Wszystko już mniej więcej popakowane, dom posprzątany, rzeczy wyprane, poskładane w listeczki.. Ostatnie poprawki naniesione na referat – z którym występuje na konferencji w polskiej szkole we Lwowie.
Referat nosi skomplikowany tytuł: „Wpływ kodeksu napoleońskiego na życie kobiet na przełomie XIX i XX wieku, objętych jurysdykcją zaborczą„, nie mniej sama treść bardzo miła i przyjemna, obnaża mankamenty w jurysdykcji Austrii, Rosji i Prus, które czyniły kobietę „dożywotnie niepełnoletnią” skazując ją na życie pod nieustającą kuratelą mężczyzn, poza strefą publiczną…
Jestem niezwykle podekscytowana wyjazdem, marzyłam o tym by zobaczyć Lwów od czasu, gdy jego nazwa pierwszy raz pojawiła się na zajęciach z historii – co miało miejsce, jakieś 13 lat temu. Od tamtej pory jakoś nie było okazji, zawsze nie po drodze (??). A z czasem im więcej zagłębiałam się w historię naszych dziejów, tym stawał się mi bliższy. Chyba najbardziej przybliżyły mi go pamiętniki – Juliana Fałata, oraz Ireny Solskiej, która swe życie podzieliła między Lwów i Kraków, o Lwowie w swym Pamiętniku wspominała też Pola Negri oraz Wojciech Kossak – szczególnie w swej korespondencji dotyczącej tworzenia Panoramy Racławickiej. Pisała o nim też Madzia. To ośrodek kulturalny Galicji, druga obok Krakowa stolica sztuki, literatury, kultury, teatru … To tu mogła rozwijać się nasza Polskość! Dla mnie Lwów – to miasto XIX/XX wieku, zresztą jak i Kraków, być może moje spaczenie historyczne i umiłowanie tych czasów sprawia, że większość miast, które odwiedzam, jest dla mnie swojego rodzaju mekką tego okresu, a ja pielgrzymuje do miejsc z „moich XIX wiecznych” czasów. Wszędzie rozpaczliwie poszukując śladów Belle Epoque, Secesji, Modernizmu, Art Deco..
Choć muszę się przyznać, że w przeciągu ostatnich dwóch tygodni, mój punkt widzenia uległ pewnym przemianom. Zmuszona do nauki średniowiecznej sztuki, mimo woli poszerzyłam swe horyzont, nabrałam szczerego podziwu – i przede wszystkim zrozumienia dla majestatycznej sztuki gotyckiej i schematycznego malarstwa średniowiecznego.Teraz z kolei każdą wolną chwilę spędzam dokształcając się z dziedziny malarstwa włoskiego i historii sztuki renesansowej, która otworzyła przede mną wrota swej doskonałości. Im bardziej brnę w temat, tym bardziej zatracam się w niebycie. Śnią mi się po nocach Giovanni Pisana, Giotto, Filip Brunelleschi, Bernini, Michelangelo di Bartolomeo i inni przedstawiciele quattrocento – to wszytko, z kolei ma mi pomóc zrozumieć i przeżyć jak najgłębiej sztukę rzymską, z którą spotkam się niebawem w Wielkim Mieście.
Czasu ostatnio miałam niesamowicie mało, sesja, to najgorszy czas, w trakcie roku, na studia własne, jednak mimo wszytko starałam się wykorzystać każdą wolną chwile, by zagłębić się w historię Lwowa i jego sztuki oraz powtórzyć dzieje Rzymu i zrozumieć, poznać i przeżyć jego sztukę tak silnie jak to tylko możliwe. Zaraz bowiem po powrocie z Grodu – Lwa, wylatujemy na obiecywany z dawna urlop, właśnie do wiecznego miasta. Wyprawa ta cudownie pozwoli mi uzupełnić edukacje i w praktyce zastosować nową wiedzę.
Walizka już prawie zapięta.., obok książki, na wszelki wypadek, jakbym w nocy miała siłę coś doczytać i jeśli w pociągu nie zasnę. Kalendarz, przewodnik, notes na przemyślenia, by mi nie uciekły refleksje z podroży!
do zobaczenia po powrocie,
To małe szaleństwo wyruszać na Ukrainę przy 30 stopniowym mrozie, a tam… będzie co wspominać:)
This post has already been read 2406 times!