Głęboko wierze w to, że podróż nawet na podwórko sąsiada może być głębokim przeżyciem, jeśli tylko przygotujemy się do niego wystarczająco dobrze. To my nasze nastawienie, nagromadzona wiedza, oczekiwania, refleksje sprawiają, że podróż jest wartościowa. Można zwiedzić cały świat i nie mieć zbyt wiele na ten temat do powiedzenia, można tez od czasu do czasu wyskoczyć na kilka dni, z głową pełną wiedzy i przeżyć coś wspaniałego. Do tego będę Was zachęcać, wręcz indoktrynować. Nic nie daje równie wspaniałych wrażeń z podróży jak poczucie, że robi się coś z głębią, a podróż na takich zasadach, nie jest jedynie fizycznym przemieszczaniem się z miejsca na miejsce, ale przede wszystkim podróżą w głąb siebie, a czasem i duszę danego miasta. Co czytać? To zawsze dobre pytanie, czasem to powieść, innym razem reportaż, pamiętnik czy też biografia. Zachęcam was do poszukiwań własnych ścieżek, co jakiś czas podzielę się z Wami moim pomysłem na głębsze doznania! Dziś zapraszam Was do mojego ukochanego miasta, opowiem o trzech ksiązka, które warto przeczytać przed wyjazdem do Berlina.
W wielkim skrócie
1. Berlin. Hipsterska stolica Europy
2.Mur. 12 Kawałków o Berlinie
3. Przewodnik po duszy miasta
Hipsterski Berlin, Jacob Hein
To autobiograficzny reportaż, gdzie bohaterem jest na przemian miasto i autor, który przez pryzmat swojej historii, swoich związków z miastem, z którym związany jest nieomal całe życie, opowiada jego historię. To trzeźwe, humorystyczne, ale nie pozbawione krytyki spojrzenie tubylca. Pokazuje nam gdzie co jeść, gdzie się pokazać, wyjaśnia dziwne zachowania Berlińczyków. Właściwie bliższe prawdy byłoby powiedzenie, że jest bezlitosny dla Berlińskich przywar i to czyni książkę wyjątkową. Nie ma tu zbędnego lukru, ale tez i złośliwości czy niesmaku, w końcu o Berlińczykach mówi Berlińczyk. Jeśli chcesz wiedzieć gdzie zjeść najlepszego burgera – to nie jest to pozycja, która Ci wskaże miejscówkę, ale jeśli chcesz wiedzieć dlaczego Berlińczycy jedzą w biegu i nie mają tradycji kulinarnych to trafiłeś w dziesiątkę. Bardzo wartościowe są refleksje na temat podziału i nie znajdziemy tu truizmu, że tam było biednie a tu bogato. Dowiemy, się jak podział miasta wyglądał od środka. Czy wiedzieliście na przykład, że smieciarki z Berlina Zachodniego wysypywały śmieci w części Wschodniej? Nie? Ja też! Tym bardziej, nie spodziewałam się, że sterty śmieci były oblężone i przeczesywane, w poszukiwaniu śladów innego lepszego życia.
Równie cenne jest jednak spojrzenie autora na sytuacje po upadku muru. Wielkie oczekiwanie na zbawienie, nowy wspaniały świat, które zakończyło się rozczarowaniem. Wracam do tej książki często, by odtworzyć lepsze fragmenty i jeszcze raz przemyśleć niektóre zagadnienia. Szczerze polecam.
Mur. 12 kawałków o Berlinie
To zbiór felietonów, których fabuła w mniejszym bądź większym stopniu dotyczą tematu Berlina i tytułowego Berlińskiego muru. Każda historia jest inna, dlatego zalecam dawkowanie po jednej na dzień, by w spokoju przetrawić refleksje. Nie są to lekkie opowiastki, autorzy zagłębiają się w/ ludzkie historie podzielonego miasta. Jeśli chcemy więc dotknąć muru, tego prawdziwego, który podzielił rodziny złamał życia, tu poczujemy go niemal na własnej skórze. Każde opowiadanie jest zupełnie inne bo i autorzy są inni, styl jest odmienny, wszystko co je łączy to związek bliższy bądź dalszy z berlińskim murem.
Berlin: przewodnik po duszy miasta. Dorota Danielewicz
Niech nie myli Was tytuł, to nie przewodnik jakiego może szukać turysta, to opowieść pisana od serca, przez kobietę. To przewodnik, po mieście jakie zna narratorka, z jakim obcowała przez ostatnie kilkadziesiąt lat. To opowieść sentymentalna o życiu autorki, przeplatana osobistymi uwagami na temat miasta, spersonalizowanymi portretami Berlina, widzianymi oczami Doroty. Czy to złe? Książka spotkała się ze spora krytyka, „ze to żaden przewodnik”, „że to nawet nie reportaż”, dla mnie te zarzuty są bez znaczenia. Książkę czyta się naprawdę dobrze, a Berlin oczyma kobiety przywiązanej do miasta, która emocjonalnie opisuje jak zmieniała się jej relacja z miastem jako nastolatki, młodej a później dojrzałej kobiety, jest głęboka i ciekawa. Danielewicz, czasem daje się ponieść sentymentom, ale ma to swój urok. Styl autorki ma w sobie dużo ciepła i sprawia, że przenosimy się automatycznie do Charlottenbergu, spacerujemy przedmieściami, dostrzegamy smaczki i niuanse, których może nie dostrzegaliśmy wcześniej myśląc o tym mieście.
Kto jeśli nie korespondentka, „skazana” na to miasto, żyjąca w jego strukturach przez większa cześć życia, jest predestynowany do pisania takich książek? Autorka jest polką, wychowywaną w poznaniu, którą rodzice wywieźli do Berlina w poszukiwaniu lepszego życia. Nastolatka była pewna, że wyjeżdżają jedynie na wakacje, wyjazd ten odciął ją na wiele lat od znanego jej świat, Polski, swoich ówczesnych przyjaciół i miłości. Dorota zabiera nas do obozu uchodźców, pokazuje jak wyglądało życie w podzielonym Berlinie, jak dla mieszkańców zachodu, wyglądały wizyty u znajomych we wschodniej części, a także przeplata przybliża nam historie Berlinskiej kinematografii oraz literatury, nie zapominając o popkulturze i subkulturach. Zaprasza nas do berlińskiego squotu lat 80 oraz na spacer po targach staroci przybliżając berlińską mentalność.
Na zakończenie.
Ciężko mi być obiektywną, bo jestem skażoną miłością do Berlina, jeśli więc autor podziela moją miłości mamy już wspólną pasje i ciężko mi przeprowadzać desant na jego osobę, skoro siedzimy w jednym obozie.
pozdrawiam ciepło
Jess
ps. ja juz odliczam dni do kolejnej wizyty w Belinie ( jeszcze tylko 6 dni!)
Follow my blog with Bloglovin
This post has already been read 6729 times!