Moje guilty pleaseure – 21 rzeczy, których się nie wstydzę a powinnam :)

Przez tak wiele lat tak strasznie ściskałam poślady, myśląc , że jestem ponad to by pozwolić sobie na wiele szaleństw, mimo to natura jest silniejsza niż wstyd. Dziś na progu 30-stki poziom samoakceptacji sięgnął zenitu. Robię to co przyjdzie mi do głowy i nawet to co uznać by można było za wstydliwe, uważam za zajebiste, bo jest częścią mnie. Taką bez autokreacji, pompy i udawania. Jeśli przez ostatnie 15 lat nie oduczyłam się zżerać czerwonego lakieru do paznokci to chyba już się nie oduczę 😛 Skoro przez tak wiele lat nic się nie zmieniło, to znaczy, że taka jestem. Ja to lubię i Was też zachęcam do polubienia siebie, bez żenady i wytykania sobie dziwactw. A może właśnie one dodają Wam kolorytu? 🙂 Trochę mi zajęło nim stałam się taka jak dziś i nim zaczęłam lubić siebie. Ten wpis trafia tu po to by zainspirować Was do dystansu do siebie i nie wstydzić się swoich odchyleń od normy – każdy je ma, tu nie ma świętych. Dziś nie wstydzę się swoich guilty pleasure, bo wiem, że mam zdrowy balans,  chociażby  pomiędzy ambitnym kinem a szitem ( który niezmiennie mnie wzrusza), pomiędzy moim katorżniczym ambitnym podejściem a totalnym resetem i olewajstwem.  … Czytaj dalej Moje guilty pleaseure – 21 rzeczy, których się nie wstydzę a powinnam :)