Jestem z tych, których nudzą zabytki, stare miasta, przyprawiają mnie o mdłości, kościoły straszą ( no dobra, chyba, że włoskie i do tego barkowe) rzeźby są moją zmora, a.. lepiej nie wyliczać tego wszystkiego. Obecnie w miastach szukam duszy. Niecodziennych atrakcji, jakiegoś znaku charakteru, dowodu, że miasto ma pazur, zapuszczam się więc na blokowiska, chodzę przedmieściami, szukam street artu i czegoś zupełnie odmiennego. Gdy byłam w Wilnie 4 lata temu, ciągle jeszcze miałam w sobie dużo egzaltacji, zatęchłe księgi, pełne romantycznych frazesów, odcisnęły piętno na mojej romantycznej naturze. Upatrywałam więc w Wilnie, jakiegoś sekretnego raju. Przypisywałam mu cechy z swoich nastoletnich wyobrażeń. Nie dziwne, że się nie polubiliśmy. Obecnie postanowiłam rozprawić się z tymi wspomnieniami. Wybrałam się na poszukiwanie duszy tego miasta. Czy udało mi się zaprzyjaźnić z Wilnem? Czy zaiskrzyło tym razem miedzy nami?
Zapraszam Was na spacer po Street-arcie Wileńskim oraz kilku innych nietypowych, (nawet bardzo nietypowy) atrakcjach.
Republika Uzupis
Kto upatruje w Uzupis Alternatywny, ten na starcie błądzi.
Republika Artystów utworzona nad Wileńską, to miejsce twórczych działań wileńskiej bohemy, kto jednak spodziewał się, że niczym nad Szprewą rozsiądzie się tu jak w Berlińskim Kreuzgergu, a zewsząd otoczy go ten luz, ten grubo się pomyli. Uzupis jest miłe. Dobre na spacer, Jeśli mamy mało czasu, lepiej odpuścić sobie stare miasto w Wilnie (które jest wyjątkow nie atrakcyjne, styl unijny, pastele i miałkość) na rzecz własnie Uzupis, które mimo, że turystyczne, ma w sobie coś miłego. A gdy na chwile zapuścimy się w podwórka, zboczymy z głównego szlaku, możemy odkryć mikro światy i trafić na coś naprawdę autentycznego.
PreHipsterska dzielnica – niedaleko dworca.
Prawdziwą przyjemność może sprawić natomiast spacer po nieturystycznej dzielnicy, jaką jest ta dworcowa. Daleko od Uzupis, starego miasta i dzielnicy wieżowców jest dworzec kolejowy, a wokół niego typowo jak dla wszystkich hipsterskich dzielnic, mroczna historia. Z świecą szukać hipsterskiej dzielnicy, która jeszcze kilka lat temu nie była na cenzurowanym. Ta również słynęła z biedy, mafiozów i innych miejskich legend. Dzisiaj, jest tu bardziej lokalnie. Hala targowa tworzy klimat, a marketingowy zabieg własciela Budki z Burgerami, przyciąga co raz więcej turystów ( o tym za chwilę). Festiwal street artowy odcisnął piętno na okolicy i zaczął przyciągać odwiedzających. Z resztą słusznie bo Bracia os. Gemos zasługują na wielką publikę.
Na granicy światów
A gdyby tak uciec na wieś? Zaszyć się miedzy drewnianymi domkami, wdychać sielskie powietrze bajecznie prawda? A gdyby tak ta sielska kraina rodem z innej epoki, była tuż za lasem wieżowców? Wilno może poszczycić się takim miejscem. choć dzielnica jest raczej biedna, a mieszkańcy nie są z niej dumni. Dla odwiedzających może być prawdziwą, niecodzienną atrakcją. Mogłabym tak godzinami spacerować między drewnianych domeczkami, które przypominają mi Syberyjskie wioski. Zresztą z powodzeniem taką wioskę udawały, w jeden z produkcji z Jonym Malkovicem ( Syberyska Edukacja).
Festival Street Art-owych w Wilnie
Street -artowe festiwale jak nic innego potrafią odmienić nudne miasta. Kilka prac, które zostały po wydarzeniu, dodały smaku jałowym ulicą. Krótki przegląd najlepszych poniżej, do tematu wrócę jeszcze w osobnym poście, prace bowiem są tak dobre, że należy im się szczegółowe omówienie!
Marketer na Medal.
