Bank Holiday – czyli słodkie nic nie robienie i wystawa Dawida Hockneya

Wszystkie banki holiday ( tak w Wielkiej Brytanii nazywa się dni wolne od pracy) miałam rozplanowane z wielkim wyprzedzeniem na te pół roku. Ten z początkuu maja (przypadający na 5), również był zawczasu zaplanowany. Mieli przyjechać moi najdrożsi rodziciele, jednak nie wypaliło. Później pojawiła się wizja trzy dniowej penetracji Kornwalii od Plymouth po St Ives, kilka słodkich dni żyłam tym bajecznym planem, niestety również z niezależnych ode mnie powodów nie udało się. Ostatecznie stanęło na tym, by odpocząć, również od podróżowania. Postawiłam na słodkie Epsońskie nic nierobienie, z wylegiwaniem się w ogrodzie, nadrabianiem filmowych zaległości, pisaniem postów i dłuuuugimi dyskusjami o sztuce, literaturze, ( w tym i moich Kossakach)i gender studies z najlepszym towarzystwie Oskara. Z niewieloma osobami mogę godzinami roztrząsać sprawy z natury, dla zwykłych śmiertelników nużące, jak wątpliwe istnienie romantycznych cech w polskim malarstwie XIX wiecznym, czy tez zupełnie bez spięć analizować społeczny wydźwięk feministycznych wystąpień i działań na polskim i europejskim gruncie nurtu gender ( gdy jednocześnie na zmianę gotujemy). Wszystko to zakropione dużą ilością angielskiego cydru i przegryzione świetnym jedzeniem, którego przyrządzanie było zabawą, na którą oboje na co dzień nie mamy czasu.   W niedziele porzuciliśmy na chwilę, cygańskie życie, by odwiedzić głośną wystawę Dawida … Czytaj dalej Bank Holiday – czyli słodkie nic nie robienie i wystawa Dawida Hockneya