Wróciłam.
Nie ma słów, które mogły by wytłumaczyć moje zaniedbanie względem Was. Gdy kilka dni temu zajrzałam tu po raz pierwszy od dłuższego czasu i zobaczyłam, że każdego dnia mimo mojej jakiejkolwiek ingerencji w tą stronę zagląda Was tu blisko 400 osób dziennie, zamarłam. Rzadko kiedy się wstydzę, jestem z tych, którzy niczego nie żałują i robią tylko to co uważają sami za słuszne. Tym jednak razem, przyznaje się do błędu. Porzucenie – mojego kochanego dziecka, mojego łącznika z Wami, moimi Czytelnikami, było ogromnym błędem.
Czasem jednak, nawet gdy jesteśmy świadomi swoich błędów, nie potrafimy ich naprawić, bowiem jakaś siła wyższa, jakiś psychiczny uraz nas od tego odciąga…
Rozwód nawet gdy w niektórych życiowych sytuacjach jest czymś dobrym, podobnie zresztą jak każdy istotny związek w naszym życiu, który dobiega końca, pozostawia nas emocjonalnie pokaleczonych. Nawet gdy wydję nam się, że jesteśmy ponad to. Układanie sobie życia na nowo, zajmuje sporo czasu. Zmiana środowiska, otoczenia, miasta, a czasem nawet państwa – pomaga.
To był mój sposób, na odnalezienie się w nowej życiowej sytuacji. Nagle, pewnego dnia, wszystko co było mi dotychczas znane pewne, rozpłynęło się gdzieś w niebycie. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam: rozwódkę, singielkę, absolwentkę bez przyszłościowego kierunku. Mogłam zostać w kraju i pogrążyć się w marazmie i zniechęceniu, lub zawalczyć o siebie i własne życie. Któregoś jesiennego poranka, postanowiłam, że wyjadę za granice. Nie całe dwa tygodnie później byłam już Londyńczykiem, przemierzającym wzdłuż i wszerz tą stolicę Europy, zachłystując się nowym życiem, wolnością i możliwościami jakie daje Zachód.
Zostawiłam za sobą wszystko, co wiązało się z moja przeszłością, tym samym porzuciłam „Buszującego…” nie mogąc przełamać, się by pisać na blogu, który uruchomiłam, w „tamtym życiu”, czyniąc jednocześnie powiernikiem, moich cotygodniowych eskapad life-stylowego bloga (the travel book).
Dziś po tym, jak wzięłam głęboki oddech, odnalazłam wiele odpowiedzi na nurtujące mnie egzystencjalne pytania. Jestem silniejsza i z dystansem podchodzę do siebie i swojej przeszłości. Wiem czego chce i będę realizować swoje postanowienia punkt po punkcie, bez względu na to, gdzie ostatecznie przyjdzie mi żyć.
W chwili obecnej jestem w Polsce. Próbuje, raz jeszcze tu ułożyć wszystkie elementy układanki, jeśli się nie uda, znów, na jakiś czas stanę się częścią londyńskiej wspólnoty, gdzie pełnię zaszczytną funkcję Polskiej Nauczycielki w Polskiej Szkole, oraz freelancera personal shoppera.
Bez względu na to, gdzie mnie poniesie, wracam, już na stałe. Nie chcę dawać obietnic bez pokrycia, obiecywać lawiny postów, co 2-3 dni. Jestem w ciągłym ruchu i ciężko byłoby mi spełnić tego typu wizję. Mogę jednak zagwarantować, że kilka razy w miesiącu, podzielę się z Wami, moimi
- radami stylisty
- inspiracjami
- refleksjami na temat życia slow
- oraz stylizacjami
- wydarzeniami modowymi i kulturalnymi
- dietetycznymi wskazówkami ( przetestowanymi na sobie)
- przepisami kulinarnymi
- recenzjami filmów oraz książek
This post has already been read 1636 times!