może nas odnaleźć gdy weźmiemy przedział kupe. Czteroosobowy, bądź dwu. Taka podróż nieco przypomina sanatorium. Cisza, spokoju, stukot. Niekończąca się błogość i relaks. Leżenie w wykrochmalonej pościeli i wpatrywanie się w widoki za oknem. Śniadania w Warsie i długie rozmowy o życiu, planach, wrażeniach z przyjaciółmi, z którymi dzielisz czas. Gdy tylko przygniotą mnie obowiązki codziennego życia, z utęsknieniem wracam wspomnieniami, do tych kilku emeryckich dób spędzonych na leżakowaniu w kołyszącym pociągu.
#Plackarta
Otwarty wagon Plackarta, oferuje nam kompletnie inne doświadczenia, możliwość obcowania z ludźmi, podglądami ich życia i bycie podglądanym. Wdawanie się w rozmowy i najczystsza możliwość poznania drugiego człowieka,  z którym spędza się wielodniową podróż na tak małej przestrzeni.
Plackarta to otwarty wagon, z około 50 miejscami do spania. Wbrew ogólnej opinii, kolej transsyberyjska, nie jest tylko turystyczna ani zupełnie skomercjalizowana. Zapewne ma znaczenie, czas jaki sobie wybierzemy na nasza podróż. Z mojego punktu widzenia, przed sezonem (który zaczyna się w drugiej powie maja i później, gdy odmarza Bajkał) pociąg służy głownie lokalnej ludności, do przebywania dużych odległości pomiędzy miastami. Centralizacja w Rosji sprawia, że sprawy paszportowe i inne istotne kwestie, należy załatwiać w Moskwie, stąd czasem wielodniowa podróż, by załatwić kwestie wizowe oraz urzędowe. Dla Europejczyków żyjących szybko, wszędzie docierających samolotami, w mniej niż 3 godziny, to niewyobrażalne. Nie słyszałam jednak skarg. To część ich życia, wpisana w miejsce w którym przyszło im żyć. Rzecz jasna, nie jest dla nich nic egotycznego, ale o tym za chwilę..
#Towarzysze podróży
W okresie, w którym my podróżowaliśmy ( początek maja) spotkaliśmy w całym pociągu tylko dwóch turystów. Dziewczynę z Ekwadoru Marije, która na co dzień mieszka w Bath w Anglii i zanim skończy studia i rozpocznie dorosłe życie, z regularną pracą, postanowiła ruszyć w podróż dookoła świata.  Śledzę Marije cały czas na facebooku i Instagramie i widzę, że po obronie dyplomu dalej jest w trasie! Kibicuje mocno i radością oglądam kolejne miejsca. Towarzyszył jej na krótkim odcinku przyjaciel z Francji, który wybierał się na wyspę Olchon, położoną na Bajkale, by oddać się tam kilkutygodniowej medytacji. Co podobno jest częstą praktyką.
Oprócz tej dwójki,  nie spotkaliśmy więcej turystów. W naszym otwartym wagonie, było wiele matek z dziećmi, kilku mężczyzn wracających z Moskwy gdzie załatwiali, swoje  sprawy w urzędach. Osoby z pakunkami wyraźnie wracające z zakupów towaru do swojej wioski. A także wielu mężczyzn jadących do pracy, przede wszystkim, do kopalń i na platformy wiertnicze. Podróż koleją jest tylko jednym z etapów ich trasy, następnie, czeka ich przesiadka na autobus, marszrutkę bądź inny wehikuł, skąd zabierze ich lokalny samolot bądź helikopter.  Integracyjne wieczory, z rozbawionymi, podchmielonymi Panami, były jedna z zabawniejszych części naszego wyjazdu.
#Rosjanie o kolei
Stosunek Rosjan do kolei transsyberyjskiej najlepiej opisuje cytat chłopaka, u którego zatrzymaliśmy się z couchserfingu kilka lat wcześniej w Petersburgu. To był wówczas nasz pierwszy raz w Rosji, pełni marzeń o kolei pytaliśmy Rosjan czy jechali?, czy byli? co myślą?, nim okazało się, że to dla nich przykry mus, na który skazani są z powodu wysokich cen lotów i relatywnie taniego przejazdu pociągiem, nawet jeśli kosztem jest kilka dni drogi. Zapytany host, Nikita popatrzył na nas ze zdziwieniem, roześmiał się i powiedział:  Jakbym chciał patrzyć na  las przez 6 dni, to włączył bym sobie Youtuba!” . Również i teraz, kilka osób zapytało nas co tutaj robimy, spotkany na lotnisku chłopak, z którym czekając na mój lot powrotny do Moskwy przegadałam kilka godzin, zdziwiony moim zafascynowanie koleją, stwierdził, ze to co dla nich jest standardem, którego nawet nie zauważają, dla nas jest fascynujące. Powiedział mi, że: dobrze, ze na co dzień nie musisz śmigać 2 dni do najbliższego miasta, chyba by Ci przeszła ta fascynacja?
 
#Bajkał
W całej tej podróży mieliśmy wiele punktów które nas zaskoczyły, zadziwiły, rozczarowały. Niewątpliwie, jednak Jezioro, które zjawia się za oknami, nagle a następnie nieprzerwanie towarzyszy nam przez cztery kolejne godziny, udając z wielkim sukcesem swą zamarzniętą taflą arktyczne morze, robi wrażenie, którego nie sposób zapomnieć. To jedna z tych migawek z podróży, które zostają na całe życie.
#Subiektywnie ulubieni pasażerowie
Jednym z moich najsłodszych wspomnień, były dwa pierwsze dni spędzone z Małymi Chłopcami, z piłkarskiego teamu, którzy wracali do domu, po rozgrywkach pucharowych. Czas spędzony z nimi, był uroczy i chętnie opowiem Wam o nim szerzej następnym razem.
#Czy zrobiłabym to jeszcze raz?
Powiem więcej, na pewno zrobię to jeszcze raz! Nie przypuszczałam, że to ten rodzaj podróży, który można powtórzyć, jednak ilość wrażeń, różnorodność ludzi, miejsc oraz doświadczeń, a także spokój i odcięcie od świata, sprawiły, że powtórka tej podróży jest na mojej liści do zrobienia nie teraz, nie za rok, ale za jakiś czas, może tym razem dalej?
Zastanawiasz się nad Koleją? Warto! Jedź!
Do tematu kolei powrócę jeszcze wiele razy. Nie chce, by umknęły mi te wszystkie refleksje i wspomnienia. Mam nadzieje, że chcecie o  tym czytać:)
Pozdrawiam ciepło
Jess

This post has already been read 14664 times!

You Might Also Like