Nie wiele jest hipsterskich miejsc w Wilnie, takich, jakich na pęczki w Londynie, Berlinie czy innych zachodnich miastach. Właściwie tylko dwa miejsca, Open Kitchen Vilnious, organizowane co piątek na świeżym powietrzu, oraz Burgertownia przywołują na myśl zachodni hipsterski świat. Własciciel Burgerowni, jest mistrzem marketingu. Wykorzystał średnio ciekawą lokalizację i przekuł ją w prawdziwy atut. Przemalował mur na czarno i nazwał go „Dirty Mexican Wall”, a na murze knajpy zlecił namalowanie całujących się głów najważniejszych państwa świata; jak niegdyś Breżniew z Honeckerem tak dziś Tramp z Putinem. Praca była tak czytelna i tak kontrowersyjna, że szybko obiegła światowe media. Obecnie po dewastacji, nieco zmodyfikowano dzieło. ( łatwe do modyfikacji bo to wlepa nie mural). Przypuszczam więc, że w zanadrzu mają wiele wersji „na zapas”. W środku co prawda, króluje tłusta wieprzowina oraz colesław i gazowane napoje, ale miejsce na chillout jest swietne, siedzi sie w fotelach i sofach wykrojonych z żeliwnych wanien co od razu przywołuje wspomnienie Śniadania u Tiffaniego. Co prawda w kwestii zdrowego jedzenia ciężko mi to miejsc polecić, na pytanie o vege burgera usłyszałam, ze moge dostac bułkę z podwójnym serem i sałatką coleslav..
Zaglądaj do Zaułków
Jak zwykle, sekrety, kryją się w bramach. Co prawa nie są to rzeźby, ani murale, ale są to lokalne koloryty i autentyczność, której warto szukać za zamkniętymi bramami. Wchodźcie w podwórka, zbaczajcie z utartych ścieżek, ale tak by nie naruszać prywatności, nie przeszkadzać, zobaczyć bezszelestnie i wyjść, bez ładowania się z buciorami w życie lokasów. Tu trzeba wyczucia.
Dziwne rzeźby
Wilno pełne jest dziwny rzeźb, które porozrzucane, są w różnych miejscach miasta i wcale nie chodzi mi o Anioło-fobie, i wysyp Aniołków, ale o perełki takie jak wielonóg, jajko wielkanocne czy industrialne makabry ( które lubię):) A także Soprano na opuszczonym niegdyś peronie, który dziś jest kultowym lokalem.
Ksiegarnio-Kawiarnia
Jednym z moich najulubieńszych miejsc w Paryzu jest księgarnia Sheackpeare & co, księgarnia, w której można spać wypoczywać tchnąć ducha minionych czasów. Wilno, ma swoje Sheascper & Co. Kawiarnie, w której, można ukryć się miedzy regałami niczym w labiryncie biblioteki. Wspaniały antykwariat pachnący starymi księgami. Kawa tu to przyjemność. Ze spaniem moze byc jednak ciężko:)
Hostel ze snów.
Z upływem czasu zmieniają się moje przyzwyczajenia. Co raz bardziej liczy się dla mnie to gdzie śpię. Mimo, że nadal zdarzają mi się noce na dworcach, lotniskach czy na podłodze u znajomych. Jeśli wybieram hostel, nawet jeśli śpię w dormie, chce mieć miejsce do relaksu. Gdy zobaczyłam werandę hostel Downtown Forest Hostel zakochałam się bez pamięci. Wiedziałam, że czeka mnie 8 godzin pracy zdalnej, chciałam by czas ten był naprawdę miły. Wybór okazał się trafem w dziesiątkę a Downtown Forest Hostel jednym z lepszych wspomnień tego weekendu. Kawka na Tarasie, wokół las i cisza, a wieczorem grill i impreza. Kultowe miejsce, myślę, że jedno z najprzyjemniejszych w Wilnie. Jeśli miałabym wrócić to po to, by pochillowac na tej werandzie! Tu możecie znaleźć link do hostelu
Peronas
Pusty Peron dworca, z tłumem lokalsów czyli Peronas. To tu Fahad miał okazje zagrać z Baltic Balkan i to było jedna z genialniejszych imprez. Miejsce jest naprawdę klimatyczne. A o samym koncercie i Bałkańskich Zespołach jakie miałam okazje poznać ( będąc dziewczyna dj i organizując imprezy już niedługo)
Architektura niedoceniania.
Przy wyjeździe z Wilna, można zobaczyć, wiele architektonicznych perełek. Czarna kostka ze skośnymi oknami, Modernistyczne kształty, czy pozostałości radzieckich czasów, choć nieliczne dodają kolorów.
Po co wracać do Wilna?
Na piątkowa wyżerkę w Open Kitchen, Imprezę w Peronas z Baltic Balkan, Poranny relax na werandzie w Downtown Forest Hostel i spacer miedzy wieżowcami, kawę w Księgarnio-kawiarni, oraz poszukiwanie drewnianych chatek na tle wieżowców.
Czy się polubiliśmy tym razem? Jesli mam być szczera tak. Ale im dalej od centrum tym ciekawiej.
Jeśli wrócę to na pewno dla Szaleńców z Baltic Balkan!
pozdrawiam ciepło
Jess
This post has already been read 12286 times!