Pierwszy raz październik nie przynosi mi nowych doznań akademickich, na pewien czas zakończyłam swoją edukację, co jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem, jednak nie o tym chciałam dziś opowiedzieć. W chwili obecnej szukam pracy w … rożnych częściach Europy, analizuje Norwegię, Londyn, Szkocję, Kraków i Warszawę, a nawet USA. Szukam swojego nowego miejsca na ziemi, nie mam pojęcie ile czasu mi to jeszcze zajmie i jak długo pozostanę na Śląsku. Postanowiłam jednak wykorzystać te ostatnie dni,może tygodnie w tym miejscu i zobaczyć wszystko co tylko się da. Podczas przeglądania interesujących miejsc, uświadomiłam sobie, że przez całe 5 lat studiów, ciągle jadłam w tym samym miejscu i nie odwiedziłam ani jednego Katowickiego baru, ( za wyjątkiem tego, w którym pracowałam!) Nie wiem czy są jeszcze gdzieś tacy studenci? Na szczęście od czerwca trochę już nadrobiłam:)
Moja wędrówkę po Katowickich miejscach wartych odwiedzenia będę systematycznie relacjonować w cyklu postów o Katowicach.Cykl ten, będzie swoistym, subiektywnym przewodnikiem dla wszystkich, których los przywieje do Katowic, a mi będzie dodawać otuchy na obczyźnie ( jeśli wreszcie na nią trafię).
Wstęp. Stereotyp Katowic w głowach polaków.
Podczas ostatnich miesięcy, gdy miałam okazje poznać ludzi z rożnych stron Polski, zauważyłam, że Katowice to miejsce, które bardzo konkretnie kojarzy się praktycznie wszystkim polakom, stereotypowo, z czarnym zakopconym, przemysłowym, zupełnie nieciekawym miastem. Ich opinie nie były dla mnie zaskoczeniem, jednak z drugiej strony czułam pewne ukłucie buntu i pragnienie obrony miasta – które w pewien sposób uważam za swoje.To ciekawe swoją drogą, że dopiero takie konfrontacje międzyludzkie pozwalają nam uzmysłowić sobie co jest dla nas cenne.
Katowice moje miasto?
Ostatnie 5 lat mojego życia związane było z Katowicami, nie ukrywam, że nie był to mój wyśniony cel. Czasem los sam podejmuje za nas decyzje, wymarzony UJ nie był dla mnie osiągalny, musiałam wiec zadowolić się Uniwersytetem Śląskim. Żal jaki nosiłam w sercu, spragnionym krakowskich średniowiecznych murów Collegium Maius, szybko czmychnął, gdy zanurzyłam się w akademicki świat katowickiej uczelni. Atmosfera, niesamowici wykładowcy, klimat tego miejsca i przede wszystkim ludzie! Wszystko to sprawiło, że już po miesiącu studiowania w tym miejscu, wiedziałam, że mój pierwotny plan , przeniesienia się po roku do Krakowa, nie jest już możliwy.
Katowice miasto w którym nie ma co zobaczyć.
Fakt, że pozostałam w tym miejscu, z powodu atmosfery i ludzi, nie zmienił jednak mojej osobistej opinii na temat tego miejsca, które uważałam, za kompletnie pozbawione uroku, zabytków czy jakichkolwiek miejsc, godnych uwagi i wartych odwiedzenia przez turystów z zagranicy czy Polski. Ta opinia zmieniała sie stopniowo. Często spacerowałam samotnie po katowickich uliczkach poszukując secesyjnych kamienic. Czasami przemierzając trasę dzielącą mój wydział i Bibliotekę Śląską, skręcałam w przypadkową drogę, starając się zobaczyć coś nowego. Każdy spacer sprawiał, że miasto to stawało mi się bliskie i w pewien sposób drogie. Po roku studiowania w tym mieście – wiedziałam, że na zawsze będzie dla mnie miejscem ważnym. Ciągle jednak, moja wiedza na temat codziennie mijanych murów była znikoma, brakowało prawdziwego zrozumienia w tej mojej afirmacji architektury i miejsc.
Moment przełomowy nastąpił na trzecim roku, wówczas zaczęłam drugi kierunek studiów, historię sztuki. Podczas zajęć, na pierwszym semestrze, zakochałam się w Katowicach. Miałam wielkie szczęście, bowiem, większość zajęć, prowadziła osoba, najbardziej kompetentna by mówić o Śląsku, katowickiej architekturze oraz urbanistyce tego miejsca, wielka działaczka katowicka dr. hab Irma Kozina. Ta kobieta z pasją, mimo minusowej temperatury oprowadzała nas ( często o nieludzkiej porannej porze) po wąskich uliczkach i uzmysławiała nam jak cenne obiekty mijamy każdego dnia krążąc po tej stolic Ślaskiej ziemi.
Po tym semestrze – Katowice, już nigdy nie były dla mnie takie samej, zakochałam się w nich bez reszty. kontynuowałam spacery śladem moderny i secesji, zachwycając się cudami, jakie mamy pod nosem.
Katowice nie są ładne- są interesujące
Co ważne nauczyłam się również, doceniać socrealizm, brutalizm i oraz późną zabudowę prlowska- która sanowi, sporą część katowickiej tkanki miejskiej, jednak we właściwy sobie sposób tworzy eklektyczny urok tego miejsca. Zrozumiałam wówczas, że miasto nie musi być piękne by być interesujące, wystarczy tylko poświecić trochę czasu, by zglebić jego historie i zapragnąć je zrozumieć. Gdy udało mi się to zrobić, uświadomiłam sobie, że nie da się nie kochać tego miasta, (chociaż nie uważam by było to idealne miejsce do życia.)
This post has already been read 9476 times!