Wpadłam w wir pracy, średniowieczne referaty, kumulując się okrutnie w najbliższym tygodniu. Aż strach się bać. Historia Śląska, Ikonografia, Historia Doktryn Artystycznych czy Historia Sztuki Śląska to tylko niektóre z przyjemności, które czekają mnie po weekendzie. Godziny spędzone w czytelni, nad artykułem o drzwiach gnieźnieńskich mogą wyprowadzić człowieka z równowagi… Dobrze, że chociaż jedna z zadanych lektur smakuje wyśmienicie( nawet w zakurzonej remontem przestrzeni).
To oczywiście Umberto Eco i jego „Sztuka i piękno w średniowieczu”. Uwielbiam jego sposób układania zdań jest miękki, przyjazny – z automatu przyswajany. Eco należy do tej grupy artystów, których nawet tekst o wymiocinach brzmiałby jak sonet Petrarki. Polecam, cudowny na jesienne przepychanki w autobusach, świetnie się go czyta na leżąco, siedząco i stojąca, polecam nawet tym, którzy nie lubią średniowiecza, a może właśnie przede wszystkim tym. Sama nie należę do wielkich entuzjastów tej epoki, jednak pióro Eco – jest kagankiem rozświetlającym mi drogę na krętych i wyboistych, meandrycznych ścieżkach „ciemnej epoki”. Pozwala mi zrozumieć sztukę dla, której do tej pory nie miałam serca. Wręcz bezwzględnie głosiłam swój wstręt do niej. Co okazuje się zupełnie niesłusznym – aktem głupoty i braku zrozumienia z mej strony.
Gdy doczytam do końca, napisze napewno jak zmienił się mój pogląd na ten obszar nauki. Tymczasem uciekam popijać zielona herbatę i nurzać się w epopei na temat gnieźnieńskich drzwi.
This post has already been read 1582 times!