Pierwszy raz jestem w takim punkcie życia, kiedy naprawdę nie mam pojęcie gdzie będę za miesiąc, ani co i gdzie, będę robić przez najbliższe pół roku ! Plany są, ale czy uda się je urzeczywistnić? Zobaczymy, jestem pełna nadziei i wiary w to, że wszystko się ułoży po mojej myśli, nie przywiązuje się jednak zbyt silnie do żadnej wizji przyszłości, myślę, że tego nauczyły mnie poniesione w ostatnich latach porażki. Ramowy plan jest lepszy od tego planu determinującego wszystkie ludzkie poczynania, dziś doceniam to poczucie wolności, możliwość wzięcia głębokiego oddechu kiedy tylko zechce.
Dlatego też zupełnym szaleństwem było kupowanie przeze mnie biletu do Islandii – na czerwiec przyszłego roku, chociaż jak można było go nie kupić za takie pieniądze?! Marząc o Islandii od nastoletnich czasów, gdy pierwszy raz usłyszałam jakąś zupełnie wówczas egzotyczną nutę Singur Rose, a pragnienie to spotęgowała jeszcze półrocza wikińska kampania jaką zafundował nam mój uniwersytecki wykładowca. Zmuszona byłam wówczas ( na pierwszym roku studiów) przeczytać masę tekstów opowiadając o Islandii, ale i przede wszystkim tych napisanych przez islandzkich średniowiecznych bardów. Wśród nich miedzy innym Sagę o Gunlagu czy Egilu. Wszystko to sprawiło, że ta daleka ziemia, stała mi się bliska i utęskniona, mam nadzieje, że nie rozczaruje mnie i zachwyci swym czarem i magią.
Ciągle nie wierze, że to się dzieje! Tyle radości! Trzymajcie kciuki, za wszystkie moje plany:)
pozdrawiam cieplutko.
This post has already been read 2081 times!