Święta to bardzo specyficzny czas. Jeśli tylko cokolwiek w naszym życiu rodzinnym jest nie tak, bardzo łatwo, wykluczyć się z całego tego świątecznego zamętu. W zeszłym roku, nie potrafiłam udźwignąć ciężaru świat. Wszystkie zmiany jakie przyniosły mi poprzedzające je miesiące były zbyt ciężkie, bym mogła udawać, że święta to wspaniały czas radości. Jednego roku straciłam dwa domy. Ten, który budowałam sama rozpłynął się nie pozostawiając po sobie śladu, a ten prawdziwy, w którym wzrastałam, na wspomnienie, którego do dziś napływają mi do oczu łzy, właśnie się rozpadł, właściwie podzielił na dwa, w których nie potrafiłam się odnaleźć. Nie mając sił by bawić się w budowanie własnego na angielskim podwórku, zrobiłam to co najłatwiejsze wyjechałam podróż.
W tym roku nie było, takiej opcji. Musiałam zmierzyć się z przeciwnikiem. Tego pojedynku niestety nie mogłam oddać walkowerem. Nie dziwne więc, że w tym roku święta, były mi obojętne. Nie kupiłam choinki, nie zapaliłam światełek. Nasze warszawskie mieszkanie, nie epatowało światami. Wspólną wigilię natomiast, zrobiłam w kilka minut, w sklepiku pod blokiem kupując barszcz w kartonie, pierogi, kilka krokietów i radioaktywną pangę.
Wsiadałam do Polskiego busa niechętnie jak nigdy. Pierwszy raz rozumiałam co to znaczy nie chcieć świat. Nie czuć świąt, a nawet nie lubić ich!
Wszystkie te doświadczenia, sprawiły, że przez ostatnie bez mała dwa lata trochę na podobieństwo Holly Goligthy, poczuwałam się by ciągle być w drodze i żadnego miejsce nie uznawać za swoje.
Ciągle nie mogę pozbyć się tego uczucia. Nie potrafię już przywiązywać się do miejsc. Domy mam rozrzucone tam gdzie mam bliskich. Z domu jadę do domu. Krążąc miedzy domem dziadków, mieszkaniem rodziców, a warszawskim, skrawkiem podłogi który równie często zdarza mi się nazywać domem.
Ku mojemu zaskoczeniu, poczułam się w mieszkaniu rodziców jak mała dziewczynka. Znów było mi dobrze, gdzieś byłam u siebie. Zasypiając w blasku światełek, w drugi dzień świat, odnalazłam w sobie radość małego dziecka, wpatrując się w migoczące lampki, poczułam błogi spokój i szczęście.
Dziękuje:*
This post has already been read 1862 times!